Więcej

    O truskawkach, samochodach i dymnym granacie

    Już wystartował sezon truskawkowy. Pierwsze litewskie są drogie (na początku tygodnia 7-9 euro), bo wiosna nam się spóźniła o dwa tygodnie. No to jest jakby zrozumiałe.

    Ale niepojęte rzeczy dzieją się z resztą towarów i usług. Władze ze stoickim spokojem powtarzają jak mantrę, że po wprowadzeniu euro ceny nie wzrosły. No może ciut-ciut… Tymczasem normalny człowiek skok, a raczej łagodną metamorfozę – co kosztowało np. 0,99 lita, teraz często tyle samo, ale już w europejskiej walucie – poczuł po pustoszejącym portfelu.

    I lepiej wyrzucić, kto miał, stare kwity. I nie porównywać z teraźniejszymi, żeby krew nie zalała, jak to było z pewnym dziaduniem. Otóż staruszek, na takimże wiekowym citroenie, wybrał się do warsztatu samochodowego, żeby olej wymienić. Beztrosko oddał swoje autko w ręce fachowca i zdębiał, kiedy po wszystkim usłyszał, ile ma zapłacić: 56 euro! W tym samym serwisie (miał kwit) w 2014, kiedy jeszcze kursowała litewska waluta narodowa, zapłacił 70 litów, a teraz, w przeliczeniu euro na lity − 193!

    Pracownik tylko pokiwał ze zrozumieniem głową i przyznał, że co kiedyś kosztowało np. 20 litów, to teraz kosztuje u nich 10 euro. „No, wie pan… Mleko przecież też zdrożało”.
    „Nic, tylko zastrzelić się z takimi cenami…” − zamruczał pod nosem rozeźlony dziadek.

    A propos broni. Nasi wojacy mieli ostatnio ćwiczenia. Bawili się w wojnę, no to było i rzucanie granatów. Jeden taki dymny pechowo trafił na suchą ściółkę i zapalił las. Ale nasi dzielni chłopcy w try miga z pożarem się uporali i poszli sobie słodko spać. Tymczasem w nocy niedogaszony pożar rozpalił się od nowa. Tym razem szybko przyjechali zawodowcy strażacy i zrobili porządek.
    Ot takich mamy „obrońców-szwejków”, co to strach do lasu wpuszczać, a co dopiero za płot…