Więcej

    Białorusini przyjeżdżają na zakupy do „Akropolisu”

    Czytaj również...

     Auta z białoruskimi numerami rejestracyjnymi pod „Akropolisem”     Fot. Marian Paluszkiewicz
    Auta z białoruskimi numerami rejestracyjnymi pod „Akropolisem” Fot. Marian Paluszkiewicz

    Widok aut z białoruskimi numerami rejestracyjnymi przed wileńskim „Akropolisem” już chyba nikogo nie dziwi. Białorusini z przygranicznych rejonów często jeżdżą do Wilna na zakupy, najbardziej lubią te centrum rozrywkowo-handlowe. W ciągu roku odwiedza je około 14 mln osób z Litwy i innych państw, 1-2 proc. z nich stanowią Białorusini. W ciągu ostatnich lat coraz więcej osób z tego kraju przyjeżdża tu na zakupy.

    — W ciągu weekendu nasze centrum rozrywkowo-handlowe odwiedza nawet kilkanaście tysięcy osób z Białorusi.

    Są to bardzo poważni klienci, ponieważ lista ich zakupów jest znacznie dłuższa w porównaniu z naszymi klientami z Litwy, którzy kupują to, co potrzebują na dzień dzisiejszy.
    Białorusini natomiast mieszkają daleko, na wjazd do Litwy potrzebują wizy, dlatego robią duże zakupy.
    Ale miejscowi klienci za to robią zakupy częściej — mówił zarządca „Akropolisu” Česlovas Urbonavičius.
    Na zakupy w ciągu jednego dnia jedna osoba z Białorusi wydaje 700-1000 litów.

    — Nasi wschodni sąsiedzi obecnie stanowią już kilka procent wszystkich kupujących, a ich liczba stale rośnie. Obywatele Białorusi są zainteresowani zróżnicowanym asortymentem — od sprzętu ogrodniczego po artykuły niezbędne do remontu łazienek — powiedział Česlovas Urbonavičius i podkreślił, że sklep jest otwarty na klientów zza wschodniej granicy.
    Uwzględniając klientów z Rosji, Białorusi, a także mieszkańców Litwy, którzy nie umieją czytać po litewsku, informacje są zamieszczone również w języku rosyjskim.

    — Przed kilkoma laty, gdy zauważyliśmy, że coraz więcej do nas na zakupy przyjeżdża osób mówiących po rosyjsku i chcąc ułatwić takim klientom zakupy, zadbaliśmy, aby część naszych pracowników mówiła po rosyjsku. Poprosiliśmy właścicieli sklepów, żeby w weekendy pracowała chociaż jedna ekspedientka mówiąca po rosyjsku. Dzisiaj to już sami właściciele chcą, żeby ich pracownicy znali język rosyjski. To bardzo pomaga w ich biznesie — mówił zarządca „Akropolisu”.
    Goście z sąsiedniego kraju nie tylko robią u nas zakupy, ale także bardzo chętnie korzystają z różnorodnych rozrywek oraz z usług restauracji. Kobiety nie zapominają skorzystać z usług fryzjera, kosmetologa, a także manikiurzystki.

    — Kupcy z Białorusi są bardzo hojni i nie są wybredni. Kupują to, co im się podoba, na cenę uwagi nie zwracają. Lubimy, gdy przychodzą do naszego sklepu, bo wiadomo, że przyszli po to, żeby coś kupić, a nie obejrzeć. Zazwyczaj wiedzą, czego chcą. Często kupując jedną rzecz wybierają jeszcze kilka gadżetów. Nasz towar jest dla nich atrakcyjniejszy. A każdy, kto ostatnio był w Mińsku, potwierdzi, że pieniędzy Białorusini mają — mówiła Inga Grigaliūnaitė, ekspedientka sklepu obuwniczego.
    Wybierają przeważnie rzeczy znanych firm, bo cenią dobrą jakość.

    — W naszym sklepie czasami kobiety z Białorusi zostawiają nawet kilka tysięcy litów podczas jednych zakupów. Zazwyczaj kupują perfumy i kremy. Bardzo dobrze znają się na kosmetykach, najczęściej od razu mówią, co chcą. Im nie trzeba zbyt dużo tłumaczyć i wmawiać, one przychodzą, kupują i wychodzą. To są najlepsi klienci — mówiła Aliona, ekspedientka sklepu z kosmetykami w „Akropolisie”.
    Wysoka jakość za niską cenę to największe atuty zakupów na Litwie. Dla klientów z tego kraju ważne jest także to, że mogą uzyskać zwrot całego podatku VAT.

    — Duży wybór, wszystko tu macie. I przede wszystkim niższe ceny. Kupujemy jedzenie, sprzęt do domu, a przy okazji i zeszyty szkolne dla dzieci. Niedawno kupiliśmy nowe mieszkanie, więc cały sprzęt AGD kupiliśmy w „Akropolisie”. Kantor jest też na miejscu, co dla nas jest bardzo ważne, możemy wymienić pieniądze, nie trzeba szukać gdzieś na mieście. Często także kupujemy leki, te, które są sprzedawane bez recepty, których u nas nie ma — mówiła Nastia Łatysz z Białorusi.
    Nastia zaznaczyła, że bardzo lubi przyjeżdżać właśnie do „Akropolisu”, ponieważ jest tu bardzo dużo atrakcji nie tylko dla osób dorosłych, ale i dla dzieci. Jak twierdzi, można tu spędzić cały dzień i nie znudzić się.

    Najwięcej klientów zza białoruskiej granicy można spotkać w weekendy. Przyjeżdżają zarówno samochodami osobowymi, jak i autokarami.
    — Głównie robię tu zakupy dla swoich pociech. Kupuję ubrania, pampersy — bo u was są tańsze niż u nas. Czasem nawet decyduję się na coś większego, jak fotelik samochodowy czy jakiś sprzęt AGD. Zazwyczaj, gdy tu przyjeżdżamy, mamy już sporządzoną całą listę zakupów. Niestety, często nie możemy przyjeżdżać, ponieważ sama wiza kosztuje 60 euro, do tego jeszcze koszt drogi. Zawsze, gdy się tutaj wybieramy, mąż bierze większy samochód, ponieważ chętnych na wspólną podróż do wileńskiego „Akropolisu” nie brakuje — mówiła uśmiechnięta Janina Karpowicz z Grodna.
    Honorata Adamowicz

    LUDZIE ŁUKASZENKI KUPUJĄ NIERUCHOMOŚCI

    Bliscy współpracownicy Aleksandra Łukaszenki, w tym obecny premier Michaił Miasnikowicz, były szef MSZ Siarhiej Martynau i dwaj oligarchowie, Jurij Czyż i Aleksander Szakutin nabyli luksusowe apartamenty na wileńskiej starówce. Urzędnicy Aleksandra Łukaszenki spędzają weekendy w apartamentach na wileńskiej starówce i nie tracą czasu — rozmawiają z politykami i biznesmenami z Litwy.

    Na zakupy do wileńskiego centrum handlowego „Akropolis” przybywa coraz więcej klientów   Fot. Marian Paluszkiewicz

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Barbara Misiun: „Św. siostra Faustyna jest dla mnie niedoścignionym wzorem”

    — Lektura „Dzienniczka” towarzyszy mi od dawna. Jego treść rezonuje z moją duszą, zachwyca mnie, krzepi i dodaje odwagi. Zapragnęłam przedstawić orędzie Miłosierdzia Bożego wszystkim, którzy go jeszcze nie poznali lub zapomnieli o nim. Wiara ma to do siebie,...

    Przedwojenny symbol walecznych kobiet powrócił do dawnej świetności

    — Ten sztandar kiedyś był stracony. Podczas pierwszej wojny światowej został on wywieziony do Polski. Osoba, która prawdopodobnie wywiozła ten sztandar i przechowywała go, mieszkała w Polsce u gospodarzy w gospodzie. Następnie, gdy ta osoba wyjechała z tej gospody...

    Szef Litewskiego Związku Teatralnego: „Teatr musi wywierać wpływ, szokować ludzi”

    — Ludzie chętnie chodzą do teatru, liczba spektakli jest ogromna. Ponieważ nie ma kontroli, wszystkie sztuki, które powstają, są pokazywane, ich wartość artystyczna jest również bardzo różna. Jedna może być pokazywana, a druga nie powinna być pokazywana. Kiedyś mówiono,...

    Św. Józef przychodzi do takiego biedaczka jak ja i mówi: Nie bój się!

    Honorata Adamowicz: Jak narodził się pomysł na film „Opiekun”? Dariusz Regucki: Tak naprawdę nie miałem żadnych osobistych doświadczeń związanych z postacią św. Józefa ani mistycznych uniesień. Propozycję dostałem od producenta, Rafael Film. Dopiero podczas pracy nad scenariuszem zacząłem odkrywać naszego...