Więcej

    Twórczyni najpiękniejszego symbolu Wileńszczyzny

    Czytaj również...

    Lekcja poglądowa w Centrum Kultury Etniczej Fot. Marian Paluszkiewicz

    Palmiarka rozkłada na stole kwiaty suchotnika, krwawnika, tymotki, mietliczki...

    Jedne zebrane w rodzinnych Nowosiołkach, co to krok od stolicy leżą, drugie zaś aż za Trokami czy w pobliżu Elektrėnai. Bo, niestety, kwiatów polnych jest coraz mniej. Przeprowadzana masowo w czasach sowieckich melioracja sprawiła swoje. Miasto, które zbliża się do tych niedawnych wsi podwileńskich w tak szybkim tempie, też swój negatywny wpływ niesie. A zapotrzebowanie na palmy, z roku na rok jest większe.

    Nie tylko kilka razy do roku – na Kaziuka oraz w Niedzielę Palmową, która na Wileńszczyźnie od dawien dawna zwana jest także „Wierzbną”. Bo i jakież by to było „przedwiośnie” Wielkanocy, bez Niedzieli Palmowej, o której tak pisał nasz lirnik wioskowy – Władysław Syrokomla.

    Otóż Wierzbna, otóż Kwietna
    Zawitała nam Niedziela…
    Do świątyni gronem wszystkiem
    Idą młodzi, idą starzy,
    Różdżkę wierzby z młodym listkiem
    Niosą święcić do ołtarzy…

    Autorka wraz z najwyższą nie tylko na Litwie, ale i na świecie (3,51 m) palmą. Fot. Marian Paluszkiewicz

    Ta różdżka wierzby z młodym listkiem pozostała przez wszystkie lata, ale obok niej od dawien dawna — rozgościła się palma — najpierw taka papierowo woskowa, i ta późniejsza, uwita z kwiecia.

    Szczęściarzem będzie ten, kto w tym dniu zdobędzie palmę Agaty Granickiej, bohaterki naszej dzisiejszej publikacji. Z racji bardzo prozaicznej — po prostu ich nie wystarcza. Zamawiane są osobiście i kupowane prosto z domu. Za to są w wielu krajach świata: Ameryce, Anglii, Australii oraz upiększają ambasadę w Argentynie. Dziwić się tej popularności nie ma potrzeby, bo Agata jako jedyna na Litwie ma certyfikat na wykłady z dziedziny sztuki ich wicia. Takie wykłady-lekcje pokazowe przeprowadza nie tylko w szkołach, ale też w Centrum Kultury Etnicznej, w muzeach, marketach, a ostatnio po raz pierwszy taką lekcję pokazową miała w Urzędzie Prezydenta.

    Agata, córka znanej palmiarki Danuty Wiszniewskiej, ale, jak sama mówi, jest palmiarką nie w drugim, ale w siódmym już pokoleniu.

    Jej mama Danuta Wiszniewska, urodzona w Michaliszkach, które niedaleko Suderwy leżą, po ślubie przeniosła się do domu rodzinnego męża. Do Nowosiołek, gdzie to seniorka rodu Wiszniewskich, pani Janina, tak jak wiele innych kobiet z tej i innych pobliskich Wilna wsi wiło palmy. Ona właśnie nauczyła synową sztuki wicia palm, a kiedy wnuczka zaczęła dorastać, to dla niej opowiadała, jaki kwiatek nadaje się do wicia, z jakiego zrobić lepiej „grzybki”, z których kobierzec wałeczków będzie najładniejszy.

    Agata dokładnie nie pamięta, kiedy uwiła samodzielnie swą pierwszą palemkę, ale na pewno było to we wczesnym dzieciństwie. Ten, jak dziś przypomina skromny nieco upiększony kwiatkami patyczek, był dla niej chyba najładniejszym pod słońcem – bo zrobiła go sama. Potem z każdym dniem poszło coraz łatwiej. Wraz z mamą robią te, jak określa, babcine stare wzorce palm (ale nie wszystkie) no i z każdym rokiem wprowadzają nowe formy, wzorce.

    — Babcia bardzo lubiła robić palmy z „oczkami” na krwawniku, w serca kaziukowe, ale takich palm prawie już nie wijemy. Owszem, umiemy robić te, jak wiele innych, które to babcia sama i „ochrzciła”. Chociażby te, które nazwała „spod spódniczki”. Bo, jak sobie tak dokładnie na nich popatrzę, to rzeczywiście jakże pasują do tej nazwy. Spod tego nieco szerszego kwiatostanu wydostają się nieśmiało kwiatki mniejsze — mówi palmiarka.

    Jak za chwilę się dowiem, sam proces wicia palmy — zarówno dla niej, jak też jej mamy — to najprzyjemniejsze chwile. Bo jak mówi Agatka, nigdy tak dokładnie nie wiedzą, jak palma powstanie.  Ten „szkic” mają w głowie i realizują go w toku pracy. I kiedy kolejna palma powstaje, same się dziwią, że jest nieco inna od poprzedniej.  Niby taka podobna, ale jeżeli dobrze się przyjrzeć, ma nieco inny element kolorystyczny, splot.

    Mama i córka same kwiaty sieją, same zbierają, suszą, farbują (a to moment szczególnie odpowiedzialny, farba musi być bardzo jakościowa), same też, jak nadmieniliśmy powyżej, jadą w poszukiwaniu surowca.

    Dobrze, że odzyskali swoją ziemię, na której sieją żyto, owies, pszenicę, których kłosy są wplatane do palm.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    — Dotychczas używałyśmy tylko kłosów żyta, ale ostatnio spróbowałam wpleść kłosy owsa, bardzo mi się spodobało — mówi Agatka. – Czyli, pole do eksperymentu ciągle jest.

    Palmiarki – mama Danuta Wiszniewska i Agata Granicka Fot. Marian Paluszkiewicz

    Każdy, kto widział palmy Danuty Wiszniewskiej, czy też jej córki Agaty Granickiej — zapewne się zachwycał bogactwem kolorów, ich żywością.

    — Nie lubię tych szaro-beżowych, które cieszą się popytem wśród Litwinów. Lubię palmę tradycyjną, naszą, podwileńską, która na tych ziemiach w pobliżu Wilna przed laty powstała i nadal tu się rozwija — mówi twórczyni.
    Jej życie mocno i nierozerwalnie związane jest z tymi okolicami, że nie wyobraża sobie, gdzie by tak dobrze się czuła, jak tu. Tu była szkoła, w Duksztach na dyskotece swego przyszłego męża – Stanisława Granickiego spotkała. Jak się później okazało, ich mamy pochodzą z tych samych Michaliszek, w tej samej szkole się uczyły.

    Pięć lat ze sobą kolegowali, zanim stanęli na ślubnym kobiercu w kościele świętego Ducha i ksiądz pobłogosławił ich związek małżeński.

    Ślub był huczny. Ponad sto gości cztery dni hulało, a za kilka dni sprawowali „poweselki”.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wszystkie te lata mieszkali wraz z rodzicami Agaty w Nowosiołkach, ale w najbliższym czasie przenoszą się do Suderwy, do domu rodzinnego Granickich.

    Córki Agaty Granickiej – Klaudyna i Karolina — doskonale wiedzą, jak powstaje palma Fot. archiwum

    Rodzina Agaty — to też dwie urocze, zdolne, pracowite córki – Karolina i Klaudyna, uczennice klasy VII, progimnazjum Jana Pawła II.

    Dziewczynki uczą się także w piątej klasie Szkoły Muzycznej w Karolinkach — klasa akordeonu i fortepianu.

    — Nigdy nie mieliśmy z nimi kłopotu, obie pracowite, ambitne – mówi Agata. A Klaudyna, to na pewno w przyszłości i palmiarką będzie, bo widzę, że ma do tego „dryg”.

    Te cechy — pracowitość, osiąganie celu — mają chyba po mamie, bo Agatka, jak trzeba, to zrobi wszystko, by cel osiągnąć. A kiedy to piszę, mam na myśli, że z jakim trudem certyfikat zdobyła. Z jednego urzędu odsyłano ją do drugiego, bo przecież, jako pierwsza palmiarka na Litwie o to zaczęła zabiegać. No i ma rezultat — wykłady z tej dziedziny prowadzi.

    Jak sama dziś o tym mówi, przypomina, że pomógł raczej przypadek. Już myślała, że spasuje, tyle biurokratyzmu doświadczyła.

    — Pewnego razu przyniosłam zamówione palmy do Ministerstwa Rolnictwa. Rozgadałam się z urzędniczką, którą moje wyroby bardzo zainteresowały. Obiecała protekcję. Nie wierzyłam, że słowa dotrzyma. Po niespełna miesiącu wreszcie wymarzony dokument zdobyłam — przypomina Granicka.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Sześć lat pracowała w salonie „Sauluva” na Starówce. Właśnie tu stworzyła najwyższą nie tylko na Litwie, ale i na świecie (3,51 m) palmę. Potem trzy lata przepracowała w sklepie jubilerskim „Gintraka”. W tym czasie jako palmiarka odwiedziła Niemcy, miała propozycję wyjechania do Japonii właśnie z palmami.  Zrezygnowała, bo dzieci były małe. Wiedziała, że tęsknota za domem i dziećmi będzie większa niż chęć bycia w Kraju Wschodzącego Słońca.

    Cieszy się bardzo, że wraz ze zdobyciem certyfikatu ma możliwość robić to, co lubi, co umie. To znaczy, uczy sztuki wicia. W szkołach, w marketach, w Pałacu Radziwiłłów. Zapraszana jest też do domów prywatnych. To bardzo cieszy, że ta tak stara sztuka cieszy się taką popularnością, że młodzież chętnie do tego się garnie.

    — Kiedy takie lekcje prowadzę (przy pomocy dwóch pomocnic) od razu widzę, czy będzie z tej uczennicy palmiarka, czy nie. Mówię o dziewczynkach, a faktycznie to chyba chłopcy są dokładniejsi. Szybciej się orientują, jak ten czy inny kwiatek w palmie się zadomawia. Chociaż tak praktycznie to nie znam współczesnego twórcy – mężczyzny.

    Granicka współpracuje bardzo ściśle z Centrum Kultury Etnicznej, które to i jest koordynatorem jej działalności, gdzie lekcje pokazowe ma przeprowadzać.

    Obecnie Agata Granicka szykuje wystawę w galerii przy Ostrobramskiej, która przewidziana jest na koniec kwietnia.

    Okres bardzo więc napięty. W marcu palmiarka już czwarty rok z rzędu była na Kaziuku w Ostródzie, piętnasty na analogicznym święcie w Lidzbarku Warmińskim, Kętrzynie, Olsztynie, Bartoszycach, Ornecie. Gdzie na jej palmy i palmy mamy – Danuty Wiszniewskiej — oczekują stali wielbiciele ich talentu twórczego.

    Dom, mąż, dzieci… Wszystkie te obowiązki — gospodyni, żony, matki, doskonale łączy. Ponieważ mąż wraz ze swym szwagrem pracuje jako kierowca — sprowadzają warzywa i owoce z Polski – często bywa w drodze – większość obowiązków leży na niej. Codziennie z rana dziewczynki do szkoły zawiezie, potem zabierze je do domu, cztery razy tygodniowo na muzykę, dwa razy tygodniowo sama do studia tanecznego „Zumba” wyskoczy.

    Ta godzina tańca łączonego z aerobikiem, fitnessem doskonale jej robi.

    Bo energii ma naprawdę dużo. Od lat udziela się w komitecie rodzicielskim, gdzie jej bliźniaczki się uczą.

    W najbliższym czasie Agatę oczekuje jeszcze jedno ważne wydarzenie. Ma otrzymać Kartę Polaka.

    — Ciągle na swych wykładach podkreślam, że palma wileńska jest jednym z najpiękniejszych symboli Wilna i Wileńszczyzny. Jestem dumna, że najprawdziwsze wileńskie palmy, znane daleko poza granicami Litwy narodziły się na mojej ziemi. W Krawczunach, Płacieniszkach, moich Nowosiołkach. Że zawdzięczając swojej rodzinie – prababciom, babciom, mamie — zdobyłam sztukę ich wicia i że tę wiedzę obecnie przekazuję innym – mówi na zakończenie naszej rozmowy fantastyczna twórczyni, czarodziejka wicia palm wileńskich Agata Granicka.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Echa Bożego Miłosierdzia w ludzkim wymiarze

    W minioną sobotę w Wileńskim Seminarium Duchownym w Kalwarii odbyła się międzynarodowa konferencja o Miłosierdziu Bożym. Prelegentami byli głównie księża i siostry zakonne z Litwy oraz Polski, których wykłady opierały się na wywodach Ojców Kościoła, jak też na własnych obserwacjach. Wiadomo,...

    W Wilnie międzynarodowa konferencja Apostolstwa Bożego Miłosierdzia

    Wciąż jeszcze trwa Rok Miłosierdzia Bożego. Z tej okazji odbywa się wiele świąt, uroczystości i konferencji. W dniach 17-18 września Wilno znowu rozkwitnie Miłosierdziem. W najbliższą sobotę, 17 września, odbędzie się w Wileńskim Seminarium Duchownym o godz. 10.00 międzynarodowa Konferencja...

    Modlitwa nad nieznanymi grobami zesłańców w rosyjskiej tajdze

    W minionym miesiącu litewsko-polska grupa zapaleńców wyjechała aż pod sam Ural w obwodzie permskim do wsi Galiaszyno, gdzie jeden z byłych zesłańców postanowił upamiętnić duże miejsce pochówku Polaków i Litwinów. Miejsc takich w Rosji jest dużo i wszystkich nie da...

    Ks. Damian Pukacki: Opus Dei drogą do świętości poprzez pracę

      Rozmowa z ks. Damianem Pukackim, duszpasterzem wspólnoty Opus Dei w Krakowie „Świętość składa się z heroizmów. Dlatego w pracy wymaga się od nas heroizmu, dobrego »wykończenia« zadań, które do nas należą, dzień po dniu” (św. Josemaría)   Czym jest Opus Dei, jak...