Franciszkanie po 26 latach starań odzyskali wileński klasztor. Decyzja o przywróceniu Zakonowi Braci Mniejszych Konwentualnych (franciszkanów) prawa własności do pięciu budynków klasztornych, stanowiących jedną całość kompleksu klasztornego przy ul. Franciszkańskiej 1 (lit. Pranciškonų) w Wilnie, zapadła 13 marca br. na posiedzeniu rządu.
We wtorek, 14 marca, o. Marek Adam Dettlaff, przełożony klasztoru wileńskiego spotkał się w sprawie klasztoru z premierem Sauliusem Skvernelisem. Premier podkreślił, że klasztor franciszkański jest ważnym obiektem dziedzictwa historycznego i kulturalnego, powinien więc służyć społeczności miasta jako ośrodek kultury, obiekt badań naukowych i być otwarty dla mieszkańców, pielgrzymów i turystów.
– Oprócz domu wspólnoty zakonnej, w której obecnie posługuje 4 zakonników franciszkańskich, stary klasztor wileński będzie otwarty dla każdego człowieka, a pomoc w nim znajdą szczególnie osoby zagubione w życiu, które same nie potrafią rozwiązać swoich problemów – powiedział Kurierowi Wileńskiemu o. Marek.
Kontynuując rozmowę, przełożony franciszkanów dodał, że w klasztorze będzie też centrum duszpasterskie, w którym obecni będą duchowni, egzorcysta, osoby konsekrowane i członkowie III Zakonu św. Franciszka.
– Będą tu obowiązywać zasady ewangeliczne. Zwracający się o pomoc w miarę naszych możliwości otrzymają wsparcie w sferze duchowej, gdyż zgodnie z planem, franciszkanów będą wspierać specjaliści, tacy jak psycholog, psychiatra, onkopsycholog. Będzie się tam także odbywała terapia zajęciowa, będą prowadzone rekolekcje, ewangelizacja, przygotowanie do sakramentów itp. – wymieniał zakonnik.
– Franciszkanie zamierzają prowadzić w klasztorze także działalność edukacyjną, kulturalną, chcą założyć Muzeum Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych. Zamierzają też upamiętnić pierwszą litewską szkołę, która działała właśnie w tych murach i uczcić pamięć Jonasa Basanavičiusa, który w tym klasztorze przez pewien czas mieszkał – informował gwardian wileński o sprawach kultury i oświaty.
Jak to się stało, że budynki klasztorne do 2013 r. były zarządzane przez spółkę Pranciškonų rūmai? Klasztor, znacjonalizowany w czasach sowieckich, został przekazany do użytku zarządowi Związków Zawodowych, który zezwolił na korzystanie z niego Stowarzyszeniom Nauk Technicznych Litwy. Organizacja ta została następnie przemianowana na Litewską Asocjację Stowarzyszeń Nauki i Techniki. W 1991 r. zrzeszenie to – wraz z innymi osobami prawnymi – podpisało umowę założycielską spółki Mokslo ir technikos rūmai. Później spółka Mokslo ir technikos rūmai została przemianowana na Pranciškonų rūmai i zarządzała klasztorem, wynajmując większość pomieszczeń, czyli prowadziła działalność komercyjną, otrzymując z wynajmu profity finansowe.
Według prawa obowiązującego na Litwie, franciszkanie posiadali pełne prawo zwrotu zabranego nieprawnie mienia. Prawie 10 lat, od lipca 2004 r. trwały procesy sądowe. Udało się to dopiero w lutym 2013 r. Kolejne lata były oczekiwaniem na decyzję rządu.
O. Marek podkreśla, że starania o odzyskanie klasztoru miały również wymiar duchowy.
– Franciszkanom i wiernym zależało, aby wspierać wspólnotę wileńską w staraniach o odzyskanie klasztoru. Prowincja św. Maksymiliana Kolbe w Gdańsku, razem z ministrem prowincjalnym, o. dr Janem Maciejowskim, podejmowała modlitwę i post w tej intencji. Wiele klasztorów na Litwie i w świecie, modliło się w tej intencji. Wierni miasta Wilna nie tylko wspierali starania o odzyskanie klasztoru postem i modlitwą, ale wielokrotnie organizowali procesje różańcowe, idąc wokół klasztoru, w progach byłego domu zakonnego wierni z własnej inicjatywy wkładali medaliki Matki Bożej Niepokalanej i św. Michała Archanioła – opowiada franciszkanin.
Odzyskanie klasztoru jest ważnym wydarzeniem dla całej wspólnoty wiernych, modlących się w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
– Dla mnie osobiście jest to widzialny znak wysłuchanych modlitw – opowiada Kurierowi Wileńskiemu Regina Karpowicz, przełożona III zakonu franciszkańskiego w Wilnie – Bardzo wiele osób było zaangażowanych w tę sprawę. Ludzie modlili się, ofiarując w tej intencji Nowennę Pompejańską, pościli o chlebie i wodzie. Decyzja rządu jest dla nas dowodem tego, że to Pan Bóg rządzi światem, że pieniądze i władza nie mogą wszystkiego.
Warto zauważyć, że historia franciszkanów jest związana z Wilnem od początków istnienia miasta. Najbardziej chyba przypominają o tym Trzy Krzyże, które górują nad Starówką. Zgodnie z tradycją upamiętniają one franciszkańskich misjonarzy, którzy przybyli do Wilna jeszcze w czasach pogańskich i zginęli jako męczennicy w 1333 r. Generał zakonu wysłał wkrótce następną grupę braci. Również i oni nie pracowali tu długo – wszyscy zostali zamordowani w czasie najazdu tatarskiego w 1341 r. Zakon nie zrezygnował jednak z misji i kolejna grupa franciszkanów przybyła do miasta.
Wileński klasztor istnieje już ponad 600 lat i od tego czasu zakonnicy nieraz byli z niego wyrzucani. W 1812 podczas kampanii napoleońskiej kościół został zarekwirowany na potrzeby wojska i przerobiony na magazyn zbożowy. Zakonnicy doświadczyli represji także po powstaniu styczniowym. W okresie poprzedzającym wybuch powstania, na przykościelnym cmentarzu odbywały się masowe manifestacje patriotyczne. Klasztor został więc zamknięty w 1864 r. przez władze carskie, a kościół przerobiono na archiwum państwowe.
Franciszkanie powrócili do Wilna po I wojnie światowej. Tu przeżyli nawałę bolszewicką w latach 1919-1920, a tuż przed wojną, w 1938 r. odzyskali ostatecznie klasztor. Niestety, niedługo mogli się nim cieszyć, gdyż Wilno czekały kolejne trudne czasy. Już w czasie pierwszej okupacji sowieckiej rozpoczęto nacjonalizację majątków zakonnych. Po wejściu sowietów do Wilna w 1944 r. nasiliły się represje. Według wytycznych Moskwy zakony miały zostać na Litwie całkowicie zlikwidowane w 1949 r.
W wyniku represji sowieckich prawie wszyscy opuścili Wilno. W kościele na Trockiej pozostał tylko jeden zakonnik, o. Kamil Wielemański. Pracę w Wilnie rozpoczął w 1945 r. Od początku działał bardzo aktywnie. Rozwinął szeroko duszpasterstwo dzieci i młodzieży, kierował konspiracyjną Sodalicją Mariańską. Niedługo potem pojechał do Polski, rozmawiał z przełożonymi, którzy proponowali mu objęcie jednej z parafii w Gdańsku, Sopocie lub Toruniu. O. Kamil czuł się już na tyle związany z Wilnem, że pomimo realnego zagrożenia, zdecydował się na powrót.
Przez przeszło 40 lat pozostawał tu jedynym franciszkaninem. Samotnie walczył o to, by kościół franciszkański pozostał otwarty, prowadził w konspiracji pracę duszpasterską z dziećmi i młodzieżą, wypożyczał książki religijne i patriotyczne. Zapytany, dlaczego nie pozostał w Polsce, odpowiedział, że gdyby wyjechał, w Wilnie zostaliby tylko starzy księża, niezdolni już do walki o sprawę wiary.
Władze sowieckie zamknęły jednak kościół w 1948 r. a 24 lutego 1949 r. o. Kamil został aresztowany przez funkcjonariuszy NKWD jako uczestnik nacjonalistycznego podziemia i uwięziony w więzieniu na Łukiszkach.
Po półrocznym śledztwie został skazany na 25 lat łagrów za to, że „kierował żeńską, katolicką, nacjonalistyczną organizacją Sodalicja Mariańska, przygotowywał do wstąpienia do niej i przyjął 12 nowych członkiń, wychowywał je w antysowieckim, nacjonalistycznym duchu, wyznaczał im antysowieckie zadania, skierowane na oderwanie młodzieży od komunistycznych wpływów i komsomołu”.
Zwolniony po 7 latach, powrócił na Wileńszczyznę. Nie mógł pracować w Wilnie, posługiwał w Jaszunach, Rudnikach i najdłużej, od 1961 r. – w Miednikach. Nigdy nie zapominał jednak o Trockiej, najstarszym kościele w Wilnie i klasztorze, w którym franciszkanie przeżyli tyle zakrętów niełatwej historii.
Niezmiennie wierny doczekał zmian politycznych i odzyskania przez Litwę niepodległości. Był świadkiem powrotu do Wilna polskich franciszkanów a na osiem miesięcy przed śmiercią zobaczył, jak spełnia się jego największe marzenie – przekazanie franciszkańskiego kościoła w Wilnie prawowitym gospodarzom.
– 15 maja 1998 r. podpisałem razem z o. Kamilem dokument przekazania kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny franciszkanom. Zaraz potem o. Kamil pojechał do kościoła, by przed figurą Matki Bożej Niepokalanej zaśpiewać Magnificat i pieśń maryjną przez siebie ułożoną. Niecały rok później jego ciało było wystawione w odzyskanym przez niego kościele. Umarł mając 89 lat. W czasie pogrzebu, po wyniesieniu trumny z ciałem zmarłego o. Kamila, uderzono nią trzykrotnie w drzwi zamkniętego klasztoru jako znak niesprawiedliwości dziejowej z intencją na powrót zakonników do swego klasztoru– wspomina o. Marek Adam Dettlaff.
Franciszkanin podkreśla, że bardzo dużo nauczył się od o. Kamila.
– Nauczył mnie wierności, wytrwałości, ukochania Zakonu i kościoła wileńskiego, do którego zawsze w swoim sercu i swoich myślach wracał – opowiadał przełożony wileńskiej wspólnoty. O. Kamil każdego franciszkanina, który nie chciał starać się o zwrot kościoła i klasztoru, uważał za zdrajcę.
Bez wątpienia, w walce o klasztor wierność i wytrwałość były bardzo potrzebne. Na jego odzyskanie trzeba było czekać aż 26 lat.
***
„Serdecznie dziękuję tym wszystkim, którzy przez wszystkie lata wspierali nasze starania o odzyskanie klasztoru. Dziękuję za modlitwy, posty, za każdą odprawioną w tej intencji Mszę Świętą”
o. Marek Adam Dettlaff