Więcej

    Dobry znak dla litewskiej gospodarki

    Przez omal dwa dziesięciolecia absolwenci szkół na Litwie masowo wybierali zawody prawnika, menadżera, ekonomisty. Młodzi ludzie marzyli, że po ukończeniu tych kierunków zostaną adwokatami, sędziami, notariuszami, dyrektorami spółek, wreszcie finansistami. Super popularność tych zawodów sprawiła, że jak grzyby po deszczu powstały prywatne uczelnie produkujące całe zastępy tych specjalistów.

    W co obracało życie te marzenia litewskiej młodzieży? Najczęściej, ogólnie mówiąc, w duże rozczarowanie. Państwo i gospodarka nie potrzebują tylu prawników i menadżerów. Zasilali więc rynek niewykwalifikowanej siły roboczej. Z kolei gospodarka jak powietrza potrzebuje dobrze przygotowanych, wykwalifikowanych robotników. Zawodówki z kolei przez dwa dziesięciolecia świeciły pustkami. Co było jedną z przyczyn, dlaczego duże światowe koncerny omijały ze swoimi inwestycjami nasz kraj. Zresztą również krajowy biznes narzeka na brak wykwalifikowanych robotników.

    Trend się jednak odwraca. Ostatnie kilka lat bez przesady można nazwać renesansem litewskich zawodówek. Co roku średnio o 10 proc. zwiększa się liczba osób wybierających szkoły zawodowe. Miejmy nadzieję, że ich absolwenci dostaną godnie opłacalną pracę na Litwie i nie będą musieli uciekać za „chlebem” do bogatszych państw UE.