Więcej

    Poskramiacz rekordowego karpia na swojej pierwszej olimpiadzie

    Czytaj również...

    Zbigniew Balkowski i jego 7,5-kilogramowa „ofiara” zawodów Fot. laukarpis.lt

    Niemenczynianin Zbigniew Balkowski przed kilkoma dniami wrócił z Włoch. W końcu sierpnia we włoskiej Florencji wystartowała III Olimpiada Wędkarska — World Games 2011.

    W jej ramach odbyły się Karpiowe Mistrzostwa Świata FIPSed’u, w których to po raz pierwszy wziął udział nasz rodak—rekordzista, poskramiacz prawie 21-kilogramowego litewskiego karpia lustrzanego.

    — Ceremonia otwarcia była nie do opisania! 3 000 wędkarzy, kilkusetmetrowe pochody, tłumy widzów. Czułem się jak prawdziwy olimpijczyk! — opowiada z przejęciem Zbigniew, jeden z reprezentantów drużyny Litwy, która zajęła 13. miejsce.

    Z jednej strony — zdobyte miejsce wcale nie jest pechowe, bo w ubiegłorocznym, debiutanckim występie drużyna litewska była dopiero 19. A z drugiej strony — miejsce logiczne…?!

    — Gdyby nie techniczne kłopoty z prawie nowym, wynajętym mikrobusem w podróży i na miejscu, to bylibyśmy o wiele wyżej. Pech jak cholera! — macha ręką Zbigniew jednocześnie nie bez dumy podkreślając, że ze swoim partnerem Olegiem Ružickasem (uczestniczą dwuosobowe drużyny) zajęli 9. miejsce w sektorze B. Najwyższe spośród trzech litewskich drużyn (była i zapasowa — zgodnie z regulaminem).

    W sektorze B… Że znaczy gdzie?
    — Brzeg całego jeziora Pietrafitta (140 hektarów!) był podzielony na trzy strefy — A, B i C, do których trafia po jednej drużynie z reprezentacji każdego kraju — opowiada Zbigniew.

    A po kiego leszcza takie ćwiartowanie — A, B, C…?

    — Żeby było sprawiedliwie. Na przykład tu dobre miejsce, a tam — ani jednej łuski. Przecież wylosowane miejsce może być pechowe. Dlatego każda reprezentacja ma równe szanse, bo potem punkty (kilogramy złowionych karpi) z trzech łowisk są sumowane — Zbigniew stara się przystępnie wytłumaczyć zawiłą specyfikę zawodów.

    Ano tak, przecież karp nie krowa i nie stoi jak uwiązany na pastwisku — powoli się klaruje wyczynowe moczenie kija w wodzie. Trzydobowe?!

    — Tak, poza tym przez te trzy dni i noce nie mogliśmy wyjść (za wyjątkiem do toalety) ze swego sektora (20 metrów na 20 w odległości minimum 25 do kolejnego), ani do nas nikt nie miał prawa wejść (oprócz sędziów i kapitana reprezentacji Tomasa Budasa, prezydenta Stowarzyszenia Karpiarzy Litwy) — opowiada Zbigniew, zmęczony podróżą i wspomnieniami z zawodów. W ciągu tego morderczego (ten okropny, 40-stopniowy upał!) maratonu spał po 2 (słownie — dwie) godziny w ciągu doby! No bo przecież taka odpowiedzialność (honor kraju) i hazard (a może uda się włoskiego rekordzistę wyholować?)!

    3000 wędkarzy, kilkusetmetrowe pochody, tłumy widzów Fot. laukarpis.lt

    Jednak nasz niemenczyński bohater litewskiego „karpiowego” rekordu jest trochę rozczarowany swoim debiutem. Zdołał wyłowić „zaledwie” 7,5-kilogramową „ofiarę” zawodów (liczyły się tylko te sztuki od 1,5 kg). Zbigniew był pod wrażeniem nie tylko otwarcia zawodów, ale i „finałowego” przyjęcia. Lubi smacznie zjeść, a tam stoły się łamały od jadła. Ryba była?

    — Boże broń! — śmieje się Zbigniew. No, tak. Po pierwsze, to święto wędkarza i jego przeciwnika — ryby. A nie wypada na olimpiadzie pożerać przegranego.

    Po drugie, skąd ryba na stole, jeżeli cały ułów (co kilka godzin przez sędziów ważony) był puszczany wolno. A po trzecie… — Tam nikt nie łowi ryby na patelnię. Zabronione. Nie to co u nas… — szelmowsko uśmiecha się Zbigniew, przyznając, że chętnie sprawdziłby, jakie są w smaku te „tłuste, z grubymi karkami, bardzo silne i waleczne włoskie karpie”.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    •••

    Wygrali (po raz drugi z rzędu) reprezentanci Południowej Afryki. Drugie miejsce zdobyła Anglia. A Łotysze (zuchy sąsiedzi, pomogli naszym w ich motoryzacyjnych kłopotach!), którzy omalże nie zdetronizowali faworyzowanych wędkarzy z RPA, ostatecznie stanęli na honorowym, trzecim stopniu podium.

    — Teraz trzeba znowu wygrać litewskie eliminacje i za rok wybrać się nad słynną rumuńską Radutę… — marzy Zbigniew.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wystartował sezon na grilla, można i z…  krokodyla!

    — Najlepszą jest karkóweczka. Ale dobre i inne kawałki świninki — żeberka i boczek! — mówi Leon, ze smakiem oblizując usta. „Te smalone szaszłyczki…” Niemenczynianin Leonard Stankiewicz od lat młodzieńczych kocha wręcz „smalić szaszłyczki”! Bo taki to tylko wtedy był sposób...

    SoDra o minimalnych i maksymalnych wysokościach świadczeń

    Aleksander Borowik: W kwietniu, wraz z rozpoczęciem nowego kwartału roku, zmieniają się minimalne i maksymalne wysokości świadczeń SoDry. Dotyczy to przede wszystkim tych beneficjentów, których dochody są zaliczane do najniższych i najwyższych. Małgorzata Kozicz: Świadczenia na wypadek choroby, macierzyństwa, ojcostwa...

    Dzień mamy, dzień taty – propozycja wydłużenia tej ulgi do 16 lat

    Obecnie dodatkowo po jednym dniu odpoczynku dla mam i ojców (lit. „mamadieniai” i „tėvadieniai”) prawnie przysługuje raz na trzy miesiące rodzicom wychowującym dzieci 12. roku życia. „Dobrze, że kiedyś wymyślili te dni!” Darek, „mój” kurier jednego ze sklepów internetowych, kiedy usłyszał...

    Ach, ten kwiecień plecień…

    Zdezorientowane szpaki, które jeszcze przed tygodniem dziobały moją łączkę jak te kury, teraz siedzą z nastroszonymi piórkami na drutach jak w tej humorystycznej kreskówce „Angry Birds” („ale nas ta szybka wiosna nabrała…”). A propos. Spóźnialscy jeszcze mają ostatnią szansę zawiesić...