Chyba każdy z nas ma znajomego, którego tablica np. na Facebooku jest przepełniona zdjęciami dziecka i informacjami na temat jego poczynań. Często jednak rodzice zapominają, że raz wrzucone do internetu zdjęcie będzie krążyć w nim przez wiele lat i nie będą mieli oni na to wpływu.
Nigdy też nie będą mieli pewności, czy ktoś tego zdjęcia nie wykorzysta, nie zapisze u siebie na dysku komputerowym, nie przerobi na tzw. mema. Nie wiadomo przecież, kto siedzi po tamtej stronie monitora. Na zagrożenia zwraca też uwagę policja – ostrzega przed czyhającymi przestępcami i apeluje do rozsądku rodziców.
– Wizerunek dziecka jest chroniony prawem. Na Litwie przepisy dotyczące ochrony wizerunku dziecka normuje ustawa o informowaniu społeczeństwa (lit. Visuomenės informavimo įstatymas). Zgodnie z tym aktem prawnym rozpowszechnianie wizerunku (zarówno osoby dorosłej, jak i dziecka) wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. Ponieważ dziecko nie posiada pełnej zdolności do czynności prawnych, w jego imieniu takiej zgody udzielają jego opiekunowie prawni, zwykle – rodzice. Jeżeli oboje posiadają pełnię władz rodzicielskich, mogą samodzielnie podjąć decyzję w jego sprawie. Jeżeli jeden rodzic zgłosi wyraźny sprzeciw, drugi rodzic nie ma prawa na publikację w mediach społecznościowych zdjęcia ich wspólnego dziecka – zaznaczyła w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Vaiva Arnašė, pracownik Państwowej Służby Ochrony Praw i Adopcji Dzieci przy Ministerstwie Opieki Społecznej i Pracy.
Ostrzega, że trzeba być bardzo ostrożnym przy publikacji zdjęć swoich dzieci.
– Istnieje bowiem możliwość, że zostaną one wykorzystane nie w taki sposób, jak byśmy chcieli. Dzieci rosną i dojrzewają, dlatego trzeba się zastanowić, czy chciałyby, żeby ich zdjęcie, np. z kąpieli, widzieli potem ich rówieśnicy. Dziecko nie jest własnością rodzica, to odrębna istota, która ma prawo decydować o tym, jak jest przedstawiane w sieci. Nie jest rzeczą, którą możemy się chwalić. To, że nie rozumie, czym są media społecznościowe, nie oznacza, że możemy dowolnie dysponować jego wizerunkiem – dodaje Vaiva Arnašė.
Z internetu korzystają dzieci już w wieku 7 lat, więc jeżeli zamieszczamy zdjęcie dziecka 4- czy 5-letniego, to za 3 lata ktoś, np. jego rówieśnik, może już takie zdjęcie odnaleźć i wykorzystać przeciwko niemu. Dla rodziców zaś zdjęcie dwulatka w kąpieli czy na plaży nie ma żadnego podtekstu seksualnego, ale dla pedofila – już tak. Co jakiś czas w mediach pojawia się informacja o rozbiciu szajki pedofili czy złapaniu kogoś, kto postanowił kolekcjonować nagie zdjęcia nieletnich, których część na pewno jest ściągnięta z sieci.
Choć apele o większy rozsądek rodziców słyszy się od kiedy media społecznościowe zyskały popularność, czyli od dobrych kilku lat, nie docierają one do wszystkich. Według badań internetowej firmy Nominet rodzice dzieci do 5 lat w Wielkiej Brytanii publikują w sieci średnio 200 zdjęć swoich pociech rocznie. Oznacza to, że do 5. roku życia w sieci znaleźć można około 1 000 zdjęć jednego dziecka. Według tych samych badań 17 proc. rodziców korzystających z Facebooka nie sprawdza nawet swoich ustawień prywatności.
Ostatnio, francuska policja ostrzegała, że francuskim rodzicom, którzy publikują zdjęcia swoich dzieci, może grozić nawet 45 tys. euro grzywny, a w skrajnym przypadku – nawet do roku więzienia. Wszystko przez to, że we Francji obowiązują surowe przepisy dotyczące prywatności.