Więcej

    Jubileuszowy rok 2010

    Czytaj również...

    Zbliżający się 2010 rok będzie rokiem bogatym w „polskie” jubileusze na Litwie. Jak podaje „Kalendarz Rodziny Wileńskiej 2010”, kilkanaście znanych i szanowanych postaci polskiego życia społecznego oraz polskich organizacji i instytucji na Litwie będą obchodzili w przyszłym roku swe „okrągłe” jubileusze.

    Redakcja „Kuriera Wileńskiego” życząc wszystkim jubilatom długich lat życia i pomyślności zwróciła się do szanownych jubilatów z pytaniem — „Jak oceniacie minione lata z perspektywy jubileuszu?”.


    Michał Mackiewicz, poseł na Sejm, prezes ZPL

    Michał Mackiewicz

    Patrząc z perspektywy widzę jak szybko minęło 20 lat. Smutno, że aż o całych 20 lat staliśmy się starsi, na szczęście bardziej doświadczeni i coś niecoś już mamy na swoim koncie.
    Idea założenia polskiego pisma o kierunku kulturalnym powstała jeszcze w 1989 roku. Były to jeszcze czasy sowieckie, nie było mowy o jakichkolwiek dotacjach, sponsorach itp. Zabraliśmy się do tworzenia pisma na zupełnie pustym miejscu. Były jedynie dobre chęci, ręce i umysł do pracy. Nie mieliśmy pieniędzy, pomieszczenia, żadnej techniki.

    Stawialiśmy powoli krok po kroku niemal w spartańskich warunkach. Dziś po 20 latach mamy nie tylko godne warunki pracy, ale i duże grono bardzo wiernych i oddanych nam czytelników. Udało się pozyskać wielu czytelników nie tylko na Litwie, ale i niemal wszędzie tam, gdzie są Polacy. Warto nadmienić, że do dziś mamy takich, którzy czytają nas od pierwszego numeru. I wszystko to należy zawdzięczać bardzo zgranemu i pracowitemu zespołowi całej redakcji.

    Jak już podkreśliłem, w swoim założeniu miało to być pismo o kierunku wyłącznie kulturalnym, oświatowym i społecznym, bez żadnej polityki. Życie jednak wniosło swoje poprawki. Kiedy zaczęliśmy wychodzić za granicę, należało przynajmniej w telegraficznym skrócie podać czytelnikowi i inne wiadomości, by wiedział, co się dzieje pod względem politycznym, gospodarczym.

    W dobie dość dużej konkurencji trzeba sporo wysiłku, by wytrwać finansowo i nie stracić czytelnika. Zaczęliśmy więc sprowadzać pisma z Polski, zajęliśmy się wydawnictwem. Już w 1991 roku wydaliśmy pierwsze tomiki poezji.
    Myślę, że osiągnęliśmy zamierzony cel. A czy to udało nam się, niech o tym mówią czytelnicy.

    Julitta Tryk


    Janina Norkunienė, kierowniczka zespołu „Cicha Nowinka” oraz pomysłodawca i założycielka Izby Palm i Użytku we wsi Ciechanowiszki rejonu wileńskiego

    Janina Norkunienė,

    Rok 2010 jest jubileuszowym zarówno dla zespołu (15-lecie działalności) oraz Izby Palm i Użytku (10-lecie istnienia). Podkreślę, że jedno od drugiego nie oddzielamy.

    Spoglądając w przeszłość, można powiedzieć, że dziś nie brakuje powodów do radości i satysfakcji. Został opracowany trwały repertuar, w którym dominują autentyczne pieśni polskie, jakie śpiewano we wsiach podwileńskich. Aby je poznać, odbyłyśmy niejedną ekspedycję, rozmawiałyśmy ze starszymi ludźmi, zapisując nie tylko piosenki, ale też stare obyczaje, poznając tajniki dawnych rzemiosł, miejscowe osobliwości gospodarskie i kulinarne. Członkinie „Cichej Nowinki” zainteresowały się etnografią, stały się entuzjastkami odrodzenia sztuki ludowej. W Izbie mamy rozmaite wyroby w postaci wycinanek, wydmuszek wielkanocnych, ozdób ze słomki itp. W naszym repertuarze dominują obrazki widowiskowe, jak „ Skąd przychodzi palma”, „Swaty”, ”Wesele” — ogółem ponad dziesięć obrazków.

    Cieszy to, że do naszych prac dołączają się młodzi, na przykład starsi uczniowie szkoły w Ciechanowiszkach. Częstymi gośćmi są też nauczyciele, starostowie wiejskich gmin Wileńszczyzny. Bawiły niejednokrotnie w Izbie panie ambasadorowe, odbył się w naszym lokalnym Domu Kultury znakomity dobroczynny Bal Wiedeński. Mimo licznych obowiązków i zajęć napisałam książkę o działalności „Cichej Nowinki” oraz Izby. Zostanie wydana w języku polskim i litewskim przez Regionalny Park „Neris”. Czekamy na finanse z cichą nadzieją, że książka się ukaże przed obchodami jubileuszowymi, które odłożyliśmy na lato.


    Jadwiga Podmostko


    Anna Jesvilienė, dyrektor Domu Polskiego w Ejszyszkach

    Anna Jesvilienė

    Otwarcie Domu Polskiego w Ejszyszkach nastąpiło 15 stycznia 2000 roku. Dla miasteczka w rejonie solecznickim, gdzie Polacy stanowią 95 procent społeczności, odgrywa on olbrzymią rolę w zachowaniu polskości. Ta placówka dla mieszkańców Ejszyszek jest prawdziwym domem rodzinnym i narodowym. Wszyscy ludzie, którzy tu przychodzą, czują się swojsko, dobrze, pielęgnują swoją polskość — czy to dzieci, młodzież, czy też seniorzy. W ciągu 10 lat działalności Dom Polski w Ejszyszkach doskonale poradził sobie z zadaniami, które przed sobą stawiał i nadal stawia: propagował tolerancję i poszanowanie różnorodności kulturowej, promował kulturę polską wśród Polaków na Litwie, organizował prezentację dorobku dziedzictwa kulturowego mieszkańców Wileńszczyzny poprzez liczne imprezy kulturalne, wystawy, koncerty, festyny dla dzieci, imprezy okolicznościowe oraz zabawy integracyjne. Dzisiaj trudno jest mi wyobrazić pracę Domu Polskiego w Ejszyszkach bez naszej młodzieży, która występuje w roli inspiratorów większości imprez. Życie placówki jest w dużej mierze zasługą samych młodych ejszyszczan, którzy wbrew powszechnej negatywnej opinii o młodzieży, chcą i potrafią urozmaicać kulturalne życie sobie i innym. W Domu Polskim działały młodzieżowy zespół teatralny „Czarny Teatr”, „Sivina III”, teatry kukiełkowy i pantomimiczny, kółka plastyczne i szachowe. Od około 5 lat działa tutaj młodzieżowy zespół estradowy „Fantazja”. Sądzę, że Dom Polski odgrywa olbrzymią rolę w zachowaniu polskości wśród społeczności polskiej w Ejszyszkach i okolicach. Jego istnienie w naszej miejscowości oceniam bardzo pozytywnie i mam nadzieję na jeszcze lepszą i owocną pracę w przyszłości. A pomysłów mam wiele.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Barbara Chikashua


    Zbigniew Maciejewski, dyrektor Szkoły Średniej im. św. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu oraz radny miasta Wilna

    Zbigniew Maciejewski

    Przede wszystkim oceniam je jako szansę nabycia doświadczenia. Doświadczenia w tym, do czego zostałem powołany przez Boga. Właśnie dzięki temu obecnie jestem dyrektorem szkoły im. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu oraz radnym miasta Wilna. Praca na tych stanowiskach, mimo że ludzie często postrzegają to jako posady, gdzie można odpocząć i się rozluźnić, tak naprawdę wymaga wiele oddania i poświęcenia. Moim zdaniem praca na tych stanowiskach jest poważną szansą sprawdzenia i zarazem weryfikacji siebie, swoich możliwości zarówno w oczach innych jak i swoich własnych. Często praca i wysiłek, jaki jest niezbędny, aby osiągnąć sukces podczas pracy w szkole lub na stanowisku radnego, jest ważniejszy i bardziej wartościowy niż kupno jakiejś kosztownej rzeczy, czy nawet luksusowego auta. Uważam, że największą satysfakcję człowiekowi sprawia twórczość. W moim przypadku jest to twórczość poetycka. Właśnie dlatego chciałbym powiadomić, że 31 stycznia w Domu Kultury Polskiej z okazji mojego jubileuszu 50-lecia odbędzie się spotkanie — podsumowanie mojej twórczości poetyckiej, na które serdecznie wszystkich zapraszam.

    Witold Janczys


    Algimant Baniewicz, dyrektor Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny w Niemenczynie

    Algimant Baniewicz

    W Nowym Roku będziemy obchodzili 10-lecie działalności Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny. Minione lata bez wątpienia oceniam tylko pozytywnie. Placówka została założona w celu przedstawienia wielokulturowości Wileńszczyzny poprzez eksponowanie i promowanie rękodzieła mieszkańców, wystaw twórców ludowych, pracę krajoznawczą. Jednak tym się nie ograniczamy. Rozszerzając zakres działalności otworzyliśmy swoje filie w Sużanach, Glinciszkach, Borejkowszczyźnie oraz Ciechanowiszkach. Oprócz tego, od kilku lat przy Muzeum działa Centrum Informacji Turystycznej. Oferujemy wyprawy rowerowe i spływy kajakowe. Organizujemy warsztaty tkackie i ceramiki. Ściśle współpracujemy z Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie. Od 2002 roku organizujemy młodzieżowe rajdy etnograficzne po Wileńszczyźnie, podczas których uzupełniamy swoje zbiory nowymi eksponatami. Przyznam, że tego rodzaju imprezy są bardzo popularne wśród młodzieży. Mamy swoją „Kapelę podwórkową”, którą kieruje Rafał Jackiewicz. Minione lata były bardzo owocne, mamy nadzieję, że następne będą podobne. Kryzys ekonomiczny nieco utrudnia sytuację, dlatego i obchody 10-lecia działalności będą tylko symboliczne.

    Ewa Gedris


    Romuald Mieczkowski, poeta, publicysta, wydawca

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Romuald Mieczkowski

    W życiu jest ważne, co każdy z nas osiągnął, a nie ile lat przeżył. Pod tym względem, dla mnie ważniejszym był rok mijający, bo akurat 24 grudnia minęło 20 lat od ukazania się pierwszego numeru „Znad Wilii”. Z perspektywy tego czasu utwierdzam siebie w przekonaniu, że wybraliśmy wtedy słuszną drogę rozwoju pisma. Za radą też m.in. twórcy i redaktora paryskiej „Kultury” śp. Jerzego Giedroycia, staraliśmy się, żeby „Znad Wilii” nabrało charakter małej, naszej „Kultury” wschodu. Dziś pismo ma niewątpliwie nadal swego czytelnika, który szuka (i mam nadzieję znajduje) trwalszych wartości niż ulotne informacje dnia codziennego serwowane przez inne media. „Znad Wilii” służy też autorom miejscem na szersze refleksje, głębszą analizę, twórczość. Jest to zaleta pisma niszowego, jakim jest kwartalnik. Ale z tego charakteru wynikają również problemy, głównie natury materialnej, braku szerszego zaangażowania społecznego w tworzenie tego, co stało się już pewną marką.

    I tak, jak w życiu każdego aktora najważniejsze jest w porę zejść ze sceny, jeszcze w świetle reflektorów, a nie błądząc po ciemku, rozważam możliwość zamknięcia i podsumowania tego dotychczasowego cyklu wydawniczego jubileuszowym numerem, być może, konferencją. Byłoby jednak żal tego dorobku 20 lat, który jest doceniany zapewne bardziej w Polsce niż na Litwie. Nie najlepiej świadczyłoby to o nas, o polskim społeczeństwie, którego przecież stać na więcej niż na okolicznościowe demonstrowanie swojej polskości. Dlatego życzyłbym nam wszystkim i sobie konsolidacji, solidarności również w tworzeniu wspólnych wartości i dorobku, a wszystko się nam uda.

    W przyszłym roku może uda mi się wydać dwie kolejne swoje książki. Prócz pracy zawodowej na niwie kultury, po części w Warszawie, czeka również szereg prac dorocznych — w tym konferencje, odczyty, spotkania autorskie, no i oczywiście kolejny „Maj nad Wilią”, w którym jakoś będziemy powracać do przebytej przez pismo drogi.


    Stanisław Tarasiewicz


    Rusłan Kostiukow, prezes Klubu Włóczęgów Wileńskich

    Rusłan Kostiukow

    Przede wszystkim jako ciągły rozwój i dążenie do zmian. Chociaż nasz klub powstał w 1990 roku, to nadal jest młody. Zrzeszamy wszystkich, którzy interesują się turystyką. Razem z klubem zmienialiśmy się i my — jego członkowie. Wspólnie odbyliśmy wiele wędrówek po Wileńszczyźnie i Litwie. Niedawno byliśmy na turystycznej wyprawie w Gruzji. Zawsze jesteśmy aktywni i woleliśmy udać się na turystyczny wypad niż spędzać czas gapiąc się w telewizor i przy puszce z piwem. Teraz zamierzamy uczcić jubileusz 20. lecia naszego klubu, organizując jubileuszowe obchody. Chciałbym dodać, że zgodnie z naszym zamiarem — będzie to raczej święto dla wszystkich, a nie tylko dla członków klubu czy też jego sympatyków. Zamierzamy zorganizować wystawę fotograficzną w Domie Kultury Polskiej. Na wystawie znajdą się zdjęcia z naszych wypraw, od tych pierwszych, gdy tylko zaczynaliśmy wspólnie przemierzać zakątki Wileńszczyzny do ostatnich. Zastanawiamy się również nad organizacją szkoleń, podczas których słuchacze mogliby się dowiedzieć o tym, jak samotnie można przetrwać, jeżeli zabłądzimy w lesie. Być może, w najbliższej przyszłości powstanie również kapela Klubu Wileńskich Włóczęgów, wówczas turystyczne wypady oraz pochody umilimy sobie i towarzyszom podróży — śpiewem.


    Witold Janczys


    Józef Rybak, wicedyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego

    Józef Rybak

    Jak najbardziej pozytywnie oceniam dotychczasowy okres. Były to lata niezmiernie ciekawe i bogate w wydarzenia historyczne, lata transformacji ustrojowej, kiedy raptem z „wygodnego” socjalizmu znaleźliśmy się w kapitalizmie w najbardziej „dzikiej i drapieżnej” jego formie. Lata powstania nowej mapy Europy, kiedy urodzeni w granicach jednego państwa okazaliśmy się obywatelami drugiego, które miało być wolne, demokratyczne i praworządne. Lata ogromnego zrywu patriotycznego Polaków, który przerósł w godną i niezłomną postawę narodową, która nie uległa żadnej koniunkturze politycznej.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wszystkie te procesy nie ominęły i mnie, tworząc życie dynamicznym, niespokojnym, czasami burzliwym, ale zawsze ciekawym i pełnym wyzwań. Udział w działalności odrodzeniowej nadał temu wyższą wartość. ZPL, którego jednym z założycieli w Solecznikach byłem, do dzisiaj pozostaje najważniejszą organizacją w moim życiu.

    Działalność zawodowa od początku związana jest z zarządzaniem. W wieku 23 lat — dyrektor szkoły podstawowej, 25 — dyrektor szkoły średniej, 27 — kierownik wydziału zarządu rejonem, 35 — mer rejonu. Wszędzie starałem się być maksymalnie pożyteczny, nigdy nie żałowałem ani sił, ani zdrowia. I co najważniejsze — zawsze wokół mnie byli uczciwi, niosący pomoc ludzie, zapaleńcy, niebojący się nowych wyzwań.

    Wyrażam ogromne uznanie dla moich pedagogów — lata nauki są chyba najbardziej satysfakcjonujące. Świetna szkoła w Butrymańcach, później studia polonistyczne, jeszcze później prawo i zarządzanie. Osobne miejsce zajmuje polonistyka — dała wykształcenie w pełnym tego słowa znaczeniu dzięki niezwykłym wykładowcom, z których większość, niestety, już nie żyje.

    No i żona — zawsze obok, zawsze razem, zarówno w radości, jak i w chwilach najtrudniejszych — a było tego sporo, nawet za wiele. W większości wypadków myślimy jednakowo, to właśnie obok uczuć tworzy podstawę naszego związku. Jak i skarb największy naszego życia — ambitne i samodzielne dzieci.

    Barbara Chikashua


    Bronisława Siwicka, lekarz, były wieloletni prezes Polskiego Stowarzyszenia Medycznego na Litwie

    Bronisława Siwicka

    „Kurier” przypomniał o moim zbliżającym się jubileuszu. Sama faktycznie o nim na pewno bym zapomniała. Nie, nie dlatego, że boję się wieku, ale nie miałam wolnego czasu na takie rzeczy. Stale biegnę, stale śpieszę.

    W ciągu całego życia nigdy nie byłam bez pracy. Bo oprócz podstawowej — jako lekarza, to zawsze była i nadal pozostała działalność społeczna. Jest dom, są dzieci, pięciu wnuków. I za to wszystko tylko dziękować muszę Najwyższemu.

    W ciągu dwudziestu lat pracy społecznej w Stowarzyszeniu, które my, lekarze – Polacy na Litwie powołaliśmy ileż to razy, kiedy było bardzo trudno, chciałam zrezygnować, rzucić to wszystko, ale gdy tylko trochę odpoczęłam, rozumiałam, że bez tego, żyć nie mogłabym.

    Cieszę się, że kierowanie Stowarzyszeniem powierzyłam w młode, dobre ręce, bo Barbara Komarowska (aktualny prezes Stowarzyszenia) doskonale z tym poradzi.
    Sama nie jestem też bez pracy, bo nadal się udzielam społecznie, i to już w skali jeszcze szerszej. Działam w Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych, do której to nasze Stowarzyszenie zostało przyjęte w grudniu roku 1996, kiedy to pełniłam funkcje prezesa Stowarzyszenia.

    Aktualnie jestem przewodniczącą Komisji Statutowej Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych, w której składzie są przedstawiciele z różnych krajów świata.

    Na co dzień nadal pracuję jako specjalista w zakresie chorób wewnętrznych, udzielam się wnukom, a latem wyżywam się w jeszcze jednej pasji — kwiaciarstwie. Lat nie liczę, nie chcę liczyć, bo nastawiam swój wewnętrzny zegar, tak by mieć chęć nawet czasem potańczyć.

    Helena Gładkowska


    Stefan Kimso, prezes Klubu Sportowego Polaków na Litwie „Polonia”

    Stefan Kimso,

    Patrząc z perspektywy 20-lecia istnienia klubu „Polonia” niewątpliwie najważniejszym jest to, że Klub nie tylko działał, ale też zapisał się w historii sportu dobrymi wynikami, jakie nasi sportowcy osiągają. Byliśmy zawsze w czołówce nie tylko na letnich i zimowych igrzyskach polonijnych, ale też na innych międzynarodowych zawodach, w których uczestniczyli sportowcy „Polonii”. Dorobiliśmy się też własnych imprez. Chyba najbardziej znaną jest Międzynarodowy Turniej Strzelecki. Zawody te, zresztą też jubileuszowe, odbędą się już w połowie stycznia. Choć tradycyjnie biorą w nich udział sportowcy z Polski, Łotwy, Estonii i Białorusi, ale też gościliśmy zawodowców z Niemiec, Ukrainy i innych krajów. Turniej stał się renomowaną imprezą międzynarodową, w której osiągane są wyniki na poziomie Igrzysk Olimpijskich. Przyszłoroczne zawody, zresztą podobnie jak cały kalendarz imprez sportowych, będą poświęcone obchodom 20-lecia KSPL „Polonia”. Niestety, z powodu sytuacji kryzysowej, nie będzie to dla nas łatwy rok. Mam jednak nadzieję, że pogoda ducha pozwoli nam wszystkim przezwyciężyć te trudności. Cieszy szczególnie duże zaangażowanie młodzieży, która chce uprawiać sport i kiedy ma w szkołach dłuższe przerwy świąteczne „nachodzi” swoich nauczycieli od wuefu, żeby szybciej rozpocząć treningi. Chciałbym też sobie i wszystkim życzyć, żeby również społeczeństwo nasze podzielało zaangażowanie młodzieży i bardziej aktywnie uczestniczyło, jeśli nie fizycznie, to duchowo w imprezach sportowych, które są organizowane na dobrym poziomie i cieszą dobrymi wynikami.

    Stanisław Tarasiewicz


    Paulina Mielko, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Polaków na Litwie

    Paulina Mielko

    20 lat. Dużo to, czy mało? I tak i nie. Zaczynaliśmy od zera. Była spora grupka ludzi, którzy chcieli się zrzeszyć. Powstały więc najpierw koła katolickie przy parafiach w Wilnie, w Solecznikach, Trokach, Starych Trokach, Grzegorzewie, Landwarowie, Kolonii Wileńskiej.

    Początki były dość dobrze zapowiadające się. Podstawowym celem Stowarzyszenia była modlitwa, pielgrzymowanie do miejsc świętych, praca z dziećmi z biednych i socjalnych rodzin itp. Często spotykaliśmy się, dużo podróżowaliśmy. Dwukrotnie byliśmy w Rzymie, zwiedziliśmy Loreto, Asyż, Wenecję, Wiedeń, Pragę, Kraków, Częstochowę, Niepokalanów, Licheń. Pielgrzymowaliśmy też po Litwie: Szydłowo, Cytowiany (Tytuvenai), Góra Krzyży, Kalwaria Wileńska itd. Każde takie pielgrzymowanie, prócz tego, że jest bardzo poznawcze, uczy także obcowania ze sobą, tolerancji, hartuje ciało i ducha. Od czterech lat po domach członków Stowarzyszenia pielgrzymuje obraz Matki Bożej Ostrobramskiej pędzla św. Anny Krepsztul.

    Jeśli chodzi o członków, początkowo byli to przeważnie ludzie starsi, potem zaczęła się garnąć młodzież, babcie przyprowadzały swoich wnuków. W ciągu lat jedni przychodzili, inni odchodzili. Młodzi np. odchodzili, by stworzyć scholę młodzieżową, młody chłopak niedawno odszedł, bo wstąpił do Seminarium Duchownego. I w jednym, i w drugim przypadku zasiane ziarno zaowocowało.

    Mówiąc o problemach, należy podkreślić, że w związku z kryzysem, coraz trudniej jest nam się spotykać, bo każdy przyjazd kosztuje. W związku też z tym dziś mamy raczej starsze pokolenie (mają zniżki na transport) i młodzież studencka (też ma zniżki). Wyraźnie brakuje nam pionu w średnim wieku. Mamy jednak nadzieję, że z czasem sytuacja się zmieni.

    Julitta Tryk


    Jan Skrobot, organista w wileńskim kościele pw. Ducha Świętego, inżynier budowlany, muzyk, solista i niezapomniany wykonawca piosenki „Furman” w zespole „Wilia”, w której śpiewał 40 lat

    Jan Skrobot

    Gdy  się zbliża osiemdziesiątka, to wspomnień gromadzi się bardzo wiele, tylko oceniać wydarzenia z własnego życia nie jest łatwo. Chociaż, co tu ukrywać, jest z czego się cieszyć. Rodzina się rozrosła. Gdy na Wigilię wszyscy do nas zawitali, do stołu usiadło 20 osób. Dwóch synów z żonami, dwie wnuczki, dwóch wnuków też już posiadających własne rodziny i nasza ogromna radość — troje prawnucząt.

    Istnieją jednak sprawy, które na stare lata nie dają spokoju. Jako organista nie mogę pogodzić się z tym, że w naszej pięknej świątyni nie ma organów. Minęło 16 lat od czasu, gdy zamknięto je na remont. Pan Gečas, mistrz naprawy organów, zamknął na klucz pomieszczenie na górze, gdzie one się znajdują i od tego czasu nic się nie dzieje. Podobno brakuje na remont pieniędzy, podobno potrzebne są jakieś dodatkowe umowy. Nic dokładnie nie wiemy. Całe szczęście, że w swoim czasie dzięki staraniom księdza Mirosława Grabowskiego przywieziono z Polski organy, które zostały ustawione nieopodal głównego ołtarza po lewej stronie i tam podczas każdej mszy św. lokujemy się z chórem. Jest ciasno, zawadzamy wiernym, sami czujemy się intruzami. Już nie mówię o przytłumionym dźwięku. Nasi parafianie są zdania, że w ciągu tak długiego czasu można było nie tylko naprawić stare organy, ale też nabyć nowe. Trudno zrozumieć, dlaczego parafia Ducha Świętego jest krzywdzona? Usunięto z niej oryginał obrazu „Jezu, ufam Tobie”, zamknięto organy. To wszystko smuci, bo nie mamy żadnej możliwości, by sytuację naprawić.

    Jadwiga Podmostko


    Wojciech Piotrowicz, poeta

    Wojciech Piotrowicz

    Ano, przybliża się ta siedemdziesiątka. I zapewne każdy człowiek, w tym też ja, coś w ciągu takiego okresu zrobił. Nie liczyłem nigdy wierszy, które udało mi się napisać ani zbiorków poezji, czy też prozy, ani też artykułów.

    Wóz tego nie zebrałby, ale garść spora jest, i z tego się cieszyć trzeba, i życzyć, by zdrowie nie zawiodło, by zachować ciekawość życia i tego wszystkiego, czym żyje i co robi młode pokolenie.

    Planów ani za młodu, ani teraz nie układam, bo i jak zaplanować mam, że w tym czy też innym dniu mam wiersz napisać. Przecież nie każdy dzień to można robić.

    Jeżeli już tak bardziej konkretnie mówić o dokonaniach, to ostatnio udało mi się we współautorstwie z Rimantasem Šalną, dyrektorem Muzeum Adama Mickiewicza w Wilnie wydać kilka książek o Wieszczu. To znaczy, światło już ujrzały trzy książki: „Adam Mickiewicz w Wilnie”, „ Adam Mickiewicz na zesłaniu” oraz „A. Mickiewicz a kobiety”. Ta ostatnia jest dorobkiem ostatniego roku. A faktycznie każda z tych książek — to prawie rok pracy.

    Oby tylko sił i zdrowia starczyło — to pracę zawsze można i należy znaleźć. A jeżeli już o zbliżającym się jubileuszu — to jest tak szczęśliwy wiek, że każdy, kto tego doczeka, powinien nauczyć się cieszyć wszystkim, co go otacza — domem rodzinnym, wnukami, przyrodą. Tego sobie i wszystkim życzę.


    Helena Gładkowska



    Fryderyk Szturmowicz, wieloletni członek zespołu „Wilia”, działacz ZPL

    Fryderyk Szturmowicz

    Oglądając się wstecz i robiąc „rachunek sumienia” stwierdziłem, że jestem człowiekiem spełnionym. A czy szczęśliwym? Tak! Szczerze mówiąc, to chyba jestem pod szczęśliwą gwiazdą urodzony i cały czas miałem przy sobie wyjątkowo „pracowitego” Anioła Stróża. W młodości byłem niezłym rozrabiaką. Wszędzie mnie było pełno, a energia mnie wprost rozpierała i aż trudno uwierzyć, że większe nieszczęścia i zło mnie jakoś ominęły. Wszystko to jednak było w granicach rozsądku i zawsze dbałem, by nie splamić munduru Polaka, z którego całe życie jestem dumny. A do polskości też miałem szczęście. Ukończyłem słynną wileńską „piątkę”, gdzie trafiła mi się wspaniała polonistka pani Maria Czekotowska, która potrafiła zaszczepić miłość do języka i do Polski. Potem był polski zespół pieśni i tańca „Wilia”. Pierwszy występ w Wileńskiej Filharmonii, następnie wyjazdy z koncertami do Polski.

    W latach odrodzenia włączyłem się do działalności Związku Polaków na Litwie. Działałem tam w różnych sferach na różnych etapach. Jestem odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi RP oraz Złotą Odznaką ZPL za zasługi krzewienia polskości na Litwie.

    Jednak osobiście za największy swój sukces uważam to, że w swoim czasie udało mi się podbić serce wspaniałej Polki — wilnianki Władzi Umeckiej. Dziś mam wspaniałe dwie córki: Bożenę i Justynę oraz dwoje wnucząt: Emilię i Łukasza. Rodzina to mój największy skarb i największy majątek, który sobie najbardziej cenię, gdyż jakiekolwiek większe wartości natury materialnej nigdy mnie nie pociągały.


    Julitta Tryk


    Alicja Rybałko, poetka

    Alicja Rybałko

    „Każdy jubileusz jest piękny, bo zamyka nam znane i otwiera przed nami bezkres nieznanego”.

    Gdyby nie „Kurier”, wcale bym się nad żadnym jubileuszowym rokiem nie zastanawiała. Ot, żyję sobie, czasem coś napiszę, lata płyną. Od czasu do czasu zadzwoni mój niemiecki szwagier i oznajmi śmiertelnie poważnym tonem: „Dziś ukończyłaś czterdzieści cztery lata, moje gratulacje”. „Danke, danke” — mówię kwaśno. Ale wiem, że nie czyni tego przecież z uszczypliwości, tylko takie jest jego zrozumienie świata. Skoro ktoś ukończył pięćdziesiątkę, trzeba mu to koniecznie powiedzieć, żeby wiedział, że i inni wiedzą, z jakiej okazji akurat składają życzenia.

    Uff, jakie to trudne. To są te właśnie różnice kulturowe, których uczę się od ponad dziesięciu lat na monastyrskiej ziemi. Nauka nie idzie w las, powstają nowe wiersze, nowe przemyślenia, które skrzętnie notuję ku pamięci. Czy przybiorą postać książkową — dowiemy się w ciągu następnych 50 lat. Jednym z najbardziej pouczających doświadczeń pre-jubileuszowych było pełne rezygnacji magazynowanie niesprzedanych egzemplarzy moich książek i książeczek w jednopokojowym mieszkanku na Żyrmunach, gdzie poprzednio mieszkałam i nadal od czasu do czasu mieszkam.

    Wygląda na to, że coraz bardziej staję się klasykiem. Klasyk to taki ktoś, o którym wszyscy coś kiedyś słyszeli, ale nikt nie czytał. Po co czytać, kiedy i tak wiadomo, że dobre. „To pani taka młoda?…” — usłyszałam kiedyś (już dawno temu) w Polsce od jakiejś fanki słowa pisanego znad Wilii. Klasyk powinien być staruszką, a najlepiej już nie żyć. „To ty napisałaś? Ty?!” — dziwiła się jedna moja o 14 lat młodsza znajoma, kiedy wspólnie słuchałyśmy „Sinie twoje oczy” w wykonaniu Kapeli Wileńskiej. „A ja myślałam, że to piosenka ludowa… Ja to przecież znam od dziecka!” No tak, w pamiętnym roku 1988, kiedy na fali odrodzenia powstała ta piosenka, znajoma chodziła pewnie do siódmej klasy i starała się wyglądać na dorosłą. Ja już się starać nie musiałam.

    I co dalej? „Nie jubilejcie”, jak napisał kiedyś Majakowski, który podobno nie znosił jubileuszy. Nie omieszkał jednak urządzić własnego 30-lecia pracy twórczej, być może w przeczuciu rychłego końca. Ja przeczuć nie mam, za to mam apetyt na życie. Już wiem, jakie było, ale jestem ciekawa, jakie będzie. I czy z tego życia da się wyprząść kolorową nitkę do następnego wiersza, do kolejnej piosenki — tego też nie wiem. Dlatego zamiast o dużych planach przypomnę tu fragment wywiadu z jakimś znanym piosenkarzem czy sportowcem. „Ile pan ma lat?” „26”. „Jakie ma pan plany?”. „Ukończyć 27”. Nic dodać, nic ująć. Ukończmy wszyscy następny rok życia, a potem pogadajmy.

    Stanisław Tarasiewicz


    Prof. Ryszard Swiackiewicz, dyrektor Szkoły Muzycznej w Nowej Wilejce

    Ryszard Swiackiewicz

    Minione lata oceniam pozytywnie. Wybudowałem dom, zasadziłem drzewka, wychowałem dwóch synów i mam trzech wnuków. Jestem szczęśliwy.

    Jestem dumny ze swoich synów oraz ich osiągnięć. Syn Rajmond jest znanym akordeonistą na Litwie. Wykłada w Akademii Muzyki i Teatru w Wilnie w klasie akordeonu oraz w szkole muzycznej w wileńskich Karolinkach. A jako solista gra z orkiestrami symfonicznymi Litwy i innych krajów, z zespołami kameralnymi. Natomiast syn Waldemar otrzymał stopień magistra ekonomii rolniczej w Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Obecnie zajmuje stanowisko kierownika wydziału w Centrum Informacji Rolniczej przy Ministerstwie Rolnictwa Litwy.

    Moją pasją życiową jest akordeon. Dzisiaj cieszę się, że wszystko, co zdołałem osiągnąć, pomógł mi mój entuzjazm oraz miłość do tego instrumentu. Na nim to przecież można wykonać muzykę ludową, jazzową oraz muzykę oryginalną, którą tworzą kompozytorzy z wielkim zainteresowaniem. Cieszy mnie też ten fakt, że w ciągu wielu lat potrafiłem dokonać, że akordeon zdobył popularność w naszym kraju i są zespoły, które wykonują muzykę akordeonową na wysokim poziomie m.in. poprzez założenie w roku 1978 kwintetu akordeonowego „Concertino”. Z nim zagraliśmy ponad 1000 koncertów w różnych krajach Europy i nawet dwukrotnie zostaliśmy laureatami międzynarodowych konkursów: 1 nagroda i Grand Prix we Włoszech w 1990 roku oraz 1 nagroda w Austrii w roku 1992. Oprócz tego poprzez założenie w roku 1986 Stowarzyszenia Akordeonistów Litwy, a także organizację licznych międzynarodowych festiwali oraz konkursów akordeonowych w Niemczech, Włoszech, Słowacji, Polsce, Rosji, Białorusi, Francji oraz w krajach bałtyckich. Od roku 1997 jestem kierownikiem artystycznym wileńskiej orkiestry akordeonowej „Consona”. Jako profesor prowadziłem master class w wielu krajach europejskich.

    Barbara Chikashua


    Henryk Jankowski, radny samorządu rejonu trockiego, w 2010 roku we wrześniu będzie obchodził jubileusz 70-lecia

    Henryk Jankowski

    Minione lata oceniam jako trudne, ale ciekawe. Wiele było nowego w życiu, zmienił się system polityczny, władza. Nie uniknąłem też błędów. Chociaż, gdybym mógł cofnąć czas, z pewnością szedłbym tą samą drogą. Tyle że, człowiek bogatszy w doświadczenie pewniej kroczy po drodze życiowej. Jeżeli mówimy o ostatnich 20 latach, to muszę stwierdzić, że nowa rzeczywistość wielu ludzi złamała. Szczególnie na wsi. Nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

    Młodym ludziom, Polakom na Wileńszczyźnie życzyłbym wytrwałości i nadziei na lepszą przyszłość. Zdrowia. Nauczyć się żyć i nie wpadać w panikę. Umieć ocenić każdą sytuację. Nawet tą najtrudniejszą. Dziś stoimy w obliczu kryzysu, który pewnie potrwa jeszcze sporo, ponieważ z własnego doświadczenia życiowego i zdobytej wiedzy ekonomicznej wiem, że nie da się opanować kryzysu, zmniejszając wynagrodzenia czy zabierając ludziom emerytury.

    Każdy jubileusz zmusza człowieka do pewnych przemyśleń, refleksji. Uważam, że dziś ludzie są wobec siebie bardziej nieprzychylni, zazdrośni. Czasami nawet cieszą się z biedy sąsiada. Przypominam sobie o wiele trudniejsze, biedniejsze czasy powojenne, lecz w ludziach wówczas istniała radość, życzliwość, wzajemne wsparcie i chęć pomocy.

    Gdybym był proszony o radę, to radziłbym cenić ludzi, umieć do nich dotrzeć, wysłuchać. Nie zawsze to umiemy. Możemy jedynie brać przykład z księży, którzy to potrafią.

    Z czasem wszystko się zmienia. Mam nadzieję, że nasza młodzież, którą może nie zawsze rozumiemy, zachowa te najważniejsze wartości. Jest przecież dobrze wykształcona, ma ogromne możliwości, które, mam nadzieję, odpowiednio wykorzysta.


    Alina Sobolewska


    Józef Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”

    Józef Kwiatkowski

    Przed 20 laty zakładając Stowarzyszenie mieliśmy za cel promowanie szkolnictwa polskiego na Litwie. Dążyliśmy, aby szkoła z polskim językiem nauczania stała się konkurencyjną. Dzisiejsza sytuacja szkół polskich wskazuje, że przez te lata szliśmy i idziemy dobrą drogą i w odpowiednim kierunku. Mimo lat, kiedy władze Litwy były nieprzychylnie nastawione wobec polskiej oświaty, wszelkie trudności udawało się pokonać. Nasze szkoły stały się konkurencyjne. O wysokim poziomie nauczania świadczą wyniki maturzystów, których 75-79 procent trafia na studia wyższe. Kadra naszych nauczycieli każdego roku dokształca się nie tylko w kraju, ale i za granicą. W ciągu tych lat niejednokrotnie próbowano zawężać nauczanie w języku polskim. Jednak polska szkoła pozostała tradycyjną i wszystkie przedmioty są nauczane w języku ojczystym. Polska szkoła to też szkoła współczesna, dlatego musimy nadążać za technologią. Na Litwie mamy ponad 100 szkół polskich. Już 17 z nich korzysta z tablic interaktywnych. Przed kilkoma dniami otrzymaliśmy kolejne 12 tablic. Nie stoimy w miejscu. W dniu dzisiejszym marzymy jedynie o mikrobusach dla uczniów, którzy z powodu reorganizacji placówek nauczania muszą dojeżdżać do szkół, oraz o polskich przedszkolach czy grupach przedszkolnych, aby w szkołach nie zabrakło narybku.


    Ewa Gedris


    Jan Mincewicz, założyciel i wieloletni kierownik artystyczny zespołu ludowego „Wileńszczyzny”, wicemer samorządu rejonu wileńskiego

    Jan Mincewicz

    Pierwsze próby rozpoczęliśmy jesienią 1980 r. Ale historię naszą liczymy od pierwszego występu w maju 1981 r., kiedy to już zaistnieliśmy publicznie, jednocześnie ogłaszając przybraną nazwę. Po 5 latach nazwę naszą zatwierdziło Ministerstwo Kultury Litwy nadając jednocześnie zespołowi miano ,,zespołu ludowego”. Był to tytuł nadawany zespołom wzorowym o poziomie profesjonalnym.

    Dorobek? To temat-rzeka. Do lat 90–tych zespół nie mógł nigdzie wyjechać na Zachód (nawet do Polski), dzieliła żelazna kurtyna. Natomiast otwarty był Wschód. Leningrad, Moskwa, Kijów, Lwów, Mińsk były miastami wielokrotnych naszych występów. W latach 90–tych i później sytuacja się przesunęła o 180 stopni. Otworzył się Zachód. Zespół odwiedził z koncertami wszystkie niemal kraje Europy, dwukrotnie zaliczając również Australię i USA. Ostatnie dwa wojaże: ubiegłoroczny do Australii i tegoroczny po Europie wywarły szczególne wrażenie na członkach zespołu. W roku bieżącym nasz wojaż objął cztery duże kraje Europy: Czechy (Praga), Francję (Reims, Paryż, Lourdes), Hiszpanię (Madryt, Toledo, Montserrat, Barcelona) i Włochy (Mediolan).

    Rok miniony przyniósł nam również pamiętny sukces, gdy na międzynarodowym festiwalu, gdzie brało udział 40 zespołów z całego świata — od Baszkirii po Kanadę — zajęliśmy pierwsze miejsce.

    Nad czym pracujemy obecnie? Nie zbaczamy z obranej przez nas drogi gromadzenia i pielęgnowania naszego rodzimego folkloru. Nie uganiamy się za zmiennymi kaprysami mody.

    Moniuszko na pewno miał rację, gdy pisał: „To co narodowe, krajowe, co jest echem dziecięcych naszych przypomnień, nigdy mieszkańcom ziemi, na której się urodzili i wzrośli, podobać się nie przestanie”. Bo właśnie z twórczości ludowej, jak z potężnych korzeni, wyrosła cała nasza narodowa kultura, która stanowi o naszej tożsamości.

    Życzymy wszystkim Czytelnikom pomyślności w Nowym Roku, a chętnych zapraszamy do naszego zespołu.

    Helena Gładkowska


    Regina Pakalnis, redaktor polskiej audycji Litewskiego Radia

    Regina Pakalnis

    Na pierwszym miejscu chyba zawsze były podróże. Pięć lat pracowała w ówczesnym „Inturyście”. Nie ukrywa, że bardzo wówczas dużo zwiedziła. I to chyba wówczas zaraziła się tym bakcylem podróżniczym.

    Życie jednak wniosło swoją poprawkę. Dziś Regina Pakalnis ma już 30 letni staż pracy w radiu. To nie był przypadek, to była jej druga miłość.

    — Pierwsze lata oczywiście były trudne, ponieważ zaczynaliśmy od taśm, trudnego montowania. Dziś mamy całkowicie nowoczesną technikę i to znacznie ułatwia pracę — przypomina swoje pierwsze lata pracy pani Regina.

    Jak sama mówi, radio bardzo wciąga. Na co dzień zdarzają się różne tematy i czasem nie zawsze te, które „leżą” na sercu, ale pani Regina do wszystkiego podchodzi z ogromną odpowiedzialnością. Najbardziej jednak lubi tematy kulturalne i rozmowy z ludźmi, szczególnie ze wsi. Twierdzi, że w tych ludziach jest bardzo dużo mądrości ludowej, dobroci i serca i że to właśnie oni w wielu wypadkach zachowali do dziś ładny język polski.

    Pani Regina ma jeszcze kilka „słabostek” — syn Daniel, własny ogródek, kuchnię. Daniel jest już studentem, studiuje ekonomikę. Rozpoczynał w Warszawie, ale teraz się przeniósł do Wilna na filię Uniwersytetu Białostockiego, gdyż nie wyobraża sobie życia bez tego miasta.

    A jako największe z ostatnich wydarzeń, pani Regina uważa pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Jak sama mówi, to ogrom niepowtarzalnych przeżyć.
    W wolnych chwilach pani redaktor sadzi kwiatki w ogródku, uprawia warzywa, a jesienią pasjonuje się robieniem różnego rodzaju przetworów. Dzięki temu, prze całą zimę podejmuje gości i częstuje przeróżnymi własnymi wyrobami, przetworami i ciastami. Poza tym to wspaniała, pogodna i miła koleżanka.

    Julitta Tryk


    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Prezentacja książki „Tak teraz postępują uczciwi ludzie. Polacy z Wileńszczyzny ratujący Żydów”

    W wydarzeniu wzięła udział autorka książki, Ilona Lewandowska, Danutė Selčinskaja, kierowniczka projektu upamiętnienia ratujących Żydów Muzeum Historii Żydów im. Gaona Wileńskiego oraz przedstawiciele wydawcy, czyli Instytutu Polskiego w Wilnie. Wydarzenie rozpoczęło się od projekcji filmu „Świat Józefa”, który opowiada historię...

    Laurynas Kasčiūnas nowym ministrem obrony Litwy. Wśród priorytetów reforma poboru

    Prezydent ocenił kandydaturę Nominacja Kasčiūnasa została przedłożona prezydentowi przez premier Ingridę Šimonytė w zeszłym tygodniu, a głowa państwa powiedziała, że chce ocenić informacje dostarczone przez służby na temat kandydata.Arvydas Anušauskas, który do tej pory pełnił funkcję ministra, podał się do...

    Centrum Kultury Samorządu Rejonu Solecznickiego zaprasza na koncert chóru „Res Musica” z Gryfina

    Chór też zaśpiewa podczas nabożeństwa. Chór „Res Musica” w Gryfinie działa od 23 lat. Występował w kraju i za granicą. W swoim dorobku posiada złote, srebrne i brązowe dyplomy zdobyte na festiwalach i w konkursach chóralnych. Założycielem i pierwszym dyrygentem...

    Wiec w Wilnie w obronie oświaty [GALERIA]

    Więcej na ten temat w kolejnych numerach magazynu i dziennika „Kuriera Wileńskiego”. Fotodokumentację z wiecu organizowanego przez ZPL przygotował nasz fotoreporter, Marian Paluszkiewicz.