Więcej

    Wilno w Warszawie – osiedle przyszłości

    Czytaj również...

    Osiedle Wilno — miasto perspektyw — na razie całe tylko na planszy Fot. Jerzy Karpowicz

    Mimo że w budowanym na warszawskim Targówku Elsnerowie w bliskim sąsiedztwie Zacisza osiedlu noszącym nazwę grodu Giedyminowego — Wilno — na razie jeszcze nikt nie mieszka, tym niemniej w ubiegłą sobotę było tu ludno, wesoło i tak bardzo serdecznie po wileńsku.

    Zresztą, jak mogło być inaczej, jeżeli to w tym miejscu po raz pierwszy przebiegał Jarmark Wileński. Jarmark, na którym, jak i przystało, można było nabyć serca kaziukowe, palmy i inne różności, które tu do Warszawy przywieźli twórcy ludowi Wileńszczyzny.

    Przywieźli też melodie wileńskie, które w ciągu trwania Jarmarku prezentowały dwie kapele — Wileńska oraz Świętojańska.

    Inicjatorzy i organizatorzy przeprowadzenia takiego jarmarku — Dom Development S.A., wiodący deweloper na polskim rynku — zatroszczyli się o to, by cała ekipa wileńska (czterdzieści osób) miała zapewniony nocleg, wyżywienie oraz doskonale przygotowane stragany, gdzie mogliby swoje cudeńka rozłożyć.

    Pogoda w tym dniu dopisała — po deszczowym i dosyć chłodnym piątku sobota zaskoczyła słońcem.

    Radosław Bieliński, specjalista ds. komunikacji Dom Development, opowiedział dziennikarzom o tym osiedlu przyszłości oraz zaprezentował jedno z już wykończonych mieszkań. Trzypokojowe mieszkanie jest zapięte na ostatni guzik — z dwiema łazienkami, sanitariatami. I jak dowiedzieliśmy się, ceny, jak na Warszawę, nie są tu zbyt wygórowane — w granicy 6-7 tysięcy złotych za metr kwadratowy.

    No, ale zostawmy mieszkanie, a przenieśmy się do tego czasu, kiedy pomysł się rodził, czyli do idei nazwania tego osiedla Wilnem.

    „Sama idea nadania nazwy dla nowo budującego się osiedla nie jest przypadkowa — rozpoczyna Bieliński. — Wilno to mała ojczyzna największych spośród wielkich Polaków. Z tym miastem związani byli m. in. Adam Mickiewicz, Stanisław Moniuszko, Piotr Skarga czy Józef Piłsudski — osoby, które wniosły znaczący wpływ na rozwój naszej kultury, sztuki oraz świadomości narodowej Polaków.

    Dlatego też planując na historycznej trasie Kolei Warszawsko-Wileńskiej nowe osiedla Dom Development S.A. zaplanował budować osiedle inne niż wszystkie — nowe Wilno” — mówi Bieliński.

    Dlatego to przedstawiciele tej firmy wybrali się na wycieczkę do Wilna, by jeszcze raz przewędrować jej starymi ulicami i zaułkami, nazwy których nadane zostaną nowoczesnym ulicom, które już są widoczne.

    Trochę luzu ma Kapela Świętojańska. Dobry humor jej członkowie mieli i na scenie, i przy stole Fot. Jerzy Karpowicz

    A Plac Ratuszowy przeszedł swoisty chrzest, albowiem to właśnie tu trwał całą sobotę Jarmark Wileński.

    Jak zaznaczyliśmy powyżej, domy nie są jeszcze zamieszkane, pierwsi lokatorzy wniosą do nich w końcu roku bieżącego. Ale na frontonach niektórych domów widać już ogromne płaskorzeźby z widokiem fragmentów Zarzecza, góry Bouffałowej.

    Małgorzata Bruss, artysta plastyk, architekt wnętrz oraz Jarosław Zieliński, historyk sztuki, są tymi, którzy troszczą się o nadanie wileńskiego kolorytu tej dzielnicy.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    — Po raz pierwszy realizuję taki pomysł — tworzę te płaskorzeźby, które upiększą budynki — mówi pan Jarosław. — Jestem zaszczycony, że to właśnie do mnie firma zwróciła się z taką propozycją. Cieszę się z pierwszych „kroków”, jakie widać na pierwszych już budynkach.

    Pani Małgorzata jest pod wrażeniem Wilna, które właśnie z przedstawicielami firmy odwiedziła. Jak mówi, spacerując np. zaułkiem Bernardyńskim myślała, jaki najbardziej charakterystyczny moment utrwalić na płaskorzeźbie.

    O dzielnicy można dużo, bo zapowiada się bardzo atrakcyjnie i na pewno się przyczyni do dynamicznego rozwoju prawobrzeżnej części Warszawy oraz odmieni jej estetykę. Inspirowana wileńską zabudową nowoczesna architektura znajdzie wyraz w oryginalnych detalach, małych subtelnych formach oraz rozplanowaniu placów i skwerów.

    Aktualny miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zakłada realizację w tym rejonie ponad 5000 mieszkań. W pierwszych blokach — Zarzecze oraz Wilenka — zaplanowano 130 mieszkań.

    Sercem całego osiedla będzie Plac Ostrej Bramy z kawiarniami i sklepami, systemem fontann, nastrojową aranżacją kwiatową, ławkami oraz wyszukaną zielenią. Połączy się on szerokim, zadrzewionym bulwarem z planowaną stacją kolejową Warszawa Zacisze-Wilno.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Osiedle Wilno to wyjątkowa i kameralna inwestycja, z 3-piętrowymi, nowoczesnymi budynkami. Najmniejsze mieszkanie to mieszkanie jednopokojowe o powierzchni 32 m2, natomiast największe to czteropokojowe mieszkanie o powierzchni 75 m2.

    Powstaną tu liczne lokale usługowe, w których znajdą się sklepy, fryzjernia, apteka, restauracja, a także inne usługi, które są niezbędne do codziennego funkcjonowania.

    Ale oczywiście najpoważniejszymi akcentami będzie prawie 100 tablic upamiętniających wielkich Polaków, rozpoczynając od Piłsudskiego.

    Niektóre z nich są już wmurowane w kostkę na Placu Ratuszowym, nic więc dziwnego, że twórcy ludowi z Wileńszczyzny nawet swe krzesła poprzesuwali, by ich nie przesłonić, bo przecież to dla nas nazwiska prawie święte.

    Tak samo jak dla wielu, którzy w tym dniu jarmark odwiedzili, takimi słowami są Wilno i Wileńszczyzna. Bo co tam kryć, wielu ludzi na takie jarmarki przychodzi po prostu po to, by porozmawiać, by spotkać się ze swą rodziną, by utulić tę odwieczną tęsknotę, którą całe życie w swych sercach noszą. Za miastem młodości, krajem dzieciństwa.

    Edward Pergoł nie jest wilniukiem, tym niemniej Wilno i te strony w sercu ma. Jego żona Elżbieta z okolic Malat pochodzi. Jak mówi pani Elżbieta, kilka razy była w Wilnie, a jej ojciec jeździł tam bodajże co roku, nie mógł zapomnieć ani piosenek tutejszych, ani tej śpiewnej wileńskiej mowy.

    Ojciec pani Wandy Sikory-Łady pochodził z Mazowsza, ale jej mama — wilnianka. Poznali się w Wilnie i tam mieszkali do wojny. Ojciec od razu chciał wrócić do kraju, ale mama i babcia nie zechciały. Ale kiedy ojciec umarł, przenieśli się do Polski, jak gdyby wypełniając wolę zmarłego. Miłość do wszystkiego co wileńskie przekazali rodzice dla niej, ona — dla swych dzieci.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Dla pani Zofii Dusińskiej, jak też jej brata Tadeusza Borkowskiego taki jarmark jest podwójną okazją spotkania z kuzynką, m. in. naszą koleżanką redakcyjną Jadwigą Podmostko oraz obejrzenia wszystkiego, co wileńskie.

    Rodzina Borkowskich przed wojną mieszkała w Wilnie przy ulicy Werkowskiej. Tego domu dzieciństwa od dawna nie ma.

    Pani Zofia była najmłodsza z trójki dzieci (najstarsza Anna mieszka obecnie we Wrocławiu). Miała dopiero cztery lata, kiedy cała ich rodzina wyjechała do Polski i zamieszkała we Wrocławiu. Tym niemniej zna Wilno doskonale, albowiem wiele lat jako kierowniczka działu reklamy w firmie „Budimex” pracowała. I z tej racji często w Wilnie była. To właśnie dzięki „Budimexowi” w Wilnie odnowiony został gmach nuncjatury, filharmonii i wiele innych budynków.

    Ale jak mówi pani Dusińska, najbardziej rozkochana w Wilnie jest ich siostra Anna, która nie zważając na wiek (81 lat) każdego roku do Wilna nie tylko sama przyjeżdża, ale przywozi też siostrzenicę, by przekazać jej tę miłość do miasta nad Wilią.

    Pan Tadeusz Borkowski był starszy od Zosi o sześć lat. W Wilnie ukończył I klasę w języku litewskim, tu uczęszczał na prywatne komplety.

    Doskonale pamięta, kiedy ich dom zbombardowano, pamięta też, jak jego małego naówczas chłopca ojciec niósł na rękach aż do Drogi Krzyżowej, gdzie się ukrywał. Potem wkroczenie wojsk radzieckich, no i wyjazd do Polski. Tak się ułożyło, że i on i jego siostra Zosia swoje życie z Warszawą po założeniu rodzin powiązali. Pan Tadeusz oczywiście Wilno i żonie Krystynie pokazał, ale jak mówią oboje, teraz raczej podróżują na kanapie, oglądając w telewizji widoki tego czy innego kraju — przypominając co zwiedzili.

    Takich spotkań przy straganach było mnóstwo. Ba, nawet ci, co nigdy dotąd w Wilnie jeszcze nie byli (a takich spotkaliśmy bardzo mało) obiecali sami sobie, że koniecznie się wybiorą. Bo tak im się spodobały występy naszych artystów, tak im się spodobały pogaduszki Wincuka (Dominika Kuziniewicza), a co dopiero mówić o chlebie razowym, kindziuku i innych specjałach, jakie mieli okazję tu nabyć.

    Nic więc dziwnego, że zarówno oni, jak też my nie mówimy „do widzenia”, a „do spotkania za rok”, bo sądzimy (a zapowiedzieli to organizatorzy), że Jarmark Wileński stanie się tradycyjny.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Syty głodnego nie zrozumie

    Nierówność społeczna na Litwie kłuje w oczy. Na 10 proc. mieszkańców Litwy przypada zaledwie 2 proc. ogólnych dochodów, a na 10 proc. najbogatszych – 28 procent. Kraj nasz znalazł się w sytuacji krytycznej i paradoksalnej, i z każdym rokiem...

    Wzruszający wieczór poświęcony Świętu Niepodległości Polski

    Niecodziennym wydarzeniem w życiu kulturalnym Wilna był wieczór poświęcony Narodowemu Świętu Niepodległości, obchodzonemu corocznie 11 listopada dla upamiętnienia odzyskania po 123 latach przez Polskę niepodległości. Wieczór ten odbył się w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Mogą żałować ci, którzy w...

    Superodważni i uczciwi

    Trudno doprawdy zrozumieć człowieka, który cztery lata widzi niegospodarność, szafowanie pieniędzmi, skorumpowane stosunki między kolegami, widzi... i nic nie robi. Na nic się nie skarży, nie narzeka. Aż dopiero teraz, kiedy z tej „niewoli” się wydostał (a dokładnie wyborcy...

    Zamiast zniczy — piękna obietnica

    Minęły święta, a wraz z nimi cmentarze zajaśniały tysiącem migocących światełek naszej pamięci o tych, co odeszli, co byli dla nas tak bliscy. W przededniu Dnia Wszystkich Świętych Remigijus Šimašius, gospodarz Wilna wraz z liczną świtą urzędników, pracowników odpowiedzialnych za...