Więcej

    Korupcja i przedszkole

    Litwa spadła o sześć pozycji w corocznym indeksie korupcji sporządzonym przez Transparency International. Czym Litwa zasłużyła sobie na taki spadek?

    Jak ogólnie tłumaczą w Transparency International, Litwa ma problemy z „przejrzystością w dziedzinie obcowania polityków z biznesem”. Jeśli mówić mniej ogólnie, to w 2016 roku nasz kraj wsławił się serią głośnych skandali. Ówczesnego lidera liberałów Eligijusa Masiulisa przyłapano podczas przyjęcia 100 tys. euro rzekomej łapówki od jednego z koncernów. Ministerstwem ochrony kraju wstrząsnęła afera „złotych” widelców. Ministerstwo ochrony środowiska i mer Druskiennik Ričardas Malinauskas „wpakowali się” w skandal wokół budowy dworu w Vijūnėlės. Mieliśmy również skandal „kołdunowy”, gdy posła Petrasa Gražulisa oskarżono o robienie nacisków na państwowa służbę weterynaryjną, która mogła zagrozić interesom firmy produkującej mrożone kołduny i cepeliny.

    I co z tych skandali wynikło? Niektórym partiom politycznym rzeczywiście gorzej się powiodło w wyborach parlamentarnych. Kilku średniej rangi urzędników straciło stołki. A dalej w walce z korupcją dużego kalibru pełna… cisza.

    Opinia publiczna w 2017 roku „zabawiana” jest skandalami z wynajęciem samochodów czy działaniami stołecznego radnego, Vidasa Urbonavičiusa, który nadużywając stanowiska, próbował bez kolejki umieścić swoje dziecko w przedszkolu. Cóż, wygląda na to, że  na poważniejszą korupcję będziemy musieli zaczekać do… kolejnych wyborów.