„Aż nie wierzę własnym oczom, czyżby naprawdę jestem w tym tak przez ostatnie lata zaniedbanym miejscu, gdzie wyglądało, że już nigdy z bramy nie zniknie wywieszka: »Park nieczynny«. — I że pracom renowacyjnym nie będzie końca — mówi wilnianka Genowefa Wierzbicka. — Odnoszę wrażenie, że trafiłam do bardzo europejskiego parku. Tak mi się tu wszystko podoba”.
Przeciągające się latami prace, projektowe, przygotowawcze, zazieleniania dobiegły jednak końca i Ogród Bernardyński (a o nim jest mowa) otworzył gościnnie swe podwoje i jest czynny od godziny 7 rano do 22. Otworzył, kiedy to w Grodzie Giedymina trwała jedna z najbardziej wileńskich imprez — Dni Stolicy.
Uroczyste jego otwarcie odbyło się w niedzielę, 8 września, ale bynajmniej nie był on pusty z samego rana w poniedziałek. Widząc o tej porze tyle ludzi, przypomniałam słowa, o wszystkich drogach prowadzących do Rzymu. W naszym przypadku tym „Rzymem” był wypucowany, odmieniony, ale na pewno bardzo atrakcyjny i urokliwy Ogród — Młodzieżowy, Serejkiski, który wraz z otwarciem wrócił do historycznej nazwy – Bernardyński.
Bo i faktycznie został założony w 1469 r. przez zakonników bernardynów, którzy mieli tu swój browar i wytwórnię miodów pitnych. Później podarowali go miastu.
„Zobaczyłem wczoraj w telewizji, że ogród jest już czynny — to dosłownie nie chciałem uwierzyć. Bo tyle to już razy prace przeciągano — mówi pan, który za chwilę się przedstawi: Alfonsas Juškevičius.
Od trzech lat jest na emeryturze i mimo że mieszka trochę dalej od centrum — na początku Antokolu — wybrał się na taki pieszy spacer, aby zobaczyć, co się tu obecnie dzieje. Czy nie zeszpecono ten tak unikalny zakątek w samym centrum Wilna, u podnóża Góry Giedymina nad wartką Wilenką.
„Moja »znajomość« z tym urokliwym zakątkiem, datuje się od roku 1958, wtedy przychodziłem tu początkowo na karuzele, a potem na tańce do pawilonu, który był przy wejściu do parku. Bynajmniej nie żałuję tego budynku, jak też innych mało wartościowych i nie dlatego, że lata już nie te, by chodzić na tańce. Ale z najzwyklejszego powodu, ponieważ młodzież nie zawsze umie się bawić i byłoby szkoda tu coś wyrwać, zadeptać i zniszczyć. Takie tu bogactwo krzewów, roślin, toż to całe oranżerie, o które jak słyszałem będzie dbać ogrodnik” — mówi mój rozmówca.
Rzeczywiście ma rację, bo na 9-hektarowym terytorium urządzono ogród botaniczny, oranżerię, alpinarium, są też ubikacje. O to wszystko będzie dbać stale ogrodnik. W tym parku widać posadzone nie tylko krzewy i drzewa egzotyczne, ale też są jabłonie, śliwy, kasztany, jarzębiny, porzeczki.
Odrodzone zostały fontanny (na razie dwie działające z zaplanowanych czterech). Urządzono placyki zabaw — bogato wyposażone we wszelkiego rodzaju huśtawki, karuzele. W tym samym prawie miejscu jak w latach sowieckich, tuż za fontanną, co prawda, bez tych uroczych słoników.
„Ano słusznie pani mówi, brakuje tu chyba tylko tych słoników — mówi Tamara, pracująca obecnie jako niania trzyletniego Andrejki. — Sama kiedyś je jako dziecko podziwiałam i wiem, że i dziś nie straciłyby na popularności. Otwarcie tego ogrodu to fantastyczny prezent dla mieszkańców Wilna i dla gości grodu. A szczególna radość dla mieszkańców Starówki. Taka oaza zieleni pod bokiem. Radość jest i dla dużych, i dla małych. Można tu posiedzieć na ławce w cieniu drzew (na próżno psioczyli niektórzy, że drzewa wycięto, faktycznie te zawadzające, stare) i pomarzyć nad Wilenką.
Wraz z odnową Wilenka też jakby odmłodziła się. Idealnie zostały oczyszczone jej brzegi. Równiutko przycięta trawka, tak i wabi, aby usiąść tu choć na chwilę, tym bardziej że tyle tu nad rzeczką ustawiono ławek.
Park jest już czynny, ale prace remontowe jeszcze trwają. Pracujący tu na walcu drogowym Petras Staliauskas wyrównuje dróżki i ubija centralną dróżkę. Jest na tym obiekcie od wiosny i przyczynił się do tego, by ten zakątek odrodzić.
„Mieszkam wraz z rodziną — żoną i pięciorgiem dzieci w Malatach. Obowiązkowo przywiozę całą rodzinę, by zobaczyła, w jakim unikalnym miejscu pracowałem. No i aby miały okazję zobaczyć grającą fontannę, która zmienia kolory. Toż to cudo. Szkoda, że pani jest w dzień, bo z rana jest nieczynna, a i efektu by nie było. Dlatego radzę przyjść tu wieczorem” — mówi rozmówca.
Obowiązkowo to zrobię nawet tylko z tej jednej jedynej przyczyny, bo taka grająca i zmieniająca kolory fontanna — toż to dodatkowa atrakcja dla naszego miasta.
Jak już nadmieniliśmy poprzednio, w nocy park będzie zamknięty, tak jak jest w wielu miastach Europy i że będzie strzeżony.
… W promieniach słonecznych, które nas jeszcze pieszczą, niewątpliwie park wygląda szczególnie uroczo. I na pewno będzie ulubionym miejscem wypoczynku w różnych porach roku, gdyż jego lokalizacja jest unikatowa i nawet tylko z tej przyczyny taka oaza wypoczynku w centrum jest tak bardzo pożądana.