Więcej

    Młodzi zdolni: Ewa Siemaszkiewicz

    Czytaj również...

    Ewa Siemaszkiewicz: w Gdańsku jestem na swoim miejscu i podążam we właściwym kierunku Fot. archiwum
    Ewa Siemaszkiewicz: w Gdańsku jestem na swoim miejscu i podążam we właściwym kierunku Fot. archiwum

    Młodzi Polacy z Litwy po ukończeniu polskich szkół w różny sposób szukają swej życiowej drogi. Polska, jako kraj nauki i zamieszkania, jest jedną z nich.

    Ewa Siemaszkiewicz, studentka IV roku medycyny na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym jest maturzystką Szkoły Średniej im. Sz. Konarskiego w Wilnie. Jest przekonana, że przed trzema laty wybrała słusznie.
    Będąc laureatką wielu konkursów i olimpiad biologiczno-chemicznych od zawsze marzyła zostać lekarzem. Mama Ewy jest pielęgniarką, więc z medycyną była obeznana na bieżąco. Po ukończeniu szkoły i złożeniu egzaminów państwowych oraz testów organizowanych przez ambasadę RP, miała też dodatkowe sprawdziany w Łodzi.
    — Nie wiedziałam, gdzie będę studiowała, jednak gdy otrzymałam propozycję studiowania na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, bardzo się ucieszyłam. Byłam kilkakrotnie w tym mieście, nasza szkoła współpracowała z jednym z gdańskich gimnazjów, występowałam z zespołem pieśni i tańca „Świtezianka” na festiwalach „Dni Wilna w Gdańsku” — opowiada Ewa.

    Pierwszy rok studiów przypomina jako bardzo niełatwy, bo wyjazd do innego kraju zawsze łączy się z pewnymi niespodziankami. Choć nie uważa siebie za osobę rozpieszczoną, jednak załatwianie różnych formalności w urzędach wymagało czasu, cierpliwości, a też wiedzy zasad funkcjonowania tych instytucji w Polsce.
    — Na Litwie tymi sprawami zawsze zajmowali się moi rodzice, więc moja dorosłość zbiegła się z przejęciem tych funkcji, ale już w innym kraju. Dla wszystkich udających się do Polski radziłabym zapoznać się z obowiązującymi wymaganiami dotyczącymi na przykład zameldowania pobytu, załatwienia potrzebnych dokumentów na Litwie i przywiezienia ich do Polski itd. To bardzo ułatwi życie potem. Dobrze jest przyjechać również trochę wcześniej do miasta, w którym będziecie się uczyć, aby go trochę poznać, „oswoić” na swoje potrzeby — radzi Ewa.

    Pierwszy rok studiów za granicą, niezależnie od kierunku, to zawsze sporo stresu. Brak rodziny, bliskich przyjaciół, poszukiwanie tych najlepszych rozwiązań życiowych i towarzyskich oraz trudna nauka samodzielności. Potem jest już łatwiej. Pierwszy rok jest też swoistym wyzwaniem pod względem językowym. I chociaż dziś Ewa mówi nienaganną polszczyzną, nie ukrywa, że musiała pewne rzeczy doskonalić. Chodzi przede wszystkim o terminologię. Wiadomo, że maturzyści polskich szkół wszystkie egzaminy państwowe składają w języku litewskim. Ale też pewne konstrukcje mowy codziennej najlepiej się przyswaja będąc w tym środowisku. I chociaż wilnianie raczej nie mają większych problemów z językiem polskim, potrzebują trochę czasu na pozbycie się wileńskiego zaciągania i zmianę konstrukcji zdań.

    — Gdańsk jest miastem bardzo przyjaznym, nigdy nie odczułam tu żadnych przykrości z powodu tego, że jestem cudzoziemką. Być może jedynie pisownia mego nazwiska, zgodnie z zasadami państwa litewskiego — Semaškevič — wywołuje zdziwienie i wiele pytań. Jednak dziś, po latach, nie ma to już większego znaczenia — opowiada Ewa.
    Niezależnie od kraju nauka na wydziale lekarskim jest jedną z najtrudniejszych. I choć trzeci rok został zaliczony bardzo dobrze, Ewa mówi, że na pierwszym roku zdarzało się przenieść termin egzaminu i złożyć go za drugim podejściem.
    — Sądzę, że pierwsze dwa-trzy lata na medycynie są najtrudniejsze, większość nauki to teoria, a na trzecim roku jest coraz więcej zajęć w szpitalach, przychodniach i tu rozpoczyna się praktyczne przygotowanie do zawodu — stwierdza Ewa Siemaszkiewicz.
    Zamieszkanie i studia w Polsce zmieniały też pewne nawyki życiowe młodej wilnianki.
    — Z mego menu powoli zniknął chleb. Pieczywo w Polsce kupuje się codziennie i tylko na jeden dzień. Nie ma tu czarnego chleba, który na pierwszym roku jeszcze przywoziłam z Litwy. Dziś już nie przywożę, chleb zamieniły popularne kajzerki. Uwielbiam polskie produkty mleczne i cenię miejscowe sklepy za ogromny wybór owoców i warzyw, które nie są zbyt drogie. Prawie nie jadam ziemniaków. Zmieniłam też styl ubrań, który w moim wypadku zawsze był bardziej powiązany ze stanem psychologicznym, niż aktualną modą. Dziś moje ubrania są dopasowywane do tego, aby dobrze wyglądały z lekarskim fartuchem, dlatego sporo jest sukienek, ale nie ma zbyt krótkich, czy z odważnym dekoltem, tak jak nie ma czerwonych paznokci i zbyt wyrazistego makijażu. Lekarz to osoba, do której człowiek przychodzi poszukując pomocy, musi mu zaufać, uwierzyć w posiadane umiejętności i kompetencje. Przyszły zawód zobowiązuje, a obserwując lekarzy w szpitalach polskich coraz bardziej mi ten styl odpowiada — wymienia zmiany w odżywianiu i ubieraniu przyszła pani doktor.

    Ewa od pierwszych dni pobytu w Gdańsku współpracuje z Pomorskim Oddziałem Towarzystwa Wilna i Ziemi Wileńskiej. Jako była członkini zespołu często uświetnia swym śpiewem imprezy Towarzystwa. Obecnie jest koordynatorem projektu „Wileńskie Posiaduszki w Jelitkowie” o której już pisaliśmy.

    Rozmawiając z Ewą o Polsce i o Litwie, planach i marzeniach nie odczuwam jej tęsknoty czy nostalgii.
    — Każdego roku tuż po sesji w czerwcu jadę na dwa tygodnie do rodziny do Wilna — odwiedzam rodziców, dziadków, starszego brata. Tak się składa, że już tylko do rodziny. Towarzystwo, przyjaźnie, pewne zobowiązania czy też praca — zostają w Gdańsku. Polubiłam bardzo to miasto, wiem, że jestem tu u siebie.
    I choć może nie powinnam pytać, ale jednak pytam Ewę — a co dalej, po studiach. Co z Wilnem?
    — Mam przed sobą jeszcze trzy lata studiów, może kilka lat specjalizacji. Swą przyszłość widzę w Polsce — odpowiada pewnie Ewa.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    To w Wilnie czuję się u siebie…

    Teresa Gumowska-Kacmajor przyjechała do Gdańska z Wilna w wieku 11 lat. Tu ukończyła szkołę średnią, studia lekarskie, tu realizowała się zawodowo i rodzinnie. Jednak nigdy nie czuła się prawdziwą gdańszczanką. Gdy w latach 70. przyjechała po raz pierwszy na Litwę...

    Wielki patriota i strażnik prawdziwej historii Polski

    Stanisław Władysław Śliwa od wielu lat stoi na czele Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej Towarzystwa Pamięci Józefa Piłsudskiego łączącego ponad 5 tysięcy członków, ludzi różnych zawodów i stanów w wieku od 18 do 90 lat w całej Polsce. Organizacja, która rok...

    Każdy na swój sposób płaci za swoje tęsknoty…

    "Miejsce, gdzie się osiedlasz, nie jest wystarczająco pojemne dla wszystkiego, co pragniesz przechować. To, co jest twoje, przynależy także do miejsca. Zmieniasz miejsce, rezygnujesz więc z niektórych rzeczy i zyskujesz inne. Zaspokajasz jedną tęsknotę, ale otwierasz drzwi kolejnej. Każda...

    XXV Festyn Kultury Polskiej Ziemi Trockiej „Dźwięcz, polska pieśni!”

    29 maja w Trokach, w pięknej scenerii trockich jezior i przy wspaniałej pogodzie, odbył się XXV jubileuszowy Festyn Kultury Polskiej Ziemi Trockiej. I chociaż pierwszy Festyn odbył się w Starych Trokach, od wielu lat jubileuszowe Festyny odbywają się w...