Więcej

    „Ślepe” kamery

    Dziś już chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że kamery są urządzeniem  pożytecznym. Albowiem monitoring miejski, to doskonałe narzędzie w walce z przestępczością. Tam, gdzie się pojawiają kamery, spada liczba zachowań niezgodnych z prawem i staje się bezpieczniej.
    Ale kamery muszą działać. A jak może być inaczej?
    Okazuje się, że może. Potwierdzeniem tego jest stolica. Kamery są, ale nie działają.
    W ubiegłym tygodniu na Starówce wileńskiej dokonano zuchwałej kradzieży: złodzieje skradli 4 stoły i 21 krzesło z kawiarni „Chačapuri”, znajdującej się przy ulicy Sodų.
    Aby dokonać tej kradzieży (odpiłować przymocowane meble) złodzieje musieli się trudzić prawie półtora godziny. Ale nikt niczego nie widział, nikt nie słyszał. „Ślepa” też była kamera zaistalowana niedaleko kawiarni. Z racji najzwyklejszej – bo była wyłączona.
    I jak się okazuje, ta kamera nie jest wyjątkiem, ponieważ większość nie działa.
    Przed dwoma laty w Wilnie było 95 kamer, wszystkie oczywiście działały. Dziś tylko 15 jest czynnych.
    Więc, czy trzeba się dziwić, że złodzieje mają w stolicy rajskie życie.
    Co jest najciekawsze: „ślepota” kamer wypływa nie z powodu ich zepsucia, ale z racji bardzo prozaicznej – samorząd stołeczny zapomniał prolongować umowy o ich eksploatacji. Teraz trzeba ogłosić przetarg.
    Ale, zamiast to zrobić, samorząd planuje… instalację nowocześniejszych  urządzeń programowych, które mają kosztować — w ciągu siedmiu lat — około 2 mln euro. Ale jeżeli urzędnicy znów zapomną o tym, że ktoś je musi obsługiwać. Będzie więc tak, jak jest. Czyli, pieniądze pójdą na wiatr. A może do czyjejś kieszeni…?