Więcej

    Blef po litewsku

    Czytaj również...

    W Puńsku litewskie napisy są czymś naturalnym Fot. archiwum

    Do oddalonego zaledwie kilka kilometrów od granicy polsko-litewskiej Puńska wjeżdża się krętą, wąską, asfaltową drogą.

    Miasteczko zdaje się być ukryte pomiędzy leśnymi pagórkami. Droga to wznosi się, to opada. Krajobraz charakterystyczny dla Sejneńszczyzny. W połowie drogi na kolejne wzniesienie — zielona tablica informacyjna z nazwą miejscowości w języku polskim i litewskim: Puńsk-Punskas.

    Puńsk, stolica polskich Litwinów i okoliczne ziemie w średniowieczu zamieszkałe były przez plemiona jaćwieskie. Litwinów w tych okolicach początkowo nie było. Najazdy sprowadzonych przez księcia Konrada Mazowieckiego Krzyżaków doprowadziły do całkowitego wyniszczenia plemion jaćwieskich, o istnieniu których świadczą dziś jedynie liczne w północno-zachodniej części województwa podlaskiego nazwy miejscowe oraz nazwy rzek i jezior.

    Dopiero w połowie XV w. w ramach kolonizacji i zaludniania ziem prowadzonych przez króla Kazimierza Jagiellończyka w okolice dzisiejszego Puńska przybyli rolnicy Dzukowie z okolic Merecza (lit. Merkinė), znad jeziora Punia, przynosząc ze sobą także nazwę miejscowości.

    Dzisiejszy Puńsk, mimo iż kiedyś posiadał prawa miejskie, pozostaje cichą, spokojną, zdawałoby się niczym niewyróżniającą się wsią. Kościół z końca XIX w., niewielki rynek, postsocjalistyczny sklep spożywczo-przemysłowy pomiędzy pamiętającymi II wojnę żydowskimi domami.

    Drewnianego rzeźbionego słupa z napisem wyłącznie po litewsku Punskas trudno nie zauważyć Fot. archiwum

    Ponad 75 procent mieszkańców miejscowości stanowią Litwini. Polska, w odróżnieniu od Litwy, przestrzega postanowień Europejskiej Konwencji Ramowej o Ochronie Praw Mniejszości Narodowych. Wywieszenie tablicy z litewską nazwą ulicy jest czymś tak naturalnym, że nikt praktycznie nie zwraca już na to uwagi.

    „Powiesiliśmy już dawno i wisi. Ksiądz namawiał w kościele. Sąsiad, też Litwin, nie powiesił i też dobrze. Demokracja jest. Każdy robi jak uważa. My chcieliśmy to mamy” — odpowiada zapytany przy wiejskim barze „Pabas Omega” mieszkaniec Puńska.

    Jeszcze nie tak dawno litewskie media, biorące aktywny udział w swoistej nagonce na litewskich Polaków w związku z ich żądaniami rozwiązania kwestii pisowni nazwisk i nazw miejscowych, publikowały artykuły o nieporównywalnie gorszej pod tym względem sytuacji Litwinów w Polce. Rzekomy brak litewskich napisów w Puńsku miał kwestionować podstawę działań Polaków w rejonach wileńskim i solecznickim. Dwujęzyczne polsko-litewskie tablice z nazwami ulic na domach, miejscowości na obsługiwanych przez firmę autobusową „Irzimas” trasach, dwa polskie słowa na budynku sklepu w Awiżeniach — doprowadzały do białej gorączki nastawionych bardziej radykalnie i nacjonalistycznie litewskich konserwatystów.

    Tymczasem — wbrew zapewnieniom litewskich mediów — sytuacja za miedzą jest zupełnie inna. Analogiczna na Wileńszczyźnie byłaby nie do pomyślenia i dostarczyłaby panom Lapinskasowi i Songaile tematów na niejeden artykuł czy wypowiedź. Trudno bowiem wyobrazić sobie, przynajmniej w obecnych warunkach, polski napis Soleczniki czy Mejszagoła w centralnym punkcie tych miejscowości. Drewnianego rzeźbionego słupa z napisem Punskas (napis wyłącznie po litewsku) na puńskim rynku trudno nie zauważyć. Tak samo jak jedynie (!) litewskich nazw ulic na niektórych domach, czy też litewskiego ogłoszenia o kursach na prawo jazdy organizowanych w Sejnach i Suwałkach.

    Na dwujęzyczne napisy na sklepie nikt się nie oburza Fot. archiwum

    „Demokracja jest” — jak słusznie zauważył mój rozmówca. Każdy robi jak uważa. I ma do tego prawo. Na umieszczone obok siebie napisy „Sklep” i „Parduotuvė” z pewnością nikt, oprócz przyjeżdżających do Puńska turystów, nie zwraca uwagi. Szkoda tylko, że nie wybiorą się do Puńska walczący o jednakowe traktowanie mniejszości narodowych litewscy politycy, publicyści i dziennikarze. Z pewnością nie mają na to czasu, bo Polacy na Wileńszczyźnie są zbyt aktywni, a opinię publiczną trzeba przecież o wszystkim informować. Siedzą zatem i piszą o dyskryminacji Litwinów w Polsce, o zamykaniu litewskich szkół i walce z litewszczyzną w Puńsku. Mydlą oczy swym czytelnikom, opinii publicznej, fundując im w ten sposób swoisty blef po litewsku.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Kto tak naprawdę rzucił na kolana Krzyżaków

    Jak wszyscy wiemy, przed 600 laty „poczałasia walka korolu polskomu Władyłsawu Jagoyłu...

    Czy ukaże się kontynuacja książki Vladasa Drėmy „Dingęs Vilnius”

    W 1991 roku ukazało się wiekopomne dzieło wybitnego wileńskiego historyka sztuki (...)

    Dla tych, którzy wierzą w bajki

    „Jeśli chcesz ośle, by pies kochał ciebie, kochajże ty psa…”.

    Na więzienną nutę

    Prezydent Dalia Grybauskaitė w towarzystwie ministra sprawiedliwości (...)