Więcej

    Krymskich Tatarów wygnańcze losy

    Czytaj również...

    Medżlis, czyli tatarski rząd w Symferopolu, był ostatnim budynkiem, na którym po zajęciu Krymu przez Rosję powiewała ukraińska flaga  Fot. archiwum
    Medżlis, czyli tatarski rząd w Symferopolu, był ostatnim budynkiem, na którym po zajęciu Krymu przez Rosję powiewała ukraińska flaga Fot. archiwum

    Półwysep Krymski, zwany także Taurydą, a w starożytności, gdy był granicą świata klasycznego, także Chersonezem Taurydzkim, w najdawniejszych już wiekach zamieszkiwany był przez koczowników. Ludność Krymu się zmieniała — byli to i Grecy, i Goci Krymscy, i Chazarowie, i Sarmaci, i Genowijczycy, i wiele innych ludów.

    W wiekach XV-XVIII mieścił się na tej ziemi Chanat Krymski, jeden z rywali pierwszej Rzeczypospolitej. Chanat upadł w tym samym czasie, gdy Rzeczpospolita została okupowana przez zaborców — w 1784 roku został zaanektowany przez Rosję, rządzoną przez Katarzynę II.
    Od tego czasu krymscy Tatarzy musieli żyć pod obcym panowaniem. Mimo kolonizacji i polityki asymilacyjnej, na fali wyzwalania się narodów spod okupacji, w 1917 roku próbowano na Krymie powołać niepodległą republikę, ale w krótkim czasie została ona podbita i ponownie przyłączona do Rosji przez bolszewików.

    Na skutek kolektywizacji, czystek i głodu przed drugą wojną światową zginęła połowa populacji Krymu, ale najgorsze miało nastąpić później.
    W maju 1944 roku, w wydarzeniu znanym odtąd wśród krymskich Tatarów jako Sürgünlik, cała ludność tatarska Krymu, licząca ponad 238 500 osób, została wysiedlona do Azji, przeważnie Uzbekistanu. Spośród nich, na skutek towarzyszących wysiedleniu głodu i chorób, do 1947 roku zmarło 100 tysięcy. Jak wynika z raportów NKWD, celowo rozdzielono 2 444 rodziny. I chociaż na fali destalinizacji władze sowieckie odwołały akt wysiedlenia Tatarów w roku 1956, to na powrót do ojczyzny zaczęto im pozwalać dopiero w latach osiemdziesiątych.

    — Każda tatarska rodzina doświadczyła wygnania i zsyłki — mówił na konferencji w szwajcarskim Scuol młody Tatar, Ridvan Barii de Urcosta. Przyjechał na konferencję „Małe ludy bez własnych państw” na zaproszenie szwajcarskiej organizacji „Convivenza”, promującej pokojową współegzystencję różnych narodów. Ridvan wie, co mówi — urodził się w Gruzji.

    , prowadził najdłużej w historii trwającą głodówkę w więzieniu — przez 303 dni. To właśnie Dżemilew, znany też jako Mustafa
    Mustafa Dżemilew prowadził najdłużej w historii trwającą głodówkę w więzieniu Fot. Marian Paluszkiewicz

    Pierwsze petycje o umożliwienie im powrotu na ojczysty Krym Tatarzy zaczęli do władz sowieckich składać jeszcze w roku 1956 — bezskutecznie. W roku 1966 zorganizowali pierwsze duże pokojowe manifestacje w Uzbekistanie — zostały one stłumione przez wojsko. Od tego czasu zaczyna się prześladowanie przez władze Mustafy Dżemilewa — urodzonego jeszcze na Krymie, mającego zaledwie pół roku w chwili wywiezienia, założyciela Związku Młodzieży Krymskotatarskiej, dysydenta, legendy. Wielokrotnie aresztowany, wyrzucony z uniwersytetu, więziony, prześladowany, prowadził najdłużej w historii trwającą głodówkę w więzieniu — przez 303 dni.

    To właśnie Dżemilew, znany też jako Mustafa Abdülcemil Qırımoğlu, w roku 1987 wraz z rodziną wrócił na Krym i zamieszkał w Bachczysaraju — dając tym początek powrotowi blisko ćwierci miliona Tatarów na ojczysty półwysep. Od czasu powołania w Symferopolu Medżlisu, czyli rządu Tatarów na Krymie w 1991 roku, aż do roku 2013 był jego przewodniczącym.

    Obecnym przewodniczącym Medżlisu jest Refat Czubarow (urodzony w Samarkandzie), który także miał wystąpić na konferencji w Scuol. Nieoczekiwanie jednak zmuszony został do powrotu do Kijowa — tam bowiem urzęduje obecnie Medżlis na wygnaniu, odkąd wojska rosyjskie zajęły Krym.
    — To właśnie na tatarskim Medżlisie najdłużej wisiała ukraińska flaga — nie bez dumy mówił w swym wystąpieniu Ridvan. I dodał, że trudno byłoby się obejść bez pomocy Turcji, Ukrainy i Polski. Opowiadał o problemach kulturalnych Tatarów, którzy w żadnym z rejonów Krymu nie stanowią większości populacji. Mówił o szkołach, że 15 placówek z tatarskim językiem jest za mało dla 245-tysięcznej społeczności, ale na więcej nie ma obecnie wielkich nadziei.

    Gdy rosyjskie „zielone ludziki” zajęły półwysep i zorganizowano pod lufami ich karabinów referendum (jak się później okazało — sfałszowanym), Tatarzy obawiali się ponownych wywózek i nie poszli do urn. I za to także spotkała ich ze strony nowych władz kara — ci, którzy zajmowali ziemie na wybrzeżu, zostali wywłaszczeni, a mieszkania aktywistów były rewidowane przez funkcjonariuszy FSB pod pretekstem „podejrzenia działalności terrorystycznej”. Nowe władze zabroniły też obchodzenia 18 maja dnia pamięci o wysiedleniu, argumentując to „możliwością prowokacji przez ekstremistów”.

    Pośród fal ponownego wywłaszczania Tatarów z posiadanej przez nich ziemi, brutalnych przesłuchań i represji, pojawia się nowy wątek wygnańczy. I nie bez ironii losu. W kwietniu 2014 roku, 70 lat po tym, jak został wraz z rodziną wywieziony z Krymu, Mustafa Dżemilew dostał od rosyjskiej administracji zakaz wjazdu na półwysep. Wielu też Tatarów wyjechało w obawie przed prześladowaniami — do Kijowa, Lwowa, Warszawy. Czasem dalej. Siedem dziesięcioleci po stalinowskich wywózkach i ćwierć wieku po upadku Związku Sowieckiego, kolejne pokolenie krymskich Tatarów odczuwa na własnej skórze, czym jest wygnanie.

    Medżlis, czyli tatarski rząd w Symferopolu, był ostatnim budynkiem, na którym po zajęciu Krymu przez Rosję powiewała ukraińska flaga  Fot. archiwum

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Współczesne, małe Katynie

    Zbrodnia katyńska ma dla narodu polskiego charakter szczególny, wręcz definiujący nasz stosunek ze światem. Przede wszystkim z racji na kłamstwo katyńskie, czyli trwający aż do odzyskania niepodległości zakaz poruszania tematu zbrodni. Przez pół wieku bliscy zamordowanych nie mogli o...

    Nie dajmy się zmęczyć

    Od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę pojawia się dużo głosów osób „zatroskanych” o pokój. Nawołują oni do poszukiwania „kompromisu”, podnoszą argument, że „przecież i tak trzeba będzie podpisać pokój”, zaś dostarczanie broni Ukrainie, ich zdaniem, tylko przedłuża cierpienie ludności...

    Źle położone akcenty

    Pomysły na to, by „ujednolicić” we wszystkich szkołach język nauczania, nie są niczym nowym. Urzędnicy resortu oświaty – który chyba bardziej należałoby nazywać ministerstwem uporczywego reformowania oświaty – których dynastyczna ciągłość zdaje się sięgać roku 1940, powinni mieć tego...

    Gen. Andrzejczak dla „KW”: „Będziemy bezpieczni, jeśli wygramy z czasem. Mamy 2 lata”

    Generał uczestniczył w dniach 21—22 marca w konferencji w Wilnie nt. obronności. „Najważniejsze — to wykonać plany regionalne i wykonać je szybko. Na wojnie cudów nie ma. Jest ekonomika, twarda siła i silne przywództwo” — dodaje. I odpowiada na...