Więcej

    Choinka jako protest

    Przez ostatnie kilka lat moim dyżurnym tematem przedświątecznym było tępienie w czambuł manii komercyjnego falstartu.
    Bo jeszcze znicze zaduszkowe nie zgasły, a tu już mikołajowe prezenty zalewają sklepy. Ozdabianie wszystkiego, co się da girlandami i bombkami, było jak zawody sportowe. A rekordy ustawiania choinek były poprawiane z roku na rok.
    Ale teraz, kiedy w świecie tyle przemocy, terroru, takie zagrożenie wybuchem wojny — zmieniam zdanie. I to nie z powodu, że „cieszmy się, póki żyjemy, bo zaraz będzie koniec świata”.
    Oczekiwanie narodzin Dzieciątka liturgicznie jest okresem radosnym. Oczywiście, Adwent jest czasem skupienia i rozmyślań, a nie hulanek i innych karnawałów, ale mamy prawo do pozytywnego otoczenia.
    Po prostu powinniśmy moralnie przeciwstawić się totalnemu wszelkiego rodzaju zastraszaniu. Żeby nie bać się wychodzić na ulice, a cicho jak mysz pod miotłą siedzieć w domu.
    I to właśnie akcentowali pomysłodawcy tegorocznej super oryginalnej(a przez niektórych kontrowersyjnie ocenianej) wileńskiej choinki, która ma szansę trafić na listę najładniejszych na świecie.
    Stylizowana na domek. Ze strzechą na szczycie. Z otwartymi okiennicami. Z przesłaniem, że świat jest wszystkich domem, że mieszkamy pod jednym dachem i że o jego przyszłość powinniśmy zgodnie, bez wszelakich waśni zadbać.