Melodie dynamicznej makareny i kucających kaczuszek zabarwione dziecięcym gwarem i śmiechem donosiły się w środowe popołudnie z mieszczącej się w wileńskich Justyniszkach Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II. To tu, w Międzynarodowy Dzień Dziecka, odbył się finał już trzynastego konkursu fotograficznego naszego dziennika „Moje dziecko w obiektywie”.
„Tu jestem ja! Zobaczcie!”, „Mamo, mamo — to moje zdjęcie!” — z nieukrywaną dziecięcą radością wykrzykiwały kolejno maluchy podchodzące do firmowego szyldu „Kuriera Wileńskiego” upiększonego wspaniałymi, kolorowymi zdjęciami finalistów konkursu. „A to nasza księżniczka…”, „Patrzcie, to nasze maleństwo!” — z dumą mówili rodzice i dziadkowie odnajdując swoje pociechy na szyldzie.
— W tym roku rodzice i dziadkowie byli nadzwyczaj aktywni. Do redakcji napłynęło blisko 200 zdjęć. Jak wiadomo, nieładnych dzieci nie ma, dlatego komisja miała nie lada zadanie i musiała sporo się natrudzić, żeby wybrać najlepsze zdjęcia — powiedział redaktor naczelny „Kuriera Wileńskiego” Robert Mickiewicz.
Spośród wszystkich tych zdjęć ze ślicznymi dziecięcymi buźkami, niepowtarzalnymi i uroczymi, komisja, która się zebrała w połowie maja, wybrała te najbardziej zabawne i oryginalne, w sumie 58, bo tyle lat w tym roku będzie obchodzić nasza gazeta.
W środowe popołudnie na święto przybyli wszyscy finaliści. Pięknie wystrojeni i rozbawieni. Nie zabrakło, oczywiście, również tegorocznego faworyta (a raczej faworytki) naszych czytelników w konkursie „Dziecko Czytelników”,
A wszystkim maluchom towarzyszyli ich najgorliwsi kibice — rodzice, babcie i dziadkowie, którzy to dbają o to, by ich pociechy znalazły się na łamach „Kuriera”.
Nie zabrakło nawet tych najmniejszych, zaledwie kilkumiesięcznych pociech.
Jeden z najmłodszych finalistów, 9-miesięczny Mateuszek Godowszczykow z wielkim zainteresowaniem oglądał całe to miłe zamieszanie na dziedzińcu szkolnym w bezpiecznych ramionach taty. Przyjechał tu z rodzicami z podwileńskich Jaszun. Radkowi Gincowi z Wilna towarzyszyli nie tylko rodzice, ale również dwie babcie i 11-miesięczny braciszek.
— To był pomysł babci Janiny, żeby wysłać zdjęcie do gazety. Namawiała już nas wcześniej, ale „dojrzeliśmy” tylko teraz — śmieje się młoda mama. Jak mówi, które zdjęcie wysłać do redakcji naradzali się całą rodziną, ale to tato ostatecznie dokonał wyboru.
Rozkosznie i bezpiecznie w opiekuńczych ramionach mamy czuł się kolejny nasz finalista, zaledwie 5-miesięczny Ewald Dulko z Wilna. Jak powiedziała jego mama, Iweta, wyboru zdjęcia do „Kuriera” (z licznych albumów rodzinnych!) dokonało całe „konsylium” rodzinne. A było ono niemałe, bo maleńki Ewald ma nie tylko babcie i dziadków, ale również prababcię i nawet praprababcię.
Na wszystkich młodocianych bohaterów łamów „Kuriera” czekały nie tylko atrakcyjne nagrody, ale również wspaniała zabawa, bo na dziedziniec szkolny zawitała… przepiękna bajeczka ze szkolnej półeczki. A opowiadać bajkę nauczycielce muzyki Alinie Judyckiej pomagała śliczna, jasnowłosa Gabrielka.
Na początku do akcji wkroczyła dobra wróżka… Obudziła swoich pomocników — elfów. Robiły one same dobre uczynki i wszystkim pomagały. Roztańczone duszki kwiatowe zaprosiły do wspólnej zabawy dzieciaki z widowni.
Aż tu nagle się zjawiła zła wróżka! Ze swoimi pomocnikami, złymi duszkami. A te tylko się kłóciły i biły. Jak nie dniem, to nocą!
Ale koniec bajki był szczęśliwy. Zła wróżka już nie była taka zła i pozwolono jej — razem ze swoimi duszkami — zamieszkać w krainie dobrej wróżki.
Rozochocona dzieciarnia tańczyła w rytm dynamicznej makareny i kucanego tańca kaczuszek. Każdy taniec był nagradzany gromkimi brawami najwdzięczniejszej na świecie widowni — bo najbliższych ludzi.
Jak powiedziała Janina Wysocka, dyrektor szkoły, zabawa dla dzieci odbyła się dzięki ogromnemu zaangażowaniu nauczycielek.
— Chodziło nam o to, by wciągnąć do zabawy jak najwięcej dzieci. Najważniejsze, by zapamiętały święto na długo. Jestem bardzo wdzięczna swoim energicznym i pełnym pomysłów pracownikom — wicedyrektor Irenie Szostak, która prowadziła święto, i nauczycielce muzyki Alinie Judyckiej. Bardzo się przyczyniły do zorganizowania zabawy nauczycielki klas początkowych Monika Bogdziewicz, kierowniczka naszego kółka tańca współczesnego i Beata Subotowicz, która prowadzi teatrzyk szkolny — nie szczędziła słów pochwały dyrektor.
Jak wyznała, zabrakło jedynie rady pana Zbyszka… Niestety, w tym roku konkurs odbywał się bez jego pomysłodawcy i długoletniego organizatora, śp. Zbigniewa Markowicza, kierownika działu promocji „Kuriera Wileńskiego”, który odszedł tuż przed świętami wielkanocnymi, a który od pierwszych edycji konkursu czuwał nad jego przebiegiem. Funkcje te przejął dyrektor działu reklamy naszego dziennika Andrzej Podworski.
Tymczasem choć zabawa była naprawdę udana — o czym świadczyły roześmiane buźki dzieciarni — maluchy z niecierpliwością czekały na najważniejszy moment — zapowiadane prezenty. Dzięki hojnym sponsorom (z których wielu jest z naszym konkursem od wielu lat), każdy finalista mógł się cieszyć naraz kilkoma nagrodami. Żaden nie został również bez smakowitych słodyczy. A wspaniali artyści otrzymali dodatkowo… honorarium. Redaktor naczelny wręczył im duży kosz z cukierkami.
Nagroda czekała również na faworytkę konkursu „Dziecko Czytelników”. Aż 119 głosów z 400 otrzymała w tym roku 10-letnia Ewa Szuszkiewicz. Notabene — wnuczka wieloletniej zastępczyni redaktora naczelnego „Kuriera Wileńskiego” Krystyny Adamowicz. Jak powiedziała Ewa, jej zdjęcie w gazecie było dla całej rodziny wielką niespodzianką!
— Bardzo cieszę się, że moje zdjęcie komisji się spodobało. Ale to dziadek wybrał zdjęcie w tajemnicy i wysłał do gazety Chciał nam wszystkim sprawić miłą niespodziankę. No i zrobił! — nie ukrywała radości faworytka konkursu „Dziecka Czytelników”, a jednocześnie finalistka konkursu „Moje dziecko w obiektywie”.
Teraz Ewa, jak wyznała, żyje już myślami o wakacjach, które zamierzają z mamą spędzić nad morzem.
Z kolei redakcja „Kuriera Wileńskiego” wszystkim finalistom życzy wesołych i treściwych wakacji i jeszcze raz gratuluje zwycięstwa w konkursie!