Więcej

    Przyszłość gospodarki — gorzej, źle, najgorzej?

    Czytaj również...

    SONY DSC
    Zwiększająca się ilość miejsc pracy zaczyna pobudzać wzrost wynagrodzeń Fot. Marian Paluszkiewicz

    W czwartek, 4 grudnia, Sejm zatwierdził budżet na przyszły rok, który, według jego autorów, jest umiarkowanie pesymistyczny.

    Ich polityczni oponenci twierdzą, że plan przyszłorocznych przychodów i wydatków publicznych stanowi zagrożenie dla gospodarki kraju i próbują dokument blokować przed przekazaniem go do podpisania prezydent Dali Grybauskaitė. Te dwie opinie pokrywają się z prognozami ekonomistów, którzy choć zgadzają się, że wskaźniki dynamiki wzrostu gospodarki dopuszczają pesymizm w prognozach na przyszły rok, to jednak dostrzegają wiele zagrożeń, które ignorowane mogą okazać się tragiczne w skutkach.

    Oceniając plan przyszłorocznych finansów publicznych, główny doradca banku „Swedbank” Nerijus Mačiulis zauważa, że kolejny rząd przez kolejny rok nie radzi sobie z ograniczeniem wydatków publicznych. Chodzi głównie o zbędne wydatki na nadmiernie rozbudowany aparat administracji publicznej.
    Zdaniem analityka bankowego, aparat administracyjny państwa jest zbyt duży, toteż redukując go do potrzeb optymalnych, rząd mógłby zaoszczędzić setki milionów litów potrzebnych chociażby na spłatę zobowiązań finansowych państwa wobec grup społecznych i zawodowych. Też wobec instytucji finansowych.

    Litwa bowiem, w okresie kryzysu nie miała — jak na przykład Estonia — swoich rezerw finansowych potrzebnych na walkę z recesji. Nie skorzystała też — jak na przykład Łotwa — z możliwości tanio zapożyczyć się w Międzynarodowym Funduszu Walutowym (MFW). Prezydent Dalia Grybauskaitė sama pożyczyła państwu milionową kwotę, kupując wysoko oprocentowane obligacje państwowe. Przekonała też rząd, że warunki stawiane przez MWF (między innymi cięcia rent i emerytur) za dostęp do tanich pożyczek są dla Litwy nie do przyjęcia.
    Ówczesny rząd Andriusa Kubiliusa zaciągał więc wielomiliardowe kredyty oprocentowane wysokimi odsetkami, ale przy tym musiał też „samodzielnie” dokonać cięć w sektorze socjalnym, żeby móc zbilansować finanse publiczne.

    Toteż dziś Litwa – w odróżnieniu od Łotwy i Estonii – musi zwracać nie tylko drogie kredyty z odsetkami, ale też spełnić zobowiązania finansowe rekompensaty rent i emerytur obniżonych na okres kryzysu. Taka sytuacja powoduje, że dług publiczny Litwy w ciągu ostatnich lat wzrósł kilkakrotnie i wynosi obecnie grubo ponad 44 mld litów. I nadal rośnie, bo państwo musi znowu zapożyczać się, żeby chociażby spłacać odsetki, między innymi też dla prezydent Grybauskaitė, za wcześniej pobrane kredyty. Jedynym pozytywnym momentem w tej sytuacji jest to, że ze względu na poprawę globalnej sytuacji ekonomicznej i finansowej Litwa może dziś pożyczać taniej, żeby refinansować wcześniejsze drogie kredyty. Eksperci są zgodni, że Litwa w tym kierunku idzie drogą utorowaną w okresie kryzysu, ale nie koniecznie najlepszą.

    Sejm zatwierdził budżet na przyszły rok, który, według jego autorów, jest umiarkowanie pesymistyczny Fot. Marian Paluszkiewicz
    Sejm zatwierdził budżet na przyszły rok, który, według jego autorów, jest umiarkowanie pesymistyczny Fot. Marian Paluszkiewicz

    Jak zauważa bowiem w swoich analizach główny doradca banku SEB Gitanas Nausėda, kraj ma duże wewnętrzne rezerwy, tylko aby z nich skorzystać, rząd musi zacząć poważnie oszczędzać. Jego zdaniem, założone w przyszłorocznym budżecie cięcie wydatków publicznych na poziomie 5 proc. diametralnie nie polepsza sytuacji, toteż cięcia musiałyby być na poziomie co najmniej 10 proc. wydatków.
    Zmniejszenie biurokracji pozwoliłoby obecnemu rządowi Algirdasa Butkevičiusa nie tylko wyzwolić dodatkowe środki na „likwidację” pokryzysowych szkód finansowych poprzedniego rządu, ale przyczyniłoby się do poprawy klimatu inwestycyjnego.

    Według raportu firmy „Economist Intelligence Unit”, który w tym tygodniu opublikował „The Economist”, pod względem przychylności wobec biznesu nasz kraj również znalazł się daleko za Estonią i Łotwą oraz Polską.
    43. miejsce Litwy na 83 ocenione przez ekspertów państwa w raporcie „Świat 2015 roku” nie wróży dla Litwy dobrej perspektywy, zwłaszcza że regionalni sąsiedzi zajmują odpowiednio pozycje 27. i 39., zaś Polska uplasowała się na miejscu 30. Warto zauważyć też, że ta ocena jest kompleksowa, bo uwzględnia stan polityki i gospodarki poszczególnych krajów, potencjał ich rynku, otwartość na inwestycje zagraniczne, politykę podatkową, infrastrukturę oraz rynek pracy.
    Pogarszający się stan litewskiej gospodarki odzwierciedlają również oficjalne statystyki.

    Politycy i eksperci od gospodarki już dawno zapomnieli o optymistycznych prognozach sprzed roku, które zakładały wzrost litewskiego PKB na poziomie około 3,2 proc. Dziś ten optymizm kończy się na poziomie około 2,5-procentowego wzrostu. Chociaż jest to nadal pokaźny wzrost na tle krajów unijnych, których gospodarki rosną na poziomie 1 proc. albo wcale, jednak, zdaniem ekspertów, z takim wzrostem nie da się w najbliższej perspektywie nadrobić straty z okresu kryzysu. Litewska gospodarka rosnąca w ostatnich latach powyżej 3 proc. dopiero w tym roku osiągnęła swój poziom sprzed kryzysu 2008 r., w którym nasz kraj zaliczył największy spadek PKB spośród krajów europejskich. Gorzej było tylko na Łotwie, jednak nasi północni sąsiedzi znacznie lepiej poradzili sobie ze skutkami kryzysu i od kilku lat są wśród najbardziej dynamicznie rozwijających się gospodarek w Unii Europejskiej.

    Litwa z kolei coraz częściej jest wymieniana jako outsider rozwoju gospodarczego w regionie. Nie zaprzecza temu nawet fakt, że od nowego roku nasz kraj zostanie członkiem strefy euro, ponieważ wchodzimy tam rok później po Łotyszach i kilka lat za Estończykami. Toteż w porównaniu z sąsiadami mamy najniższe pensje minimalne i te średnie. Pogorszenie się sytuacji gospodarczej przekłada się na nastroje społeczne — toteż gdy estoński rząd zastanawia się nad zwiększeniem minimalnego zarobku pedagogów do 900 euro, litewscy nauczyciele wychodzą na ulice i organizują w szkołach strajki, gdyż należą do kategorii najmniej zarabiających pedagogów w krajach unijnych.

    Przewoźnicy mogą dołączyć do rzesz setek tysięcy litewskich emigrantów zarobkowych Fot. Marian Paluszkiewicz
    Przewoźnicy mogą dołączyć do rzesz setek tysięcy litewskich emigrantów zarobkowych Fot. Marian Paluszkiewicz

    Estonia i Łotwa od nowego roku zwiększają u siebie wynagrodzenie minimalne odpowiednio do 390 i 360 euro. Nasz rząd również przewidział taką możliwość, ale dopiero od połowy przyszłego roku i tylko do 325 euro i pod warunkiem, że sytuacja gospodarcza w kraju nie pogorszy się.
    Lepsze wskaźniki gospodarcze u sąsiadów wynikają też z faktu, że po ostatnim kryzysie rosyjskim z końca lat 90. ubiegłego stulecia i późniejszych „wojen gospodarczych” z Rosją, łotewscy i estońscy przedsiębiorcy potrafili przeorientować się na inne rynki.

    Na Litwie z kolei wymiana handlowa z Rosją wciąż procentowo była największa nie tylko spośród krajów regionu, ale też całej Europy. Dlatego też ostatnie sankcje rosyjskie na unijne produkty najmocniej uderzają w litewską gospodarkę. I to jest dziś jedyne wytłumaczenie pogarszającej się sytuacji, po które chętnie sięgają nasi politycy. Nie brakuje jednak też opinii, że nawet na ten temat nasze władze nie potrafią skutecznie działać i zamiast niwelować negatywną sytuacje, to tylko ją podsycają.

    Opinia ta dotyczy głównie ostrych wobec Rosji oświadczeń prezydent Dali Grybauskaitė, która wschodniego sąsiada określiła jako „państwo terrorystyczne”. W odpowiedzi Kreml zaostrzył sankcje gospodarcze wobec naszego kraju, w wyniku czego na granicy z Rosją ugrzęźli w kolejkach tysiące litewskich TIR-ów z eksportem. Oceniają, że na tym „słownym” zatargu z Rosją litewska gospodarka może stracić kolejnych pół miliarda litów. Na co prezydent odreagowała radą dla przewoźników, żeby poszukali sobie innych rynków. Toteż gonieni na emigrację przewoźnicy mogą dołączyć do rzesz setek tysięcy litewskich emigrantów zarobkowych.

    I chociaż w wymiarze moralnym dla Litwy jest to ogromna strata, w wymiarze materialnym – okazuje się – jest zjawiskiem pozytywnym. Przekazy pieniężne emigrantów do kraju są bowiem pokaźnym zastrzykiem finansowym pobudzającym popyt wewnętrzny, a znaczy i na całą gospodarkę. Co roku emigranci przysyłają do kraju około 5 mld litów, co stanowi kilka procent PKB. Ten rok, według ocen, będzie pod tym względem rekordowym. Co więcej, rząd chce też zarobić na pieniądzach emigrantów. Chociaż nie planuje na razie opodatkować przelewy do kraju, jednak rozważa możliwość pozbawienia wypłat socjalnych i zasiłków otrzymujących te przelewy w kraju.
    Wysoki poziom emigracja ma też „pozytywny” wpływ na bezrobocie krajowe, które systematycznie spada z 18-procentowego w okresie kryzysu do obecnych nieco powyżej 9 proc. Zwiększająca się ilość miejsc pracy powoli zaczyna pobudzać wzrost wynagrodzeń, co odnotowano w ostatnich miesiącach.
    I to jest jedna z niewielu dobrych wiadomości, dla pozostających i pracujących w kraju. Ich liczba wciąż jednak maleje, bo jak pokazuje doświadczenie, Litwini wyjeżdżają na pracę już nie tylko tradycyjnie do Wielkiej Brytanii czy Norwegii, ale nawet na Łotwę — zwłaszcza w rejonach przygranicznych, bo tam pracując nawet w litewskich supermarketach, zarobią więcej niż u siebie. A od nowego roku jeszcze więcej.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...