Więcej

    Skąd pieniądze na złote góry

    Kampania wyborcza do Sejmu nabiera rozpędu. Partie, szczególnie mające problem z 5-procentowym progiem, na wyprzódki obiecują wyborcom złote góry, gruszki na wierzbie i przedwyborczą kiełbasę. Zresztą i wyborcze pewniaki, socjaldemokraci z konserwatystami, z nie mniejszym zapałem sypią obiecankami.

    W tym przedwyborczym fajerwerku, tradycyjnie, prawie nie mówi się o tym, skąd litewska gospodarka wygeneruje pieniądze na wszystkie te góry, gruszki i kiełbasy. Oczywiście, jedno murowane źródło, z którego będzie czerpać pieniądze przyszły rząd, jest dobrze wiadome. Bo wszystkie poprzednie rządzące ekipy nawet nie wydeptały do niego ścieżki, a ją wyasfaltowały. Mowa oczywiście o pożyczkach. Tylko rząd Algirdasa Butkevičiusa w ciągu niespełna czterech lat swego rządzenia zwiększył dług państwa litewskiego o 30 proc.

    Teoretycznie istnieją jeszcze inne źródła rozwoju gospodarczego. Na przykład zagraniczne inwestycje. Ale ich pozyskanie wiąże się z ogromnym wysiłkiem i — co tu mówić — z wpuszczeniem do Litwy zagranicznej konkurencji dla swoich, które na przykład hojnie sponsorują kampanie wyborcze. Spokojniej, więc jest jak jest. Czyli 8-9 proc. wzrostu bezpośrednich zagranicznych inwestycji w ciągu tychże czterech lat. I nie szkodzi, że dług Litwy co minutę wzrasta o 1 000 euro. Grecja przecież jakoś daje radę.