Więcej

    Na co idą nasze pieniądze?

    Tytułowe pytanie niejednokrotnie zapewne zadaje sobie każdy pasażer transportu miejskiego w Wilnie, osoba chodząca tym, co z braku lepszego słowa nazywa się u nas chodnikami, czy kierowca szukający miejsca (płatnego!) do zaparkowania.
    Dziurawe czy krzywe chodniki, wysokie krawężniki czy kałuże na jezdniach, z których chlupie woda na przechodniów — to zmora niejednego mieszkańca, szczególnie tego mającego małe dzieci lub osoby niepełnosprawnej. Dziury w jezdniach, brak odpowiedniego odśnieżania i odladzania nawierzchni, brak miejsc do parkowania — to zmory mieszkańców zmotoryzowanych. I słaba radość z tego, że samorząd za dziesiątki i setki tysięcy euro kupuje nowe sygnalizatory świetlne czy płoty, odgradzające chodnik od jezdni w takich miejscach, gdzie jest to najmniej potrzebne. Czyżby rączka myła rączkę zaprzyjaźnionym firmom? A nie tak dawno rządzący obecnie miastem liberałowie od czci i wiary odsądzali poprzedniego mera za bycie rzekomym „abonentem”…
    I tylko spółka samorządowa Susisiekimo paslaugos działa, jak zegarek. Wypisując mandaty za parkowanie na chodnikach — jakby te chodniki były porządne, cywilizowane. Żal tylko, że nie są.