Więcej

    Umarł król — niech żyje król, czyli cherchez la femme!

    Czytaj również...

    „Pamiętajcie, że krytyka boli, ale jest inspirująca i mobilizująca” — powiedział przewodniczący AWPL, europoseł Waldemar Tomaszewski Fot. Marian Paluszkiewicz
    „Pamiętajcie, że krytyka boli, ale jest inspirująca i mobilizująca” — powiedział przewodniczący AWPL, europoseł Waldemar Tomaszewski Fot. Marian Paluszkiewicz

    Dwa klasyczne powiedzenia: „Umarł król — niech żyje król!” i „Cherchez la femme!” („Szukajcie kobiety!”) — dziś najlepiej obrazują zmiany zachodzące na scenie politycznej.

    Pierwsze można parafrazować w „Partia Pracy umarła — niech żyje Partia Pracy”, zaś najpilniej dziś poszukiwaną kobietą jest posłanka Neringa Venckienė, która od dwóch tygodni nie daje oznak bycia na Litwie. Podejrzewa się więc, że pozbawiona nietykalności poselskiej liderka partii „Szlak Odwagi“ ukrywa się gdzieś za granicą. Jej partyjni koledzy mówią, że nie wiedzą gdzie, ale nie wykluczają, że Venckienė za granicą może ubiegać się o azyl polityczny.

    Na Litwie bowiem ją czeka sprawa karna. Zwolennicy Venckienė nie wątpią, że sprawa jest sfabrykowana, żeby uciszyć kobietę od kilku lat walczącą z domniemanym klanem pedofilów sięgającym, znowuż w opinii zwolenników liderki „Szlak Odwagi“, najwyższych szczebli władzy i wymiaru sprawiedliwości.

    W czwartek, 25 kwietnia, posłowie Ruchu Liberałów Eugenijus Gentvilas i Dalia Teišerskytė, zaniepokojeni nieobecnością swojej koleżanki z ławy sejmowej, zwrócili się oficjalnie do przewodniczącego Vydasa Gedvilasa, żeby rozpoczął poszukiwania zaginionej posłanki. Swoją drogą Venckienė poszukują też prokuratorzy i policja, którzy chcą przynajmniej ją przesłuchać.

    Tymczasem lider Partii Pracy Wiktor Uspaskich, który również ma poważny konflikt z prawem, tym razem nie ukrywa się jak przed laty za granicą, lecz próbuje na wszelkie sposoby tu, na miejscu, na Litwie wybrnąć z kłopotów. Na razie udaje mu się skutecznie odwlekać sprawę karną, która w wileńskim sądzie okręgowym toczy się przeciwko niemu oraz jego partii.

    Przeciwko partii faktycznie już nie toczy się, bo w środę Partia Pracy oficjalnie przestała istnieć. Jej miejsce na scenie politycznej zajęła Partia Pracy (laburzyści). Nazwę tę nowy twór polityczny otrzymał w spadku po połączeniu się dwóch partii — Partii Pracy oraz wywodzącej się z jej młodzieżówki „Praca” — „Partii laburzystów”. W środę właśnie odbył się zjednoczeniowy zjazd partii Uspaskicha i laburzystów. Na prezesa nowej partii został wybrany wiceprzewodniczący Sejmu i wiceszef Partii Pracy, Vytautas Gapšys. Według oświadczenia zjednoczonej partii, nowe ugrupowanie będzie liczyło ponad 17 tys. członków.

    Połączenie dwóch partii wprowadza więc nową sytuację w sprawę karną przeciwko Uspaskicha i jego Partii Pracy, bo zgodnie z prawem, nieistniejący podmiot prawny nie może być stroną w procesie karnym. Kilka tygodni przed tym przestrzegał prokurator oskarżający Saulius Verseckas, który wnioskował w sądzie o ograniczenie działalności Partii Pracy w zakresie podejmowania decyzji o jakiejkolwiek restrukturyzacji tej organizacji politycznej. W środę Verseckas nie miał odpowiedzi, jak dalej będzie konstruowany przebieg postępowania sądowego, skoro jedna ze stron oskarżonych po prostu przestała istnieć.

    — Jest nowa sytuacja i sąd będzie musiał postanowić, jak dalej potoczy się sprawa w tej sytuacji — mówił oględnie prokurator.
    W sprawie pozostają jeszcze inne strony oskarżone, a mianowicie sam Wiktor Uspaskich, jego zastępca Vytautas Gapšys oraz jeszcze dwie osoby.

    Wczoraj Uspaskich przekonywał, że zjednoczenie się partii nie jest próbą ucieczki od odpowiedzialności w sprawie karnej, aczkolwiek wcześniej mówił też, że ze względu na przekonanie, iż sprawa sądowa jest sfabrykowana, to on sam, jak też jego koledzy i jego partia, przed oskarżeniami będą bronili się wszelkimi dostępnymi sposobami.
    Zdaniem obserwatorów, jednym z takich sposobów i było właśnie połączenie dwóch partii, które unicestwiło Partię Pracy z zarzutami prokuratorskimi.

    Zjednoczenie Partii Pracy z jej angielskojęzycznym odpowiednikiem stwarza też nową sytuację w perspektywie zapowiadanego również na kwiecień zjednoczenia Partii Pracy i partii Rolandasa Paksasa „Porządek i Sprawiedliwość” (PiS), co miało być deską ratunku dla Uspaskicha w ucieczce przed toczącym się w sądzie postępowaniem. Dziś Uspaskich już nie potrzebuje do tego usług PiSu, a co najmniej stwarza nowe warunki w procesie zjednoczeniowym obydwu partii, jaki — według naszych ustaleń — trwa na poziomie terenowych jednostek obydwu partii. Nowo powstały byt — Partia Pracy (laburzyści) — pozyskała nie tylko dopisek w nazwie, ale też większą wagę w procesie ewentualnego połączenia się z partią Paksasa. Na razie ani ze strony Uspaskicha, ani też ze strony Paksasa nie ma wyraźnych sygnałów, czy proces zjednoczeniowy ich partii będzie kontynuowany, czy zostanie wstrzymany. Na pewno proces ten jest już opóźniony, bo wcześniej zapowiadany jego finał z kwietnia został przeniesiony „na okres późniejszy”.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...