Więcej

    Poród — w szpitalu czy w domu?

    Czytaj również...

    Kobiety, które potrzebują intymności, chcą pobyć wyłącznie z dzieckiem i ojcem, mogą prosić o osobny pokój Fot. Marian Paluszkiewicz
    Kobiety, które potrzebują intymności, chcą pobyć wyłącznie z dzieckiem i ojcem, mogą prosić o osobny pokój Fot. Marian Paluszkiewicz

    Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wszczął rozpatrywanie postępowania, w którym obywatelki Litwy skarżą się, że nie są przestrzegane ich prawa człowieka związane z porodem.

    W kraju kobiety w domu rodzić mogą, natomiast lekarze przy porodzie w domu uczestniczyć nie mają prawa. Całą odpowiedzialność za zdrowie noworodka oraz osoby rodzącej ponosi sama kobieta.
    — Przepytaliśmy szereg specjalistów oraz wszelkie instytucje, co myślą o legalizacji porodu w domu. Wszyscy są zdania, że najbezpieczniej jest rodzić w szpitalu ze specjalistami. Poród jest zjawiskiem naturalnym, który trwa 10-20 godzin. Właśnie ten czas jest najniebezpieczniejszy zarówno dla noworodka jak i dla matki. Takiej opieki, jaką można zapewnić w szpitalu, w domu na pewno nie ma — powiedziała w rozmowie z „Kurierem” Nora Ribokienė, wiceminister ochrony zdrowia.

    Wiceminister zaznaczyła, że Litwa może szczycić się osiągniętymi rezultatami w medycynie położniczej. Obecnie warunki porodu są przybliżone do warunków domowych. Kobiety w szpitalu najczęściej rodzą w osobnych salach. Rodzącej kobiecie może towarzyszyć osoba bliska, na przykład mąż albo inna bliska osoba. Rodzące kobiety mają prawo wybrać lekarza, do którego mają największe zaufanie. Od razu po urodzeniu dziecko jest badane, następnie zostaje oddane w ramiona matki. Kobiety, które potrzebują intymności, chcą pobyć wyłącznie z dzieckiem i ojcem, mogą prosić o osobny pokój za niewielką opłatą. Należy pamiętać, że śmiertelność dzieci, które rodzą się w warunkach szpitalnych, jest 2-3 razy mniejsza.
    Poród to zjawisko biologiczne, zabronić rodzić w domu, czy w innym miejscu jest niemożliwe. Zdarzają się różne przypadki, np. przedwczesny poród, kobieta po prostu może nie zdążyć przybyć na czas. W takich przypadkach ma prawo rodzić w innym miejscu. Za zdrowie i życie dziecka i rodzącej w takiej sytuacji odpowiedzialność niesie sama kobieta.

    — Państwo dba o zdrowie obywateli. Ministerstwo Ochrony Zdrowia uważa, że pozwolenie na poród w domu byłby dla medycyny wielkim krokiem do tyłu. W szpitalu są specjaliści, którzy niosą odpowiedzialność za życie i zdrowie. W razie potrzeby blok operacyjny jest na miejscu, aparatura medyczna także. W ubiegłym roku otrzymaliśmy sprzęt specjalistyczny, który od razu po porodzie może zbadać oczka noworodka, w przyszłości będzie możliwość badania słuchu. W domu takich badań przeprowadzić na pewno nie można — powiedziała Nora Ribokienė.
    Ministerstwo Ochrony Zdrowia informuje, że poród w domowym zaciszu, z dala od szpitalnych łóżek i lekarzy w kitlach, jest niebezpieczny dla przyszłych mam i noworodków. Domowe porody są trzykrotnie bardziej ryzykowne niż te przeprowadzone w szpitalu.

    Lekarze-akuszerzy twierdzą, że kobiety w stanie błogosławionym są odpowiedzialne nie tylko za swoje życie, ale także za swoje maleństwo. Muszą wiedzieć, jak jest niebezpiecznie rodzić bez opieki medycznej. Są przypadki, gdy przez całą ciążę kobiety czują się bardzo dobrze, lekarze prognozują łatwy poród, aż nagle nieoczekiwanie występują komplikacje. Wtedy każda minuta się liczy, a na czas do szpitala można nie zdążyć. Po przyjściu na świat bardzo często noworodki potrzebują od razu aparatury medycznej.  Rodząc w domu kobiety narażają życie swoje i swoich niemowlaków.

    Rūta Vitkūnienė Fot. Marian Paluszkiewicz
    Rūta Vitkūnienė Fot. Marian Paluszkiewicz

    — Dzieci, które przyszły na świat w domowych warunkach, mogą mieć problemy z oddychaniem, może też wystąpić zaburzenie pracy serca. W domu lekarzom jest trudno, a nawet niemożliwie odczytać pierwsze sygnały drobnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu dziecka w kilka chwil po urodzeniu. Położna pozbawiona jest specjalistycznej aparatury monitorującej funkcje życiowe mamy i dziecka, jest zdana tylko na siebie. Często zdarza się także, że akuszerka nawet z położniczym wykształceniem jest mniej wykwalifikowana niż jej pracujące w szpitalach koleżanki. Rodzić w domu to to samo, co chorować i nie iść do lekarza —powiedziała Bożena Kaczanowska, położna w wileńskim Domu Narodzin przy ul. Tyzenhauzų 18a.
    Położna uważa, że poród w domu to bardzo nieodpowiedzialna decyzja rodziców. W czasie porodu mogą wyniknąć wszelkie nieprzewidywane komplikacje. Rodząc w domu należy pamiętać, że to przede wszystkim brak możliwości wykonania diagnostyki okołoporodowej oraz dostępu do aparatury medycznej, a także brak zabezpieczenia medycznego we wczesnym okresie okołoporodowym. Bez obecności lekarza podczas porodu domowego nie ma możliwości zastosowania niektórych leków bez zlecenia lekarskiego. Może wystąpić niebezpieczeństwo nagłych powikłań, pomimo bardzo ostrożnego doboru osób uczestniczących w porodzie. Nie ma żadnych możliwości przewidzenia wystąpienia zaburzeń czynności porodowej, przedłużenia II okresu porodu, atonii lub subatonii macicy, krwotoku poporodowego oraz rozległych obrażeń kanału rodnego. Brak możliwości zastosowania zabiegów instrumentalnych podczas porodu.

    Przy porodzie domowym nie ma możliwości wykonania szybkiego cięcia cesarskiego w sytuacjach nagłego zagrożenia zdrowia i życia matki lub dziecka. W przypadku konieczności udzielenia szybkiej pomocy specjalistycznej mogą zaistnieć poważne trudności. Może także zabraknąć fachowej neonatologicznej opieki oraz brak możliwości pełnego monitorowania stanu noworodka w przypadku zagrożenia jego życia. Brak możliwości zabezpieczenia szybkiego transportu do szpitala w przypadku wystąpienia jakichkolwiek powikłań. Czas poświęcony na transport może decydować o życiu i zdrowiu matki i dziecka. Jest bardzo dużo zagrożeń podczas rodzenia w domu i należy o tym pamiętać.

    Według specjalistów, trudno jest przekonać przyszłych rodziców o możliwości wystąpienia realnego zagrożenia dla matki i dziecka. Z medycznego punktu widzenia szczególnie niebezpieczne są te powikłania, które występują nagle i nie ma możliwości wcześniejszego ich przewidzenia.
    — Zauważyłam, że powraca chęć ciężarnych do porodu we własnym domu, który dla każdego człowieka jest miejscem bezpiecznym, ciepłym. Kobieta rodząc w domu traktowana jest przez ludzi bliskich, którzy towarzyszą przy porodzie, jako osoba spełniająca bardzo ważne, osobiste zadanie. Takie postępowanie pozwala uwierzyć we własne siły, wzmocnić poczucie własnej wartości oraz pozwala nabrać zaufania do samej siebie i uporać się z ewentualnymi dolegliwościami bólowymi — powiedziała psycholog Rūta Vitkūnienė.

    Śmiertelność dzieci, które rodzą się w warunkach szpitalnych, jest 2-3 razy mniejsza Fot. Marian Paluszkiewicz
    Śmiertelność dzieci, które rodzą się w warunkach szpitalnych, jest 2-3 razy mniejsza Fot. Marian Paluszkiewicz

    Kobieta dodała, że w warunkach domowych kobieta rodząca wykorzystuje swoje biologiczne zdolności i instynkty, pomagając swojemu dziecku w przyjściu na świat oraz wpływając w ten sposób na długość porodu. Dziecko rodzi się w ciepłej, serdecznej i rodzinnej atmosferze. Od razu po urodzeniu rodzice mogą cieszyć się swoim rodzicielstwem bez żadnego skrępowania przed osobami obcymi od pierwszych chwil życia dziecka.
    — Rodzenie w domu to komfort psychiczny, ale podkreślam, że bardzo niebezpieczny, z tym chyba zgodzi się każda kobieta. Właśnie ten komfort psychiczny i decyduje o tym, że coraz częściej kobiety chcą rodzić we własnych ścianach, ale nie biorą poważnie pod uwagę ryzyka. Jako psycholog uważam, że to zbyt wielkie ryzyko. Obecnie warunki w domach rodzenia są bardzo dobre. Lepiej tych 10-20 godzin spędzić w szpitalu ze specjalistami, niż potem przez całe życie oskarżać siebie — powiedziała Rūta Vitkūnienė.
    Tymczasem matka dwójki dzieci i oczekująca na przyjście na świat trzeciego twierdzi, że nigdy nie zgodziłaby się na poród w domu. Jej zdaniem to zbyt ryzykowne i ma bardzo smutne doświadczenie o porodzie w domu.

    — Jestem w szóstym miesiącu ciąży, mam już dwójkę dzieci. Wszystkie dzieci rodziłam w Domu Narodzin przy ulicy Tyzenhauzų. Pierwsze urodziłam bez żadnych komplikacji, lekarze przewidywali, że drugi poród też będzie łatwy. Na początku wszystko było tak jak należy, po sześciu godzinach akcji porodowej lekarz nagle powiedział, że nie ma co czekać — serduszko mego synka zaczęło bardzo słabo bić — od razu zabrali mnie na blok operacyjny — powiedziała Agata Virbul.
    Gdyby rodziła w domu, na czas nie zdążyłaby do szpitala i dzisiaj nie byłaby szczęśliwą matką dwójki dzieci. Trzecie dziecko zamierza urodzić także na Tyzenhauzų. Uważa, że warunki rodzenia tam są bardzo dobre i ma wielkie zaufanie do lekarzy. Nie rozumie przyszłych matek, które decydują się na poród w domu, jej zdaniem, to zbyt ryzykowna decyzja, która może skaleczyć całe życie.
    — Mam jeszcze jedno bardzo smutne przeżycie, które wydarzyło się w mojej rodzinie. Siostra mojego męża to bardzo odważna i współczesna kobieta. Postanowiła urodzić w domu. Ciąża przeszła bez najmniejszych komplikacji, więc postanowiła, że nic złego wydarzyć się już nie może i że urodzi razem z mężem w domu, w razie komplikacji do szpitala mają około 15 minut drogi. Byli pewni, że wszystko zaplanowane jak należy. Nie wiem, ile lektur przeczytała moja krewna na ten temat. Była pewna, że wie wszystko — opowiada Agata Virbul.

    Gdy nadszedł czas porodu, początek przebiegał bez wszelkich powikłań, pod domem czekał samochód w razie komplikacji, czyli wszystko mieli zapięte na ostatni guzik. Po 4 godzinach kobieta zauważyła, że z dzieckiem jest coś nie tak. Zdecydowali, że pojadą do szpitala. Po przyjeździe na porodówkę lekarze po zbadaniu od razu zabrali ją na blok operacyjny, niestety, córeczka już nie żyła w łonie matki. Przez cztery godziny lekarze walczyli o życie pacjentki, dostała wewnętrznego krwotoku. Udało się ją uratować, ale nie zaznała uczuć macierzyńskich, nie mogła przytulić swego kochanego bobaska do swego serca. Jedyną pamiątką po małej Marcysi, bo tak właśnie ją nazwali, to zdjęcie w przedpokoju, gdy Marcysia była jeszcze w łonie matki i mały pomniczek pod sosną na wileńskim cmentarzu z napisem „Śp. Kochanej Córeczce Marcysi”. Lekarze twierdzą, że trudno jest powiedzieć, czy gdyby od razu przybyła do szpitala, udałoby się dziecko uratować, bo miało ono bardzo poważne wady serca i było owinięte pępowiną. To były przyczyny śmierci dziecka. Ale zapewniają, że miałoby ono dużo więcej szans na przeżycie, gdyby było bez przerwy monitorowane. No i rodzice nie mieliby wyrzutów sumienia. Właśnie w takich sytuacjach o życiu decydują minuty.

    — Widzę jak ona cierpi, chociaż minęło już sporo czasu. Jestem pewna, że dzisiaj nie podjęłaby już takiej decyzji. Jeden nieodpowiedzialny krok pozbawił ją i jej męża największego marzenia zostać mamą i tatą — mówi Agata.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Barbara Misiun: „Św. siostra Faustyna jest dla mnie niedoścignionym wzorem”

    — Lektura „Dzienniczka” towarzyszy mi od dawna. Jego treść rezonuje z moją duszą, zachwyca mnie, krzepi i dodaje odwagi. Zapragnęłam przedstawić orędzie Miłosierdzia Bożego wszystkim, którzy go jeszcze nie poznali lub zapomnieli o nim. Wiara ma to do siebie,...

    Przedwojenny symbol walecznych kobiet powrócił do dawnej świetności

    — Ten sztandar kiedyś był stracony. Podczas pierwszej wojny światowej został on wywieziony do Polski. Osoba, która prawdopodobnie wywiozła ten sztandar i przechowywała go, mieszkała w Polsce u gospodarzy w gospodzie. Następnie, gdy ta osoba wyjechała z tej gospody...

    Szef Litewskiego Związku Teatralnego: „Teatr musi wywierać wpływ, szokować ludzi”

    — Ludzie chętnie chodzą do teatru, liczba spektakli jest ogromna. Ponieważ nie ma kontroli, wszystkie sztuki, które powstają, są pokazywane, ich wartość artystyczna jest również bardzo różna. Jedna może być pokazywana, a druga nie powinna być pokazywana. Kiedyś mówiono,...

    Św. Józef przychodzi do takiego biedaczka jak ja i mówi: Nie bój się!

    Honorata Adamowicz: Jak narodził się pomysł na film „Opiekun”? Dariusz Regucki: Tak naprawdę nie miałem żadnych osobistych doświadczeń związanych z postacią św. Józefa ani mistycznych uniesień. Propozycję dostałem od producenta, Rafael Film. Dopiero podczas pracy nad scenariuszem zacząłem odkrywać naszego...