Adolfas Ramanauskas-Vanagas, wódz litewskich partyzantów i jak często w ostatnich dniach podkreślano – najbardziej znienawidzona przez komunistów postać litewskiego podziemia zbrojnego, spoczął w minioną sobotę w panteonie przywódców Litwy, na Cmentarzu Wojskowym na Antokolu.
„Rzadko pogrzeb jest dniem radości, natomiast dzisiaj taki właśnie jest. Radość sprawia przywrócenie sprawiedliwości i spłacenie długu. Cieszymy się, że korzenie naszego drzewa narodowego są żywe” – mówił w czasie Mszy świętej pogrzebowej arcybiskup Gintaras Grušas, ordynariusz archidiecezji wileńskiej.
W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz państwowych, rodzina zmarłego oraz tłumy mieszkańców Litwy, dla których zamordowany przez komunistów żołnierz pozostaje symbolem walki o wolność. ,,Jeden człowiek był tak bardzo niebezpieczny dla systemu, tak bardzo ważny, że zlikwidowano nie tylko jego i jego rodzinę, ale próbowano zniszczyć jego tożsamość. To się nie udało” – podczas ceremonii pogrzebowej mówiła prezydent Dalia Grybauskaitė.
Adolfas Ramanauskas-Vanagas, jeden z najbardziej znanych litewskich „żołnierzy wyklętych”, został aresztowany w 1956 r., poddany torturom i w 1957 r. rozstrzelany. Jego szczątki, po latach poszukiwań, zostały odnaleziony w tym roku na cmentarzu Antokolskim, w części nekropolii zwanej Cmentarzem Sierot, gdzie były grzebane osoby zamordowane w wewnętrznym więzieniu KGB w Wilnie, w latach 1956-1969. Podczas badania odkryto szczątki 27 osób zamordowanych w więzieniach KGB i na Łukiszkach. Autentyczność szczątków Ramanauskasa-Vanagasa została potwierdzona w oparciu o analizę antropologiczną, porównanie zdjęć czaszki oraz dzięki badaniom DNA.
Wśród tych, którzy żegnali partyzanta, była także litewska archeolog, prof. Ilona Vaškevičiūtė, która prowadziła ekshumacje ofiar zbrodni komunistycznych w Tuskulanum, a od dwóch lat współpracuje z pracownikami IPN w poszukiwaniu szczątków polskich żołnierzy.
– Przeżywałam tą uroczystość jako Litwinka, archeolog, wreszcie jako człowiek, który doskonale zna realia tamtego okresu i rozumie ból, jakiego doświadczała rodzina naszego bohatera, nie tylko z powodu jego śmierci, ale także lat zakłamywania prawdy o nim i nieznajomości miejsca jego pochówku – powiedziała „Kurierowi Wileńskiemu” Vaškevičiūtė.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że historię aresztowania Vanagasa poznała już jako dziecko, w latach 60.
– O tych wydarzeniach opowiedziała mi babcia, która była świadkiem jego aresztowania w Kownie. Opowiadała ze szczegółami o jego zatrzymaniu w Kownie wraz z żoną, o tym, że został zdradzony, że później go torturowano. Moje pokolenie wzrastało w podwójnej rzeczywistości. W domu i w szkole poznawaliśmy zupełnie inne historie. Ja, już jako 10-latka wiedziałam, że szkoła kłamie. Teraz, nasi bohaterowie, o których kiedyś opowiadaliśmy tylko po cichu, doczekali się sprawiedliwości – zauważa. – Rzeczywiście, ten pogrzeb to dzień radości. Myślę nie tylko o ludziach wychowanych w podobnym duchu, co ja, ale przede wszystkim o córce Vanagasa, która teraz, po tak wielu latach, mogła godnie pożegnać swojego ojca. Przez komunistyczne władze została skrzywdzona wielokrotnie. Jej matka trafiła do więzienia. Zamordowano jej ojca, ale także rzucano na niego kłamliwe oskarżenia, prześladowano wreszcie ją samą – konkluduje archeolog.
Adolfas Ramanauskas-Vanagas był jednym z 50 tys. młodych ludzi, którzy po zajęciu Litwy przez Armię Czerwoną w 1944 r. stanęli do walki z sowieckim okupantem. Ich opór zbrojny trwał do wiosny 1953 r. Oddział Vanagasa działał w południowej Litwie, także na terenach, gdzie działało polskie podziemie zbrojne. Prof. Jarosław Wołkonowski, badacz dziejów polskiego oporu zbrojnego na Wileńszczyźnie, podkreśla, że był to czas, w którym Polacy i Litwini znaleźli się po tej samej stronie.
– Jeżeli w czasie wojny na tych terenach Polacy i Litwini walczyli po różnych stronach barykady i dochodziło do walk bratobójczych, to po wojnie stanęli w obliczu wspólnego wroga i nastąpiło zbliżenie – powiedział w rozmowie z PAP.