Niezależność energetyczna kraju oraz perspektywa budowy (albo nie budowy) na Litwie nowej elektrowni atomowej są jednym z głównych tematów omawianych w kontekście wizyty na Litwie komisarza europejskiego ds. energetyki Guenthera Oettingera.
Zaznaczył on, że Litwa, jako jedyny kraj w regionie, nie ma wystarczających mocy produkcyjnych, które mogłyby zapewnić nam niezależność energetyczną. Toteż władze kraju muszą niezwłocznie podjąć niezbędne kroki w kierunku zwiększenia własnej produkcji energii elektrycznej.
Zdaniem wysokiego gościa, Litwa powinna przede wszystkim podjąć samodzielną decyzję ws. planowanej budowy swojej elektrowni atomowej. Inaczej, zdaniem Oettingera, będziemy zdani na produkcję z powstającej w obwodzie kaliningradzkim rosyjskiej elektrowni atomowej „Bałtijskaja”.
— Na razie nie ma o tym mowy — natychmiast odpowiedział minister energetyki kraju Jarosław Niewierowicz. Zaznaczył przy tym, że rządowa strategia energetyczna zakłada, że Litwa powinna zapewnić na wystarczającym poziomie produkcję własnej energii elektrycznej. Niewierowicz przypomniał też, że Litwa wciąż czeka na odpowiedź strony rosyjskiej ws. elektrowni w obwodzie kaliningradzkim. Zdaniem ministra energetyki, rozpoczynająca się 1 lipca litewska prezydencja w Unii będzie właśnie dobrą okazją do dyskusji na temat rosyjskiej elektrowni.
Problem rosyjskiej atomówki to niejedyny ból głowy energetycznych władz kraju. Tuż przed litewską granicą, 50 kilometrów od Wilna, swoją elektrownię planują zbudować Białorusini. Litwa sprzeciwia się tej budowie. Stronie białoruskiej zarzucono, że złamała międzynarodową konwencję z Espo, która zakłada, że lokalizacja przyszłej elektrowni może być zatwierdzona dopiero po przedstawieniu raportu środowiskowego. W kwietniu Litwa skierowała do strony białoruskiej oficjalne zapytanie w tej sprawie. W piątek, 10 maja, minister środowiska, Valentinas Mazuronis, poinformował, że przed kilkoma dniami resort otrzymał ponad 100-stronicową odpowiedź.
— Teraz eksperci analizują ten dokument i mają przedstawić swój wniosek — powiedział Mazuronis.
Białorusini jednak borykają się nie tylko z pretensjami strony litewskiej, ale też, a może przede wszystkim, z brakiem środków potrzebnych na budowę. Na razie mają głównie tylko gwarancje Moskwy, że ta pomoże sfinansować projekt.
Litwa nie ma ani pieniędzy, ani gwarancji finansowych i ani gwarancji, że wcześniejsi partnerzy regionalni — Łotwa, Estonia i Polska — w jakikolwiek sposób dołączą do litewskiego projektu. Polska już przed rokiem wstrzymała swój udział w projekcie. Ostatnio waha się również Estonia. Z Łotyszami, a tym bardziej sama Litwa nie będzie w stanie sfinansować całego projektu. Tym bardziej że ze strony litewskiej brakuje wyraźnych deklaracji, czy plany elektrowni wciąż są aktualne. Litwa też odżegnuje się od samodzielnej decyzji przesądzającej o dalszym losie projektu.
Właśnie niedawno w Wilnie podjęto decyzję, że to Łotysze i Estończycy razem z nami muszą zdecydować budować nową elektrownię atomową czy nie.
Tymczasem komisarz Guenther Oettinger podkreślał wczoraj w Wilnie, że to Litwa powinna podjąć samodzielną decyzję ws. projektu atomowego i przekonać do tej decyzji partnerów regionalnych.