Więcej

    Żołnierz AK w Tuskulanum: Henryk Żukowski

    Czytaj również...

    Dziękujemy naszym czytelnikom, którzy zareagowali na tekst „Oni nigdy nie mieli pogrzebu…”. Do tej pory skontaktowało się z nami 6 rodzin żołnierzy AK rozstrzelanych w Wilnie w więzieniu NKGB i pochowanych w masowych grobach w wileńskich Tuskulanach.

    Henryk Żukowski, wyrok wykonano 1.06.1945 r. Fot. Litewskie Archiwum Specjalne (Lietuvos ypatingasis archyvas)

    Mamy nadzieję, że uda się nam odnaleźć bliskich krewnych także pozostałych, co w przyszłości mogłoby umożliwić identyfikację ich szczątków i godny pochówek. Zanim jednak to nastąpi, chcemy przywracać pamięć o 32. Polakach, żołnierzach AK, wspomnianych na tablicy w kolumbarium w Tuskulanach. Dzisiaj, w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” rozpoczynamy cykl biograficzny „Żołnierze AK w Tuskulanach”.
    Z redakcją skontaktował się m.in. Władysław Madej ze Słupska.
    — Już w latach 90. dowiedzieliśmy, że Henryk został pogrzebany  w Tuskulanach. Kiedy na łamach „Kuriera Wileńskiego” zobaczyłem jego zdjęcie, nie miałem wątpliwości, że to mój wujek. Trudno nawet opisać to uczucie… Twarz z fotografii była tak podobna do brata matki, że nie mogło być żadnej pomyłki — opowiada Władysław Madej, syn Teresy z domu Żukowskiej, siostry rozstrzelanego żołnierza.

    Teresa była jedyną z trójki rodzeństwa, która przeżyła wojnę. Żukowscy mieszkali w Wilnie, niedaleko kościoła pw. Ducha Świętego. W czasie wojny stracili już jednego syna. Władysław był starszym marynarzem na legendarnym ORP „Garland” — niszczycielu, który w latach II wojny światowej, służył w polskiej Marynarce Wojennej. W maju 1942 roku, płynąc w eskorcie konwoju do portów sowieckich, okręt został poważnie uszkodzony na skutek ataków samolotów Luftwaffe. Zginęło wówczas 25 członków załogi, wśród nich także, 21-letni wówczas, Władysław. Pogrzeb poległych odbył się 31 maja na pokładzie brytyjskiego trałowca „Niger”, na wodach w okolicach Murmańska.
    — Władysław zginął na wojnie, to była tragedia, ale rodzina znała datę śmierci oraz okoliczności. Nie mogli odwiedzać jego grobu, ale wiedzieli, co stało się z jego ciałem. Z Henrykiem było zupełnie inaczej. Przez długie lata nie wiadomo było gdzie został pochowany – opowiada wilnianin, historyk Paweł Giedrojć, brat cioteczny Henryka Żukowskiego.

    Zawiadomienie o wykonaniu wyroku Fot. Litewskie Archiwum Specjalne (Lietuvos ypatingasis archyvas)

    Henryka aresztowano 22 listopada 1944. Ktoś przybiegł do Żukowskich i powiadomił, że go zabrali, bo doniesiono na niego. W czasie śledztwa ustalono, że Henryk ps. „Blondyn” był żołnierzem 6. brygady, 3. kompanii AK. Jego dowódcą był porucznik „Strach”. Zgodnie z dokumentami, jakie przechowywane są obecnie w Litewskim Archiwum Specjalnym, oskarżono go o to, że „po wygnaniu Niemców z sowieckiej Litwy kontynuował antysowiecką działalność, razem z innymi uczestnikami organizacji przeprowadzał zbrojne napady na dowódców i żołnierzy Armii Czerwonej,  konfiskował ładunki przewożone na samochodach wojennych dla frontu”.

    Obciążały go zeznania świadków. O jego przynależności do konspiracji świadczyły również trzy komplety dokumentów wystawione na różne nazwiska. 5 kwietnia 1945 r. Wojenny Trybunał Wojsk NKWD Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej na zamkniętym posiedzeniu sądu skazał go na najwyższy wymiar kary przez rozstrzelanie.

    Stepan Charczenko

    Jak wszyscy członkowie podziemia skazany został z art. 58 Kodeksu Karnego Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej — czyli za działalność antysowiecką. W uzasadnieniu wyroku czytamy: „W kwietniu 1944 r. dobrowolnie wstąpił do podziemnej nacjonalistycznej polskiej organizacji Armia Krajowa, w składzie której do środka lipca 1944 r. przy 6. brygadzie uczył się w szkole podoficerów.(…) 20 listopada 1944 r. w rejonie wsi Krzyżaki (15 km od Wilna) razem z innymi uczestnikami grupy „Mira” brał udział w zbrojnym napadzie na wojskowy samochód ciężarowy w celu jego zawłaszczenia dla potrzeb podziemnej antysowieckiej polskiej organizacji. W napadzie raniony został oficer Armii Czerwonej”.

    Wyrok wykonano 1 czerwca 1945 r. Zawiadomienie o jego wykonaniu podpisał naczelnik oddziału „A” NKGB, major bezpieczeństwa Stepan Charczenko. Do 15 stycznia 1946 r. zorganizował on 535 egzekucji. W chwili wykonania wyroku Henryk Żukowski miał zaledwie 23 lata.

    Teresa Madej z domu Żukowska

    Zaraz po aresztowaniu rodzina zaczęła poszukiwania Henryka. Najpierw matka, Józefa Żukowska, wraz z najmłodszą z rodzeństwa, Teresą, chodziły od aresztu do aresztu, by uzyskać informacje, gdzie przebywa Henryk. Znalazły go na Łukiszkach. Wielu Polaków stało wówczas pod murem więzienia i oczekiwało na znak od swoich najbliższych. Nie było widzeń, nie było informacji o ich losie. O tym, że Henryk żyje, świadczyły tylko przyjmowane paczki. Ale i paczki w końcu przestano odbierać. Bez żadnych wyjaśnień, bez informacji, co się stało. Józefa Żukowska, pytając o los syna, słyszała tylko: „Nie wiem, tu takiego nie ma” i trzask zamykanego okienka.

    — W końcu jakiś Łotysz powiedział jej, że nie ma, po co przychodzić, bo Henryk został wywieziony gdzieś daleko i rozstrzelany. Od początku, gdy słyszałem opowieść o tych wydarzeniach, nie chciało mi się wierzyć, że sowieci w tych czasach mogli jeździć gdzieś po lasach. Dopiero w latach 90. dowiedzieliśmy się, że został rozstrzelany i pochowany w Wilnie — opowiada Paweł Giedrojć.
    Rodzina musiała jak najszybciej podjąć decyzję, co dalej. Zostać w Wilnie, czy w ramach tzw. repatriacji jechać do Polski? Wyjechali już w 1945 r. — Nie mogli zostać w Wilnie. Ludzie wiedzieli, że po aresztowaniu kogoś z rodziny reszta również nie jest bezpieczna. Musieli jechać jak najszybciej, inaczej czekała ich w najlepszym razie Syberia — opowiada Władysław Madej.
    Rozpoczęli więc nowe życie w Gdańsku. Nie oznacza to, że rodzina zapomniała o Henryku.

    Józefa Żukowska

    — Już w Polsce próbowaliśmy szukać Henryka przez Czerwony Krzyż, ale odpowiedź zawsze przychodziła taka sama, „Nie ma żadnych wiadomości”. Moja babcia, mama Henryka, Józefa Żukowska zmarła nie doczekawszy się żadnej wiadomości o losie syna — mówi Władysław Madej.
    — Dla mnie Heniek zawsze był bohaterem. W rodzinie opowiadano, że zginął dlatego, że zlitował się nad młodą dziewczyną, sowiecką aktywistką, którą mieli rozstrzelać. Uratował jej życie i podobno to właśnie ona go rozpoznała podczas śledztwa po aresztowaniu. Takie czasy były… — podsumowuje Paweł Giedrojć.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...