Więcej

    A teraz zapłać sam za zwrot swojej ziemi

    Czytaj również...

    Ten kto nie przekupywał urzędników i cierpliwie czekał przez 20 lat na zwrot ziemi, dziś  będzie musiał płacić. Tyle, że już w świetle prawa	Fotomontaż: Marian Paluszkiewicz
    Ten kto nie przekupywał urzędników i cierpliwie czekał przez 20 lat na zwrot ziemi, dziś będzie musiał płacić. Tyle, że już w świetle prawa Fotomontaż: Marian Paluszkiewicz

    To już wywołuje duże niezadowolenie ubiegających się o zwrot ojcowizny, gdyż jednym ziemię zwrócono na koszt państwa, a inni muszą teraz płacić za przygotowanie planów. A przecież wszystkim odbierali jednakowo… – mówi Palmira Ačienė, kierowniczka wileńskiego oddziału Państwowego Instytutu Użytkowania Gruntów.

    Jeszcze w ubiegłym roku, zasłaniając się trudną sytuacją finansową, rząd przyjął postanowienie, na mocy którego osoby, chcące szybciej odzyskać ojcowiznę, będą mogły same sfinansować część prac dotyczących przygotowania planów restytucyjnych. Teraz w Sejmie znalazł się projekt nowelizacji ustawy, która dopuszcza możliwość sfinansowania przez pretendentów całości prac przygotowawczych do zwrotu ziemi, w tym też sporządzania planów ogólnych miejscowości kadastrowych.

    Autorzy nowelizacji swoją propozycję uzasadniają chęcią przyspieszenia procesu zwrotu ziemi, który trwa od prawie 20 lat. Mimo to na Wileńszczyźnie oraz w Wilnie jest dopiero w po?owie, lub zaledwie na starcie.

    Sytuacja w Kownie i innych większych miastach jest lepsza, ale daleka od pożądanej. Podczas gdy w całym kraju proces restytucji praw własności jest ukończony w ponad 90 proc., to w rejonie wileńskim odsetek byłych właścicieli ziemi, którym udało się otrzymać ojcowiznę stanowi zaledwie kilkadziesiąt, zaś w samym Wilnie dopiero kilkanaście procent.
    Sytuację pogarsza fakt, że w stolicy brakuje wolnej ziemi do zwrotu. Niewiele jest jej  również na Wileńszczyźnie, szczególnie w miejscowościach podwileńskich. Nierzadko   toczą się tu procesy sądowe o sporne tereny, co jeszcze bardziej utrudnia proces zwrotu ziemi i odwleka go w czasie.

    Aby przyspieszyć ten proces, władze wpadły na pomysł przeniesienia ciężaru finansowego z budżetu państwa na osoby, którym w okresie sowieckim odebrano ziemię. Wygląda jednak na to, że politycy chcą w ten sposób pozbyć się obowiązku finansowania procesu zwrotu ziemi.

    W świetle prawa koszty zwrotu ziemi ponosi państwo, lecz dziś rząd praktycznie nie daje na to pieniędzy. W tej sytuacji finansowanie prac przez samych pretendentów jest jedyną szansą na odzyskanie ojcowizny. W obawie, że w ogóle nigdy nie otrzymają ziemi, coraz więcej ubiegających się o jej zwrot decyduje się na taki krok – powiedział „Kurierowi” Grzegorz Sakson, prezes Związku Polaków Prawników, który od lat bezinteresownie udziela porad prawnych byłym właścicielom ziemi,  a także przygotowuje dokumentację sądową.

    – Jeżeli chodzi o zwrot ziemi w tzw. byłych koloniach, gdzie są zachowane plany i większość dokumentacji, to proces ten przebiega dosyć sprawnie i relatywnie niewiele kosztuje. Gorzej jest w tzw. wioskach sznurowych, gdzie proces zwrotu ziemi jest skomplikowany – wyjaśnia prezes prawników.

    – Trudno konkretnie powiedzieć, ile pretendenci będą musieli zapłacić za zwrot ziemi. Bo jeśli chodzi o prace geodezyjne, to faktycznie te prace nie są skomplikowane i niewiele kosztują w porównaniu ze sporządzeniem planu detalicznego poszczególnych miejscowości. Dziś, z powodu braku finansowania, prace te są faktycznie wstrzymane – mówi Palmira Ačienė.

    Jak udało nam się  dowiedzieć, zadłużenie administracji powiatu wileńskiego, na zlecenie którego pracuje Instytut, wynosi tylko w powiecie wileńskim około pół miliona litów. Ostatni przelew środków z budżetu Wileński oddział Państwowego Instytutu Użytkowania Gruntów otrzymał w marcu. W sumie otrzymał w tym roku zaledwie 48 tys. litów. Chociaż oddział zaciągnął pożyczkę w banku, pieniędzy nie wystarcza nawet na wypłacanie minimalnego wynagrodzenia dla pracowników.
    – Redukujemy etaty, wysyłamy pracowników na bezpłatne urlopy, ograniczyliśmy korzystanie z telefonów i faksów, mamy dwumiesięczne zadłużenie za prąd – w takich  warunkach pracujemy – tłumaczy nam kierowniczka Ačienė.

    Nawiązując do skandalu wokół wykorzystywania przez polityków środków reprezentacyjnych na zakup papieru toaletowego, pracownicy Instytutu mówią, że już od dawna przynoszą z domu nie tylko papier toaletowy, lecz także materiały biurowe potrzebne do normalnego funkcjonowania instytucji.

    Na finansowanie procesu zwrotu ziemi rząd przeznaczył w tym roku zaledwie 20 mln litów, podczas gdy potrzeby są kilkakrotnie wyższe. Dlatego już na przełomie marca i kwietnia pieniędzy zabrakło. Najwięcej brakuje w powiecie wileńskim, gdzie sytuacja ze zwrotem ziemi jest najgorszą w kraju. Mimo to, jak poinformowano nas w stołecznym oddziale Instytutu, na prace w powiecie wileńskim przeznaczono relatywnie mniej środków niż w innych powiatach, w których proces zwrotu ziemi jest prawie zakończony, albo dalece zaawansowany.

    Powiat wileński jest największym na Litwie. O zwrot ziemi wciąż ubiega się tu kilkanaście tysięcy byłych właścicieli i ich potomków. W większości są to litewscy Polacy zamieszkujący rejony podwileńskie, zaś w Wilnie stanowią około 20 proc. mieszkańców.


    ZWROT ZIEMI NA LITWIE

    .

    • W powiecie wileńskim zakończono proces zwrotu ziemi w 91,6 proc.
    • W rejonie wileńskim zakończono proces zwrotu ziemi w 78,5 proc.
    • W Wilnie zakończono proces zwrotu ziemi w około 16 proc.
    • Liczba ubiegających się o zwrot ziemi na Litwie – 36 tys.
    • Liczba ubiegających się o zwrot ziemi na Wileńszczyźnie – 12 tys.
    • Zwrot ziemi planuje się zakończyć na Litwie w 2010 r.
    • Zwrot ziemi planuje się zakończyć w Wilnie i rejonie w 2012 r.
    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...