Więcej

    Skorumpowane media trzymają za gardło świat polityki i biznesu Litwy

    Czytaj również...

    Litewscy politycy doskonale wiedzą, że bezwzględne media mogą ich nie tylko wynieść na piedestały polityki, ale też doszczętnie zniszczyć, nieraz na zamówienie konkurentów Fot. Marian Paluszkiewicz

    Litewskie media są wśród najbardziej skorumpowanych na świecie, co zagraża zagranicznym inwestycjom w tym kraju — tak wynika z depeszy Ambasady Stanów Zjednoczonych w Wilnie opublikowanej przez portal WikiLeaks.

    Dokument „Lithuania’s corrupt media hurts everyone, including U.S. businesses”, który zawiera klauzulę „poufne do 2017 roku” opublikował portal WikiLeaks. Upublicznił notatkę norweski dziennik „Aftenposten” i należąca do tej samej grupy medialnej litewska gazeta „15 min”.

    Chociaż notatka ta została sporządzona przez pracownika amerykańskiej placówki w 2008 roku i odnosi się do faktów z poprzednich dwóch lat, to zdaniem ekspertów, opisana w niej sytuacja jest nadal aktualna, a przedstawionymi w niej faktami powinna zająć się prokuratura.

    — Dziś ta sprawa jest jak najbardziej aktualna — mówi „Kurierowi” Dainius Radzevičius, prezes Zrzeszenia Dziennikarzy Litwy. Jak wyjaśnia, sprawa, o której nieoficjalnie mówi się od dawna, została wreszcie udokumentowana, więc należy ją dokładnie zbadać.

    Tymczasem, jak wynika z reakcji na publikację  WikiLeaks, na Litwie niezbyt kogokolwiek interesują sensacje zawarte w poufnym dokumencie ambasady USA, a tym bardziej nie wiadomo, kto chciałby zweryfikować te sensacje.

    Jak wynika bowiem z naszych ustaleń, największe litewskie media zignorowały sprawę notatki, o której, oprócz „15 min”, informację zamieścił jedynie portal DELFI. Ta „nieuwaga” może wynikać też stąd, że w ujawnionym dokumencie mówi się właśnie o korupcji w największych i najbardziej wpływowych mediach litewskich stanowiących część imperiów kapitałowych litewskich oligarchów często też związanych ze światem polityki. Nie można więc wykluczyć, że ze względu na to powiązanie politycy również, wydaje się, „nie dostrzegli” opublikowanej notatki Ambasady Stanów Zjednoczonych. Niektórzy przedstawiciele władz w rozmowie z nami nieoficjalnie tłumaczą, że sprawa została dostrzeżona, jednak politycy nie chcą inicjować jej weryfikowania, gdyż byłoby to źle odebrane przez opinię publiczną i same media. Toteż ani prezydent Dalia Grybauskaitė, ani przewodnicząca Sejmu Irena Degutienė nijak nie odnieśli się do sensacji WikiLeaks na temat korupcji i bandyckich praktyk niektórych redakcji litewskich gazet. Jedynie premier Andrius Kubilius powiedział w wywiadzie dla radia publicznego, że sprawy korupcji w mediach nie należy „pozostawiać bez uwagi”.

    — Sprawa przejrzystości czwartej władzy i walki z korupcją tam, czyli w mediach, niestety, do dziś nie znajduje należytej uwagi ze strony litewskiej opinii publicznej. Stąd nasuwa się wniosek […], że to jest ważny sygnał dla nas, iż również tego tematu nie możemy pozostawić bez uwagi — oświadczył Andrius Kubilius.

    Jego doradca, Virginijus Valentinavičius, w rozmowie z „Kurierem” wyjaśnia, że niejednokrotnie podejmował temat korupcji w mediach jeszcze zanim ukazała się publikacja w WikiLeaks. Ale, jak zaznaczył doradca, wciąż nie ma szerszej dyskusji na ten temat.

    Zdaniem Valentinavičiusa, inicjatywa powinna wychodzić z samych środowisk dziennikarskich i ich instytucji samoregulacji.

    Tymczasem, jak mówi nam Liudas Dapkus, redaktor naczelny gazety „15 min”, która opublikowała za „Aftenposten” notatkę amerykańskich dyplomatów, informacją zawartą w notatce powinny zająć się organy ścigania. Te zaś mówią nam, że zajmą się i owszem, ale ktoś musi złożyć zawiadomienie w tej sprawie.

    — Prokuratura stale monitoruje media i  jest nam znana treść publikacji w „15 min” i innych mediach dotyczące dokumentu z WikiLeaks. Prokuratura nie może jednak wszcząć postępowania w tej sprawie z własnej inicjatywy, a tylko na podstawie zawiadomienia. Toteż, jeśli takie zawiadomienie wpłynie do nas, to śledztwo bez wątpienia zostanie przeprowadzone — wyjaśnia nam Rita Stundienė, rzecznik biura prasowego Prokuratury Generalnej. Rzecznik poinformowała również, że do czasu rozmowy z nami prokuratura nie otrzymała żadnego zawiadomienia w sprawie doniesień WikiLeaks.

    Tymczasem z notatki dyplomatycznej Ambasady Stanów Zjednoczonych wynika, że litewskie media są mocno skorumpowane, a ich właściciele szantażują przedsiębiorców, wymuszając haracz oraz mają duże wpływy polityczne i biznesowe.

    W notatce odnotowuje się też, że „instytucje nadzoru medialnego na Litwie są bezsilne, a politycy niezadowoleni jedynie z tego, że zbyt drogo muszą płacić za przychylne im artykuły” w skorumpowanych mediach.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Jak czytamy w notatce, sformułowanie to oparte jest na informacji uzyskanej od przedstawicieli politycznych partii oraz władz, w tym też Kancelarii Premiera.

    Jeden z przedstawicieli litewskiej Partii Pracy, którego nazwiska nie ujawniono, w rozmowie z amerykańskim dyplomatą przyznał, że za artykuł w największym dzienniku „Lietuvos rytas” musiałby zapłacić 25 tys. litów. Polityk jednak nie skarżył się, a tylko ubolewał, że artykuł dla polityka z konkurencyjnej Partii Socjaldemokratów kosztowałby w tym dzienniku 5 tys. litów.

    Najwięcej jednak uwagi w raporcie poświęca się funkcjonowaniu podobnych praktyk w dzienniku  „Respublika”, który, jak stwierdza się w notatce: „zajmuje się jawnym wymuszaniem haraczu”.

    W raporcie mówi się, że szef litewskiego przedstawicielstwa amerykańskiej firmy „Pfizer” Raimundas Voiška twierdzi, że przed kilku laty otrzymał propozycję, iż za 1 milion litów „Respublika” zniszczy konkurentów jego spółki. Voiška odrzucił propozycję. Wkrótce w „Respublice” ukazały się artykuły o zgonach w wyniku zażycia preparatu Viagra, który produkuje „Pfizer”, a także wiele innych negatywnych materiałów zarówno o samym Voišce, jak też o kierowanej przez niego firmie.

    W notatce opisuje się też inny przykład „wymuszania haraczu”, kiedy po tym, jak przedstawicielstwo „Mercedes Benz” zrezygnowało z reklamy w „Respublice” w kontrolowanych przez „Respublikę” mediach pojawiły się artykuły o tym, że samochody „Mercedesa” są jedne z najbardziej niebezpiecznych.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    W raporcie mówi się też, że niektóre firmy muszą co roku płacić dla gazety haracz za spokój. Raport cytuje też słowa Viliusa Kavaliauskasa, dziennikarza, doradcy byłego premiera Litwy Gediminasa Kirkilasa, który twierdzi, że na Litwie trzeba kupić sobie prawo do tego, aby nie być atakowanym. I choć dla „15 min” Kavaliauskas nie potwierdził tej wypowiedzi, to jednak w rozmowie z „Aftenposten” nie był już tak kategoryczny i nie krył irytacji w sprawie sytuacji z litewskimi mediami.

    Z kolei Liudas Dapkus, redaktor „15 min” mówi nam, że nie boi się ataków na jego gazetę ze strony ugrupowań medialnych wspomnianych w raporcie WikiLeaks.

    — Zresztą nie jest to nasza informacja, lecz pochodząca z „Aftenposten”. Aczkolwiek, jeśli do jakichkolwiek ataków doszłoby, to uwiarygodniałoby informację zawartą w raporcie — mówi nam Dapkus, zapytany, czy nie boi się zemsty ze strony wspomnianych w notatce gazet. — W końcu też mamy papier i maszyny drukarskie, więc z nami nie będzie tak łatwo — dodaje redaktor.

    Na co stać wydawców „Respubliki” oraz związanych z nią wielu gazet lokalnych i agencji informacyjnej ELTA, kiedyś odczuła na sobie redaktor portalu DELFI, która codziennie niewybrednie była atakowana przez media z grupy „Respublika”, która obnosiła się z zamiarem zdobycia pozycji lidera w przestrzeni internetowej. Zamiast rzetelnej konkurencji, wydawcy grupy wybrali opisany w notatce Amerykańskiej Ambasady sposób szantażu i nagonki medialnej. Na dodatek portal wydawnictwa spod znaku „R” nazwano DELFINAS, portal zaś ten stworzono w zbliżonej do DELFI konwencji, zarówno pod względem grafiki, jak i kolorystyki. Wobec tego DELFI skierował sprawę do sądu, który w końcu powstrzymał ataki „Respubliki”, która jeszcze jakiś czas używała portalu jako witryny jednego z wydawanych przez grupę brukowców.

    W notatce Amerykańskiej Ambasady mówi się, że podstawowym problemem mediów litewskich jest ich uzależnienie od miejscowego kapitału i koncentracji wydawnictw w rękach kilku oligarchów. Wobec tego media traktowane są zwyczajnie jako oręż do walki z konkurencją albo z niewygodnymi politykami, czy też kreowania wygodnych polityków na mężów stanu. Ten stan najlepiej obrazuje krążąca od dłuższego czasy legenda o pewnych inwestorach zagranicznych, którzy chcieli zainwestować w litewski rynek medialny. Gdy przyszli do właściciela jednej z trzeciorzędnych rozgłośni radiowych z propozycją odkupienia udziałów w radiu, ten podał im cenę kilkakrotnie wyższą niż rynkowa. Na uwagę inwestorów, że przesadza z ceną radia, jego właściciel odpowiedział: „Ja nie sprzedaję radia, a tylko jego wpływy polityczne”.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...