Więcej

    Fleury — jedna z najbarwniejszych postaci dawnego Wilna

    Czytaj również...

    Domek, w którym mieszkała rodzina Fleury w Kolonii Montwiłłowskiej na Rossie Fot. Marian Paluszkiewicz

    Fotografia wileńska z przełomu XIX i XX w. kojarzy się przede wszystkim z nazwiskiem Jana Bułhaka – wielkiego mistrza, który od roku 1912 systematycznie utrwalał na swych zdjęciach Wilno.

    Wykonał tysiące fotografii kościołów, gmachów, ulic, zaułków, fragmentów architektury. W 1920 roku zakończył fotograficzną dokumentację Wilna obejmującą 26 tomów. Jedna z ulic w podwileńskich  Bujwidziszkach nosi imię Bułhaka. Na ścianie domu, w którym mieszkał przy al. Giedymina 9 (dawna ulica Elizy Orzeszkowej), wmurowana jest tablica pamiątkowa. Jednak nieliczni wiedzą , że gdy w 1905 roku Bułhak wykonał aparatem żony swe pierwsze zdjęcie, w Wilnie już tworzył wybitny pionier sztuki fotograficznej – dziś niesłusznie zapomniany…

    Należał do najbarwniejszych postaci przełomu wieków. Nosił dość egzotyczne nazwisko. Pierwsze imię – Stanisław, drugie, Filibert – nie grzeszyło tutejszością, podobnie jak nazwisko Fleury. Znakomity pisarz, Józef Mackiewicz, pisał o nim: „…nazywał się najautentyczniej po francusku… Pochodził ponoć od jakiegoś Fleury, który pozostał w Wilnie odstawszy od armii napoleońskiej w odwrocie z Moskwy w r. 1812…”. Tak czy inaczej, Wilno zyskało postać znakomitą.

    Prawnuczka Stanisława Filiberta Fleury, Aleksandra Flery—Kręgielska
    na cmentarzu Bernardyńskim Fot. Marian Paluszkiewicz

    Stanisław Filibert Fleury urodził się w roku 1858 w podwileńskim folwarku Papaje, którego potem był wieloletnim dzierżawcą. Dziś miejscowość ta jest w granicach miasta, w okolicach Rokanciszek. Był prawnukiem podpułkownika Filipa de Fleury, fligiel—adiutanta Jego Królewskiej Mości Stanisława Augusta Poniatowskiego, wnukiem Marcina, a synem Józefa Fleury, który w latach 1859—1890 był urzędnikiem Magistratu Wileńskiego.

    Uczył się fotografii u Aleksandra Władysława Straussa, który miał wielką renomę jako dyplomowany artysta malarz. Uczęszczał do szkoły rysunkowej Iwana Trutniewa. Jakiś czas prowadził zakład fotograficzny na spółkę z Baczańskim i Łopatyńskim pod firmą „Fleury i Baczański”. Potem otworzył własną pracownię na Wielkiej, w domu ziemianina Wróblewskiego, właściciela majątku Wiżulany pod Wilnem.

    Uczestniczył bardzo chętnie w życiu artystycznym Wilna, zajmował wybitną pozycję towarzyską i kulturalną. Jan Bułhak pisał o nim tak: „Wysoko utrzymywał, zgodnie z ówczesną kulturą wileńską, poziom i honor swego zawodu fotograficznego. W pracy całego życia wychodził z założeń poszanowania i szerzenia polskiej kultury i sztuki i przyczynił się do utrzymania w Wilnie atmosfery artystycznej…”.

    Poświęcił wiele czasu na fotografowanie widoków i typów wileńskich na kiermaszach i rynkach, utrwalał na zdjęciach malownicze okolice miasta, zabytki architektury, zwłaszcza kościoły. Jedno z najlepszych zdjęć portretowych M. K. Čiurlionisa jest autorstwa S. F. Fleury‘ego. Z pasją rysował piórkiem i malował akwarelami. Ilustrował książkę Emmy Jeleńskiej „Kalwaria pod Wilnem”, która ukazała się w 1902 roku nakładem oficyny Józefa Zawadzkiego. Stworzył ilustracje do innego dzieła, którego autorem tekstu jest wybitny wilnianin, lekarz i historyk, wielki miłośnik dziejów Wilna i jego zabytków – dr Władysław Zahorski. Jest to „Katedra Wileńska”, która również ukazała się u Zawadzkiego w roku 1904. Wielokrotnie uzyskiwał za swą twórczość nagrody i wyróżnienia.

    Pasje artystyczne Stanisława Filiberta były rozległe. Józef Mackiewicz w „Drogiej pani” wspomina: „Latem, gdy klony na przedmieściu Rossa pokryły się już wycinanym liściem, stary Fleury wyruszał wczesnym rankiem za miasto malować pejzaże podwileńskie. Miękka „panama”, czeczunczowa kurtka, binokle z czarnym sznurkiem, w jednej ręce skrzynka z farbami i paleta, w drugiej trójnogie siodełko; z tyłu, gęsiego trzy foksteriery, „Bobik” zawsze na czele. Gdy tak kroczył, kłaniali mu się nisko wszyscy stróże, którzy wyszli zamiatać ulice, i salutowali z szacunkiem wszyscy gorodowyje piątego uczastku…”.

    Stanisław Filibert Fleury (autoportret, 1910 r.) Fot. archiwum

    Barwna postać Stanisława Filiberta nie uszła uwagi Stanisława Cata—Mackiewicza, który w swojej książce „Kto mnie wołał, czego chciał…” przypomina m. in.: „Pan Stanisław Fleury był protegowany przez wyjątkową postać wileńską, mianowicie mecenasa Tadeusza Wróblewskiego, tego, który pozostawił miastu bibliotekę Wróblewskich…”.

    Podobnie jak inni fotografowie wileńscy Stanisław Filibert Fleury rekrutował się z tak zwanej sfery „obywateli ziemskich”. Jak zaznacza Jan Bułhak „…fotografia wileńska miała znamiona pewnego arystokratyzmu i wtajemniczenia: była umiejętnością nową, nieznaną, połączoną z ciągiem czynności niezrozumiałych, nieco jakby magicznych, zatrącała o cudowność i budziła podziw i szacunek. A jej adepci nie dyskredytowali swego zawodu chciwą bezceremonialnością nieuków – nie przystępowali do niej bez poważnego przygotowania fachowego, wymagającego nie tylko wiedzy, lecz kultury umysłowej i obycia towarzyskiego. Umieli wchodzić do sfer artystycznych miasta na zasadach równości…”.

    W Wilnie Fleury mieszkał z rodziną w tzw. Bankowych Domach Montwiłłowskich na Rossie, przy ówczesnych ulicach Witebskiej i Przejazd. Była to kolonia ładnych, murowanych budyneczków parterowych z większymi lub mniejszymi ogródkami, pełnymi kwiatów. Mieszkanie było dwupoziomowe, z pracownią malarską, przypominało dobrze wyposażony antykwariat: pełen starych książek, druków, sztychów, map… Fleury uwielbiał te rzeczy i je gromadził, kochał psy i kanarki oraz swoją rodzinę: żonę Felicję i pięcioro dzieci, których nazywano z wileńska. Witold to był Wiciuk, Henryk – Heńka, do Kazimierza mówiono Staś, córka Czesława była Cześką, a Wacław – Waćkiem. Wszyscy byli bardzo zdolni, oczytani, inteligentni, Wiciuk i Heńka po ojcu odziedziczyli talent malarski, natomiast Waćce zawdzięczać należy zachowanie archiwum fotograficznego ojca, które udało się jej przewieźć w 1945 roku do Polski, do Sopotu. Niewielka kamieniczka z mansardą zachowała się do dziś, tylko adres się zmienił, to Švenčioniu g. 12. Domek obecnie jest własnością pewnego wileńskiego architekta. Mieszkają w nim lokatorzy – studenci, którzy nigdy nie słyszeli o niegdyś sławnym mieszkańcu…

    Katedra Wileńska na fotografii Fleury (1903 r.) Fot. archiwum

    Stanisław Filibert Fleury zmarł w 1915 roku. Pochowany jest na cmentarzu Bernardyńskim w Wilnie.

    23 maja 1996 roku Muzeum Narodowym Litwy w Wilnie odbyło się otwarcie wystawy prac fotograficznych Fleury‘ego „ Tak się żyło kochanińkie…”. W ceremonii otwarcia udział wzięła także przybyła z Polski prawnuczka Aleksandra Flery—Kręgielska z matką. Przed otwarciem wystawy złożono kwiaty na grobie St. Fleury‘ego na cmentarzu Bernardyńskim. Wydarzenie to na łamach Kuriera Wileńskiego opisała dziennikarka Alwida Bajor. Wówczas, razem z fotoreporterem, Marianem Paluszkiewiczem, odwiedzili także Papaje, miejsce urodzenia fotografika. W tej podwileńskiej miejscowości nikt nie słyszał nazwiska Fleury…

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Pomoc dla walczącej Ukrainy: litewski Caritas zbiera dary

    Od wtorku do czwartku, dniach 16–18 kwietnia w miastach i miasteczkach na terenie całej Litwy wolontariusze Caritasu będą zbierali pomoc rzeczową, która zostanie przetransportowana do Ukrainy. Czytaj więcej: Litewski Caritas dla Ukrainy. Lista potrzebnych rzeczy dla Siewierodoniecka Pomoc finansowa i rzeczowa —...

    Litwa walczy z alkoholizmem. Dużo zrobiła, ale wyzwania pozostają

    Każdego roku 15 kwietnia Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) apeluje, aby przynajmniej w tym jednym dniu powstrzymać się od spożywania alkoholu. W taki sposób chce zwrócić uwagę na problem alkoholizmu oraz zagrożeń zdrowotnych wynikających z nadużywania alkoholu. Według WHO alkohol znajduje...

    84. rocznica Zbrodni Katyńskiej

    Zbrodnia Katyńska ma bezprecedensowy charakter. Przede wszystkim z tego względu, że jej ofiarą padły tysiące jeńców wojennych, których życie znajdowało się pod ochroną prawa międzynarodowego — w większości oficerów. Niebezpieczny element dla ustroju socjalistycznego — Oficerów oraz przedstawicieli służb mundurowych traktowano...

    Politycy chcą uwolnić psy z łańcuchów

    Za tego rodzaju wykroczenie właściciel zwierzęcia poniesie karę. — Przede wszystkich chodzi o psy, które ludzie nadal trzymają z łańcuchami na szyi. Pies na łańcuchu to pies cierpiący — mówi Morgana Danielė, posłanka na Sejm z ramienia Partii Wolności. Trzymanie na łańcuchu będzie traktowane...