Więcej

    Ukraina w cieniu Damaszku

    Paryskiego spotkania „normandzkiej czwórki” w sprawie konfliktu na Ukrainie nie będzie.

    „Pytam sam siebie, czy takie spotkanie będzie pożyteczne? Czy może doprowadzić do tego, że Putin przestanie robić to, co robi razem z syryjskim reżimem?” – zastanawiał się prezydent François Hollande.
    Jeśli dla Francji „pożyteczność” spotkania miała polegać na osiągnięciu ustępstw ze strony Rosji w Syrii, nietrudno przewidzieć, czyje interesy byłaby gotowa poświęcić dla osiągnięcia celu.

    Nic więc dziwnego, że spotkaniem nie była zainteresowana przede wszystkim sama Ukraina. Tonem wypowiedzi prezydenta Francji urażona poczuła się także Moskwa.
    W efekcie — najpierw z udziału w spotkaniu zrezygnował prezydent Petro Poroszenko, a kilka godzin później rezygnację z rozmów ogłosił także Kreml, stwierdzając, że „wizyta powinna się odbyć w czasie, który będzie bardziej komfortowy dla prezydenta Francji”.
    Sytuację próbuje uratować jeszcze Angela Merkel, która zamiast spotkania w Paryżu zaproponowała kolację w Berlinie. Trwają więc przygotowania i negocjacje przed spotkaniem przy stole.

    Coraz wyraźniej widać, że ciągnący się od dwóch lat konflikt na Ukrainie jest szczególnie ważny dla państwa bałtyckich czy Polski, jednak dla Zachodu o wiele ważniejsze jest zakończenie wojny w Syrii i poradzenie sobie z kryzysem uchodźców.
    Takie rozwiązania problemów jednej części świata kosztem innej mogą oczywiście być wygodne dla Francji, jednak budzą całkowicie zrozumiały sprzeciw strony ukraińskiej i wszystkich, którzy choć trochę znają historię tej części Europy. Przecież nie tylko Ukraina, ale też Litwa i Polska raz znalazły się już poza linią, która określała granicę demokratycznego świata.
    Zachodowi takie rozwiązanie nie przyniosło pożytku, a wręcz przeciwnie — lata Zimnej Wojny.