Przed Dniem Zadusznym wybieram się na najładniejszy cmentarz — mejszagolski. Bo najmilszy dla mego serca.
Bo właśnie tu: „Między groby, gdy wejdę do swoich, jakbym w domu i lat też mi ubywa, znów spotykam znajomych mi ludzi (…) tu sąsiad, tam babcia, tam dziecko, które jeszcze niedawno biegało (…). Ja ich wskrzeszam moim wspomnieniem do życia, ich budzę od nowa, cóż, że tylko przeszłości są cieniem, pamięć po nich została i słowa”.
Przytoczyłam powyżej te tak wzruszające słowa nieznanej dla mnie poetki, które, wygląda, wyjęła z mojej (a zresztą, czy tylko mojej?) duszy. Przytoczyłam te słowa właśnie przed Dniem Zmarłych — Dniem Spotkania Żywych i Umarłych, kiedy to gremialnie podążamy do tych miejsc, by oddać hołd pamięci naszym bliskim i kolejny raz się zastanowić nad sensem życia i przemijania.
Mejszagoła — nieduże podwileńskie miasteczko o bogatej historii. Jest jedną z pierwszych miejscowości na Ziemi Wileńskiej, która pojawia się na stronicach historii pisanej. Obok Niemenczyna, Trok, Miednik czy Ejszyszek. Mejszagoła była niegdyś ośrodkiem administracji i kultury na terenach okalających stolicę.
A jak stara jest historia tych miejsc, to oczywiście i stara jest historia pierwszego cmentarza założonego najprawdopodobniej niedługo po wybudowaniu pierwszego kościoła w osadzie.
Pierwsza wzmianka o nim znajduje się w tekście przywileju Zygmunta III Wazy, w którym król Polski zatwierdził 24 lipca 1589 r. fundusze kościelne.
Oczywiście naiwnie by było sądzić, że po tylu wiekach znajdziemy jakieś ślady tego miejsca pochówku. Że znajdziemy tu kaplicę, która, jak informują źródła historyczne, kiedyś tu istniała.
Ale nie naiwnością, a rzeczą konkretną jest po dziś dzień „żywy” tak zwany cmentarz Stary. Co prawda, ząb czasu sprawił, że krzyże drewniane na mogilnych kopczykach uległy w ogromnej większości zniszczeniu. Także większość mogił uległa zrównaniu z ziemią. Zachowało się natomiast w stosunkowo niezłym stanie kilkanaście nagrobków z kamienia z końca XIX wieku. Oprócz charakterystycznego ich kształtu zwracają uwagę napisy epitafijne wykonane kaligrafią i nienaganną polszczyzną. Wśród nich są nagrobki dla zasłużonych i szanowanych mejszagolan: Piotr Mokrzecki (zm. 1887), Bolesław Szocik (zm. 12.12.1899), Chrystyna Łukaszewicz (zm. 10.04.1888), Andrzej Pietkiewicz (zm. 19.07.1898), Józefa Wołejszowa (zm. 6.04.1889), Trzeciakowa (zm. 1870) i in.
To kilka tak starych nagrobków, na których zachowały się czytelne napisy. Niestety, czas zrobił swoje. Czas i hieny cmentarne. W latach 50. i później poznikały z niektórych pomników krzyże. Krewni repatriowali do Polski, niektórzy na Zachód.
Stefan Orszewski, starosta gminy mejszagolskiej opowiada, że kiedy zaczęły się czasy odrodzenia, ludzie zaczęli przyjeżdżać do Mejszagoły poszukując grobów swoich bliskich.
— I właśnie jedna taka wizyta byłego naszego krajana, obecnie mieszkającego w Anglii, Auszktolisa sprawiła, że poczułem się zawstydzony opuszczonym stanem tego starego zarośniętego cmentarza. A na domiar to też mój rodzinny cmentarz, bo ten oto modrzew, który widnieje przy bramie, posadził mój dziadek Jankowski. Ma dobrze ponad sto lat — ze wzruszeniem mówi pan Stefan, ze wsi Antonele parafii mejszagolskiej pochodzący.
Jego zastępca Andrzej Adomaitis — również „miejscowy”.
Tylko że z innej strony Mejszagoly — spod Dukszt. Dla obu z nich każde nazwisko na cmentarzu jest tak samo drogie i bliskie jak dla mnie. Poprzez odwiedziny tego miejsca pochówku wracają do wspomnień tych, z którymi rośli, których znali.
No, ale nie czas na sentymenty, a na działania, które jeżeli chodzi o ten Stary cmentarz, zaczęły się z początkiem roku 2004. Wtedy to go wyczyszczono — spiłowano bezwartościowe drzewa, wytrzebiono krzewy, poprawiono nagrobki, a niektóre pomniki, jak np. Karola Boguckiego z 1899 roku podniesiono wprost z ziemi. Obok starego ogrodzenia z walących się kamieni postawiono nowe.
Dzisiaj cmentarz wygląda bardzo przyzwoicie — obok starych pomników — nowe, harmonijnie ze sobą sąsiadujące, z tradycyjnymi dla tych stron nazwiskami.
A są też tu nazwiska bardzo znane. Nie tylko w skali danej parafii. A mówiąc o takich mam na myśli np. pomnik inż. Wincentego Januszewskiego z majątku Joda — fundatora organów w kościele mejszagolskim. Wymieniłam to nazwisko nie tylko z racji na zakup organów przez jednego z Januszewskich, ale też dlatego, że miejsce to mogło się stać nieomal miejscem narodzin… Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego. A mogło się stać, ponieważ Joda była majątkiem rodowym jego babci, Kazimiery Januszewskiej. To do niej tak często przyjeżdżała jej córka Helena, matka Feliksa. Notabene, była w Jodzie na kilka tygodni przed urodzeniem Feliksa, a pochowana jest — o czym nie każdy wie — na Cmentarzu Bernardyńskim w Wilnie.
Na Starym cmentarzu mejszagolskim — trzy pomniki Januszewskich: Wincentego, Stanisława i Ignacego. W dosyć dobrym stanie.
A po przeciwległej stronie drogi — cmentarz Nowy. Przy bramie do niego leży ogromny głaz z metalową tabliczką i słowami: „Tu kres podróży i koniec bied”. Właściwie są tu już dwa cmentarze — tzw. nowy i najnowszy.
„Nowy” zaczęto zakładać w pierwszych latach niepodległości Polski. Początek mu dały mogiły żołnierzy polskich poległych w walkach o wolność Ziemi Mejszagolskiej w 1920 roku. Uroczyste odsłonięcie cmentarza i poświęcenie bratnich mogił odbyło się 11 listopada 1928 roku — w dziesiątą rocznicę niepodległości Polski.
Wtedy to ekshumowano z bratnich mogił szczątki żołnierzy, które przełożono do nowych trumien, wykonanych z datków społeczności mejszagolskiej.
Po latach, a konkretnie w 1989 r., staraniem i ofiarnością Koła Związku Polaków w Mejszagole, ks. prałata J. Obrembskiego oraz miejscowej społeczności cmentarzyk odnowiono. W miejscach zniszczonych z biegiem czasu krzyży żołnierskich stanęło 21 nowych, w kształcie Virtuti Militari. W dniu 1 września 1989 roku w 50. rocznicę napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę, w kościele mejszagolskim odprawiono mszę św., po której odbyło się uroczyste poświęcenie cmentarzyka przez ks. prałata Józefa.
Rocznica ta zaowocowała także pielgrzymką mejszagolan do Katynia na groby pomordowanych oficerów polskich, z których pobrano ziemię pod symboliczny grób na wojskowym cmentarzyku w Mejszagole. Uroczystości odsłonięcia symbolicznej mogiły oficerów z Ziemi Mejszagolskiej zamordowanych w Katyniu odbyły się 20 maja 1990 roku.
Cmentarz Nowy w jego części cywilnej został już dawno zapełniony. Dlatego w 1983 roku powiększono go o nowy teren, na którym grzebani są katolicy, prawosławni, a nawet bezwyznaniowcy — tak jak to jest obecnie na wszystkich współczesnych cmentarzach wileńskich.
— Niestety, ludzie umierają. Co roku na cmentarzu mejszagolskim grzebanych jest prawie 60 zmarłych. W tym roku takich nowych mogił jest już 43 — mówi starosta.
A jego zastępca — Andrzej Adomajtis dodaje:
— Nie zawsze są to tylko mejszagolanie, ale też mieszkańcy wsi leżących na terenie tej parafii — Bartkuszek, Jawniun. Czasami chowani są ludzie i z Wilna, którzy z naszych stron przenieśli się do stolicy, a chcą być pochowani obok swych przodków. Staramy się zadbać o to, by każdy, kto marzył za życia, po śmierci mógł „powrócić do stron ojczystych.
Czy jest trudno dbać o te cmentarze?
— I tak i nie. Krewni zmarłych zazwyczaj dbają o groby bliskich, a jeśli chodzi o ogólne sprzątanie cmentarza — to mamy etatową pracowniczkę.
Oczywiście potrzeb jest dużo i każde ręce do pracy są potrzebne, ale starosta wraz z zastępcą niezmiernie się cieszą, że udało się im zrobić pomiary geodezyjne, że wszystkie cmentarze mają swoje granice , i że gospodarzem cmentarzy jest samorząd rejonowy, który dba o miejsca pochówku — aktualne i historyczne.
Mejszagoła jest miejscem kilku cmentarzy — wymienionych powyżej, żydowskiego, wojskowego. O ten ostatni dba ambasada rosyjska. W dniu, kiedy byliśmy w miasteczku, akurat porządkowano te groby.
Opuszczam miejsce wiecznego snu, na którym — tak jak i na wielu innych cmentarzach — szemrzą sosny śpiewając Ave Maria dla tych, którzy z nami byli i odeszli… Na szczęście pozostała o nich pamięć. I wykute w kamieniu słowa…