Więcej

    Czy już się przyzwyczailiśmy?

    Ataki bombowe dokonane przez islamistów (no dobrze, jeszcze można udawać, że „niezidentyfikowanych sprawców”) w Brukseli sprawiły, że dostrzegamy kolejną granicę, jaka została przekroczona. Apatii. W mieście nie wybuchła panika, ludzie dalej jeżdżą metrem, a nawet znany portal społecznościowy nie organizuje akcji zmieniania zdjęć na barwy belgijskiej flagi — wiadomo, to nie Paryż. I nawet pojawiły się głosy polityków, że wybuchy bomb to w sumie normalne, czyli że — trzeba się przyzwyczaić.
    A jednak trudno się przyzwyczaić do tego, że jak ktoś zauważy, iż bomby wybuchają w Brukseli i Paryżu, a nie Tel Awiwie czy Rijadzie dlatego, że ani Izrael, ani Arabia Saudyjska nie wpuściły do siebie fali imigrantów — to zostanie zwyzywany od najgorszych, zmieszany z błotem i określony mianem faszysty. Trudno się przyzwyczaić do tego, że europejscy politycy stawiają przyjmowanie przybyszy w imię błędnie pojmowanego humanizmu nad bezpieczeństwo swoich obywateli, którzy przecież płacą podatki i są pracodawcami tych polityków. Trudno się przyzwyczaić do coraz częstszego widoku uzbrojonych żołnierzy na ulicach europejskich miast, czy do widoku ograbianych przez przybyszy sklepów bądź ciężarówek.
    I absolutnie nie można się przyzwyczajać do tego, że giną niewinni ludzie.