Więcej

    Porozmawiajmy jak idioci

    25 lat litewskie elity polityczne zastanawiały się jak spełnić postulat litewskich Polaków ws. oryginalnej pisowni ich nielitewskich nazwisk, żeby tradycyjnie niczego nie spełniać.
    I wreszcie się udało. Sejm ma głosować ws. reglamentacji, która faktycznie pozwoli na pisownię polskich nazwisk w języku oryginalnym.
    Praktycznie zaś niczego nie zmieni. Skutecznie jednak zakończy spór w tej sprawie między Wilnem i Warszawą, bo prawo będzie, a że z niego się nie da skorzystać…
    „No cóż, trudno się mówi”.
    Otóż proponuje się, żeby na wniosek obywatela jego imię i nazwisko byłoby zapisywane z użyciem symboli alfabetu łacińskiego — również z użyciem znaków diakrytycznych. Ale żeby już wileński Żółkiewicz — i nawet Kowalski — mógł mieć w swoim litewskim paszporcie po polsku zapisane nazwisko, to będzie musiał przedstawić do urzędu „dokument źródłowy”.
    A takim ma być wyłącznie dowód osobisty. Proponowane rozwiązanie oznacza, że swoje nazwisko praktycznie będą mogli przywrócić wyłącznie osoby starsze, które jakimś cudem zachowały swoje przedwojenne polskie dowody.
    Taki wymysł litewskich elit politycznych jest na tyle idiotyczny, że wymagałby takiej samej odpowiedzi, którą mogłaby być decyzja polskich władz o przyznaniu polskich dowodów wszystkim Polakom na Litwie, wszak przedwojennego obywatelstwa nikt nam przecież nie zabrał.
    Owszem, pomysł niemądry, ale może być też skuteczny.