Więcej

    Opodatkujmy jeszcze… absurd!

    Jaroslav Hašek, autor przygód dobrego wojaka Szwejka (który piwo lubił, ale i na napiwkach nie oszczędzał) na pewno by się w grobie przewrócił (ale ze śmiechu) gdyby tę wiadomość usłyszał.
    Otóż nasza Inspekcja Podatkowa chce się dobrać do kieszeni kelnerów (w kolejce czekają taksówkarze, pokojówki i inni świadczyciele usług), co to od klientów napiwki, czyli premię za dobrą obsługę, otrzymują.  Urzędnicy z tej instytucji z poważną miną zareklamowali się ostatnio w telewizji chwaląc np. zakłady gastronomiczne, które taki gest klienta… wciągnęli przymusowo do ceny zamówienia! A które to dopisują do jadłospisu uwagę, że w cenę zamówienia wchodzi… 5-procentowa narzuta. Inspekcja jest zadowolona, bo wówczas może ściągnąć 15-procentowy podatek od napiwków.
    Z kolei nie wiadomo ile taka „wzorowa” firma odstrzeli dla biednego kelnera, który przez cały dzień musi się na to swoje „piwo” ponawygibać. Ale skoro Litwa chce być Doliną Głupoty, to może opodatkujmy jeszcze np. i prezenciki dla lekarzy? Ty tu z wdzięczności szczerej bukiecik, bombonierkę, czy flaszeczkę wręczasz, a lekarz… spisuje „protokół” i wydaje ci kwitek?
    A propos z innej beczki. Chylę czoła przed językiem litewskim, że tak zgrabnie określa premię za usługę. Po polsku jakoś nieelegancko brzmi dać komuś „na piwo”. A po litewsku napiwek brzmi „arbatpinigiai”, czyli dosłownie „pieniądze na herbatę”. I jak tu wówczas nie dać na tak szczytny cel?