Więcej

    Dla kogo pracuje samorząd?

    Według sondażu, jaki opublikowała niedawno „Rzeczpospolita”, Polacy uważają, że spośród wszystkich przedstawicieli władz na ich życie największy wpływ mają władze samorządowe. Według respondentów, na to, czy żyje im się dobrze na co dzień, największy wpływ mają ci, którzy są najbliżej: wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. Co więcej, ten najniższy, gminny czy miejski poziom władz został przez respondentów oceniony najwyżej. Aż 76 proc. pytanych oceniło dobrze pracę swoich wójtów czy też burmistrzów.
    Czy tak samo byłoby na Litwie? Wydaje, że na tak wysoką ocenę działań na szczeblu samorządowym nie można byłoby liczyć. Najpierw, ze względu na sam system wyborów władz. Podział administracyjny obu krajów znacznie się różni i nie da się bezpośrednio odnieść polskich schematów do litewskich, ale doskonale wiadomo, jaka władza jest najbliżej mieszkańców. O ile w miastach osobą, którą będziemy bezpośrednio obwiniać za niewywiezione tygodniami śmieci, czy chwalić za nowe ścieżki rowerowe, jest mer, o tyle na wsiach wydaje się, że ten „najbliższy” to starosta. Merów, którzy i tak są bardzo ograniczeni w podejmowaniu decyzji przez rady samorządów, mieszkańcom pozwolono wybierać bezpośrednio dopiero w 2015 r., jednak starosta pozostaje nadal darem partii, która wygrała wybory w danym rejonie. O ile w Polsce wójt odpowiada bezpośrednio przed swoimi wyborcami, którzy, jeśli będzie źle wykonywał swoje obowiązki, po prostu mu podziękują przy okazji kolejnych wyborów, o tyle starosta pozostaje zależny przede wszystkim od władz rejonowych i niekoniecznie jego posunięcia muszą odpowiadać mieszkańcom.
    System systemem, ale nawet najbardziej bezpośrednie wybory nie zmienią nic, jeśli nie zmieni się mentalność samych wyborców. Mieszkańcy Litwy trochę zbyt spokojnie patrzą na dziury w jezdniach, brak chodników czy działające oświetlenie ulic. Może jednak zbyt mało wymagamy? Może, po prostu, trzeba częściej niż raz na trzy lata z okazji kolejnych wyborów, przypominać sobie o tym, że ostatecznie to my decydujemy o tym, kto dla nas w samorządach pracuje. I może wtedy będziemy bardziej zadowoleni z efektów tej pracy.