Zaanektowany przez Rosję Krym został w sobotę wieczorem pozbawiony prądu. Nieznani sprawcy wysadzili w powietrze wszystkie słupy energetyczne znajdujące się w obwodzie chersońskim na południu Ukrainy. Bez prądu zostało 1 milion 800 tysięcy mieszkańców półwyspu.
W związku z tymi zdarzeniami władze krymskie przełączyły szpitale i inne ważne obiekty publiczne na zasilanie awaryjne. W niedzielę wyłączono oświetlenie uliczne, wstrzymano ruch trolejbusów i ograniczono dostawy wody. Od poniedziałku zamknięto przedszkola oraz odwołano lekcje w młodszych klasach.
Władze Krymu podjęły również decyzję o odłączeniu w ciągu dnia ogrzewania. Ciepłownie jednak uruchomiono, gdyż temperatura powietrza wynosi 10 stopni Celsjusza.
Krym przygotowuje się do włączenia 13 mobilnych elektrowni. Mają one zapasy paliwa, które wystarczą na 29 dni pracy.
Ukraina dostarcza na zajęty przez Rosjan półwysep 80 proc. potrzebnej mu energii elektrycznej.
Jak wyglądałaby sytuacja na Litwie, gdyby powtórzył się krymski scenariusz?
— Nie można porównywać sytuacji na Ukrainie, która broni się przed rosyjską agresją, z Litwą. Jestem pewien, że u nas nie istnieje groźba uszkodzenia słupów energetycznych. Jest to absolutnie nierealny scenariusz. Gdyby jednak zaistniała podobna sytuacja w bezpieczeństwie energetycznym, pomogą nam sąsiedzi. Dzięki połączeniu elektroenergetycznemu LitPol Link Polska będzie mogła wspierać Litwę. Drugim zabezpieczeniem będzie NordBalt, czyli kabel łączący ze Szwecją. Oba te połączenia będą oficjalnie uruchomione w dniach 14-15 grudnia — powiedział „Kurierowi” Jarosław Niewierowicz, prezes Polsko-Litewskiej Izby Handlowej oraz były minister energetyki.
Obecnie w kraju podstawowym producentem energii elektrycznej jest spółka „Lietuvos energijos gamyba” z trzema pododdziałami — kompleksem w Elektrėnai, hydroakumulacyjną elektrownią w Kruonis (rej. koszedarski) oraz hydroelektrownią im. Algirdasa Brazauskasa w Kownie. Hydroelektrownie w Kownie i w Kruonis do produkcji prądu używają hydroenergię — produkt narodowy, stanowiący niewyczerpalne źródło energii.
— Trzy litewskie elektrownie w razie potrzeby są w stanie w pełni zagwarantować energetyczne bezpieczeństwo w kraju — zapewnił Jarosław Niewierowicz.
Chociaż działające elektrownie mogą w pełni dostarczać potrzebną ilość energii elektrycznej dla Litwy, jednak na dzień dzisiejszy ich produkcja stanowi zaledwie 22 proc. zapotrzebowania.
Dzieje się tak z powodu konkurencji cen na rynku. Cena produkowanej na Litwie energii jest niekonkurencyjna, tzn. produkt krajowy jest droższy od importowanego.
Litwa importuje około 50 proc. elektryczności z Estonii, Łotwy oraz krajów skandynawskich i tyleż z Rosji i Białorusi.
Do 2009 roku największym unijnym strachem była Elektrownia Ignalińska.
—Dla Litwy stanowiła jednak źródło niezależności energetycznej. Warunkiem przystąpienia Litwy do Unii Europejskiej było zobowiązanie do wycofania elektrowni z eksploatacji — dodał Jarosław Niewierowicz.
Pierwszy reaktor został wyłączony w grudniu 2004 roku, drugi został zamknięty w 2009 roku. W wyniku negocjacji Unia zgodziła się pokryć koszty zamknięcia elektrowni i skompensować Litwie utratę energii dostarczanej przez elektrownię. W chwili zamknięcia reaktor numer jeden był zużyty w 45,5 proc. względem planowanej żywotności, drugi w 57,7 proc.
W wyniku decyzji zamknięcia elektrowni Litwa z eksportera energii zmieniła się w importera.