Więcej

    „Wileńszczyzna śpiewa, tańczy, gra…” — „Rudomianka” krzewi polskość

    Czytaj również...

    Helena Swatkowska (trzecia od lewej) od samego początku istnienia zespołu prowadzi kronikę Fot. Marian Paluszkiewicz
    Helena Swatkowska (trzecia od lewej) od samego początku istnienia zespołu prowadzi kronikę Fot. Marian Paluszkiewicz

    Droga do powszechnie znanego dzisiaj zespołu „Rudomianka” rozpoczęła się w 1989 roku. Pierwsze jej występy skierowane były do miejscowej ludności.

    A już za cały czas istnienia zespół już  na swym koncie ponad 500 koncertów na Wileńszczyźnie, w różnych miastach Litwy i  Polski (m. in. w Kielcach, Koszalinie, na Ziemi Dolnośląskiej, w Warszawie, Licheniu, Poznaniu, Węgorzewie, Turcji, Francji itd.)
    Na XXII Międzynarodowym Przeglądzie Widowisk Kolędniczych „Herody 2004” „Rudomianka” zdobyła I miejsce.

    Pierwszą kierowniczką zespołu była Irena Alaszewicz, a od 2003 r. zespołem kieruje Wioleta Cereszka. Właśnie dzięki niej „Rudomianka” zdobyła niemałe osiągnięcia w technice śpiewu, w stylach utworów oraz repertuarze.

    Zespół stale bierze udział w festiwalach, koncertach i świętach rejonowych (m. in. „Kwiatach Polskich” w Niemenczynie, Dożynkach w Pikieliszkach, Zapustach, Nocy Świętojańskiej, Kiermaszu Kaziukowym itp.).

    Pierwszy skład zespołu w Centrum Kultury w Rudominie  Fot. archiwum zespołu
    Pierwszy skład zespołu w Centrum Kultury w Rudominie Fot. archiwum zespołu

    — Bardzo dobrze pamiętam, jak powstała „Rudomianka”. To było w 1988 roku jesienią i  to było święto zorganizowane na 10-lecie ukończenia szkoły mojego syna, w której wziął udział razem z żoną. Wychowawcą był Jan Żygiel. Zebrała się młodzież, żeby uczcić tę datę, ale umieli śpiewać tylko piosenki rosyjskie. Ich wychowawca powiedział, że trzeba śpiewać po polsku, a synowa moja powiedziała, że ja mam polskie piosenki — wspomina Helena Swatkowska, która do zespołu należy od pierwszych dni jego założenia.

    Następnego dnia przyszedł do Heleny Swatkowskiej Jan Żygiel. Przejrzał jej śpiewniki, zaznaczył, jakie piosenki będzie można śpiewać, a jakie są „poprawne politycznie” na tamte czasy.

    — Wybrał cztery piosenki. Następnie dołączyła do nas Irena Alaszewicz. Usiadłyśmy z nią, ja śpiewałam, a ona notowała. Następnie przez całą noc z córką ręcznie pisały, żeby każdy miał słowa i mógł śpiewać. 5 stycznia zaproponowano chórzystkom z kościoła dołączyć do nas, a 6 stycznia odbyła się pierwsza próba. I tak to rozpoczęło się. 4 lutego w Rudominie odbył się nasz pierwszy koncert. Sala była pełna, mimo zimna. Ludzie byli zafascynowani, ponieważ większość z nich nie słyszała polskich piosenek — tłumaczy Swatkowska.

    To były bardzo ciężkie czasy dla zespołu. Nie było strojów, ani miejsca na próby. Na początku ubierali się w białe bluzki i czarne spódniczki, a mężczyźni w białe koszule i czarne spodnie. Na barki pierwszej kierowniczki Ireny Alaszewicz spadła cała odpowiedzialność za zespół. Ona ciągle czegoś szukała, załatwiała pomieszczenia na próby. To ona zdobyła pierwsze stroje z różowego materiału.

    — Zamiłowanie do muzyki zaszczepiła mi moja mama Genoefa Wojciulewicz. Ona też śpiewała w tym zespole, dzisiaj ma już 92 lata. Pracowałam i nadal pracuję w szkole, ale na próby zawsze idę z chęcią. Czasami myślę, że już zrezygnuję, ale idę, jestem bardzo przyzwyczajona do „Rudomianki”. To jak druga rodzina. Część członków już odeszło do nieba, niektórzy zrezygnowali z różnych przyczyn, ale przychodzą nowi. Muzykę kocham, gram na akordeonie. Do dziś w moim domu każde święto obchodzimy z muzyką — opowiada Maria Simanowicz, która do zespołu należy również od pierwszych dni.

    Na próby wszyscy przychodzili i przychodzą bardzo chętnie, mimo że każdy ma własne sprawy, pracę, rodzinę. Czasami nawet zwalniano się z pracy, żeby tylko przyjść na próbę. I tak to szło.

    — W naszym repertuarze mamy różnorodne tematy. Zespół tworzą ludzie, którzy nie są tylko po to, żeby pośpiewać, ale też, by pobyć z innymi. Są wśród nas osoby, które należą do zespołu już od prawie 30 lat. Ludzie mówią, że trudno się rozstać z zespołem i to prawda. Szliśmy tu przede wszystkim z patriotyzmu, żeby pielęgnować tradycje — tłumaczy Czesława Tuczkowska.

    Od lutego 2003 roku kierownikiem zespołu jest Wioleta Cereszka, która organizuje próby, spotkania, układa scenariusze oraz starannie przygotowuje zespół do występów. Obecnie do zespołu należy 17 osób. Repertuar stanowią pieśni, przyśpiewki ludowe zasłyszane i zaczerpnięte ze środowiska lokalnego, które prezentują autentyczny folklor, tradycyjne obrzędy.

    — Do naszego zespołu należą osoby od 30 do prawie 80 lat. Przychodzą tutaj całymi rodzinami. To bardzo cieszy. Niestety z młodzieżą jest trudniej. Niełatwo jest ich zachęcić, ale miejmy nadzieję, że to się zmieni. Na początku muszę przyznać, że bałam się, jak będzie wyglądała nasza współpraca, ale na szczęście współpracuje się nam wspaniale. Na próby idę nie jak do pracy, ale jak na spotkanie rodzinne! Rozmawiamy tutaj, dzielimy się radościami i smutkami. Spotykamy się podczas świąt, wspólnie świętujemy urodziny, imieniny. Organizujemy też dla członków zespołu rozrywki — opowiada Wioleta Cereszka.

    Występ w Powiewiórce w rejonie święciańskim w 1998 roku Fot. archiwum zespołu
    Występ w Powiewiórce w rejonie święciańskim w 1998 roku Fot. archiwum zespołu

    Ci wspaniali ludzie już ponad 30 lat tworzą i ciągle doskonalą piękno ginącego folkloru poprzez śpiew oraz barwne stroje.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    — Jeżeli otrzymujemy jakieś honoraria, to te pieniądze zbieramy, a potem całym kolektywem decydujemy, na co je wydać. Na przykład na stroje, lub na wspólny wypoczynek zespołu. Ubiegły rok był dla nas bardzo ciężki, zmienił się bardzo skład zespołu, dużo osób odeszło. To był rok ciszy… Myśleliśmy, że już to koniec, ale chwała Bogu przetrwaliśmy. Mamy dużo nowych osób, wróciły też stare, więc musimy pracować od nowa, bo nie wszyscy znają repertuar. Ludzie, którzy tu przychodzą, dbają o polskość, o tradycje, obyczaje, obrzędy, ale najważniejsze,że zależy im, by ta polskość była przekazywana z pokolenia na pokolenie — mówi kierowniczka.

    „Rudomianka” nie naśladuje zawodowych śpiewaków. Uczą się piosenek tak, jak uczyli ich rodzice, dziadkowie. Z wielką radością śpiewają dawne piosenki. Chcą, żeby te piosenki przeżywały kolejną swą młodość. Chcą uświetniać swoimi występami imprezy lokalne i nie tylko, ponieważ muzyka ludowa stanowi najstarszy przejaw kultury duchowej i jest głęboko związana z obyczajami i obrzędami.

    Występ zespołu „Rudomianka” na 25-lecie Związku Polaków na Litwie Fot. archiwum zespołu
    Występ zespołu „Rudomianka” na 25-lecie Związku Polaków na Litwie Fot. archiwum zespołu

    — Takie zespoły jak nasz z małej miejscowości są bardzo potrzebne. Są to raczej zespoły amatorskie. Właśnie dzięki nim są przekazywane obyczaje. Ludzie mogą tutaj mile spędzić czas. Szykujemy jeszcze szereg niespodzianek, ale na razie nie zdradzamy wszystkiego. A będzie się dużo działo! Ale o niektórych planach możemy już coś powiedzieć. Planujemy jechać do Zgierza na Kaziuki, już mamy zaproszenie. Obecnie pracujemy nad nowym repertuarem. Odbywają się repetycje. Myślimy też stworzyć Koło Gospodyń. Takie Koła są w Polsce w mniejszych miejscowościach. Podpatrzyliśmy i myślę, że nam też przydałoby się. Gospodynie mogłyby spotykać się raz w tygodniu, wymieniać się przepisami, porozmawiać na tematy kulinarne. W najbliższej przyszłości zamierzamy do repertuaru wprowadzić też tańce. Nasze panie już z niecierpliwością czekają. Mamy też inne plany, o których na razie nie chcę mówić — dzieli się planami kierowniczka.

    Występ zespołu „Rudomianka” w Giżycku w 2014 roku  Fot. archiwum zespołu
    Występ zespołu „Rudomianka” w Giżycku w 2014 roku Fot. archiwum zespołu

    Wioleta Cereszko dziękuje swoim zespolakom: „Wasza działalność wynika z potrzeby serca. Pokazujecie naszą historię, kulturę, wzbogacacie nasze uroczystości patriotyczne czy inne spotkania. Dziękuję wam za to zaangażowanie i poświecenie. Naszą lokalną kulturę prezentujecie nie tylko u nas, ale też w naszym kraju i na świecie. Jesteście naszymi ambasadorami!”.
    Dzięki swojej sumiennej i ciężkiej pracy „Rudomianka” zdobywa popularność i jest rozpoznawalna w całym kraju. Zespół ma ambitne plany dalszego rozwoju i nadzieję, że do jego grona dołączy lokalna młodzież.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Barbara Misiun: „Św. siostra Faustyna jest dla mnie niedoścignionym wzorem”

    — Lektura „Dzienniczka” towarzyszy mi od dawna. Jego treść rezonuje z moją duszą, zachwyca mnie, krzepi i dodaje odwagi. Zapragnęłam przedstawić orędzie Miłosierdzia Bożego wszystkim, którzy go jeszcze nie poznali lub zapomnieli o nim. Wiara ma to do siebie,...

    Przedwojenny symbol walecznych kobiet powrócił do dawnej świetności

    — Ten sztandar kiedyś był stracony. Podczas pierwszej wojny światowej został on wywieziony do Polski. Osoba, która prawdopodobnie wywiozła ten sztandar i przechowywała go, mieszkała w Polsce u gospodarzy w gospodzie. Następnie, gdy ta osoba wyjechała z tej gospody...

    Szef Litewskiego Związku Teatralnego: „Teatr musi wywierać wpływ, szokować ludzi”

    — Ludzie chętnie chodzą do teatru, liczba spektakli jest ogromna. Ponieważ nie ma kontroli, wszystkie sztuki, które powstają, są pokazywane, ich wartość artystyczna jest również bardzo różna. Jedna może być pokazywana, a druga nie powinna być pokazywana. Kiedyś mówiono,...

    Św. Józef przychodzi do takiego biedaczka jak ja i mówi: Nie bój się!

    Honorata Adamowicz: Jak narodził się pomysł na film „Opiekun”? Dariusz Regucki: Tak naprawdę nie miałem żadnych osobistych doświadczeń związanych z postacią św. Józefa ani mistycznych uniesień. Propozycję dostałem od producenta, Rafael Film. Dopiero podczas pracy nad scenariuszem zacząłem odkrywać naszego...