Ceny nieruchomości od jakiegoś czasu rosną sukcesywnie. Wzrost jest tak szybki, że zaczęły pojawiać się opinie, że wchodzimy w etap kolejnej bańki na rynku nieruchomości. Czy tak jest rzeczywiście?
– Według oficjalnych statystyk, w ciągu 2016 roku ceny nieruchomości na Litwie wzrosły o 9,5 procent. Taki wzrost nie jest mały. Jeżeli ceny będą w tak szybkim tempie rosły jeszcze rok lub dłużej, a zarazem liczba osób biorących kredyty, to rzeczywiście zwiększa się ryzyko, że bańka pęknie. Dlatego też uczestnicy rynku nieruchomości powinni być czujni i podejmować decyzje po starannym rozważeniu wszystkich możliwych opcji. W razie potrzeby zmniejszenia ryzyka, na pewno zareaguje Bank Litwy – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” Andrius Škarnulis, kierownik wydziału analizy makroostrożnościowej Banku Litwy.
Popyt na nieruchomości powodują dwie grupy mieszkańców: młodzi ludzie, którzy kupują swój pierwszy dom i inwestorzy, którzy kupują mieszkania w celu wynajęcia.
Sytuacja demograficzna w stolicy powoduje znaczną aktywność na rynku nieruchomości. Nie zmniejsza się populacja, Wilno zamieszkuje dużo młodzieży, a w 2016 roku liczba małżeństw i urodzeń osiągnęła rekordową liczbę.
Popyt na nieruchomości rośnie również w Kownie, gdzie mieszka także dużo młodzieży, po za tym to miasto przyciąga wiele firm generujących nowe miejsca pracy.
– Przed zakupem nieruchomości należy bardzo dobrze ocenić swoje możliwości finansowe – dochody, nawyki żywieniowe, ewentualne zmiany w składzie rodziny. Nie ma wątpliwości, że rata kredytu mieszkaniowego będzie zabierała znaczną część dochodów ─ przypomina Andrius Škarnulis.
Tymczasem Saulius Vagonis, kierownik departamentu oceny i badań rynku agencji nieruchomościowej Ober-Haus, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” zaznaczył, że według ich danych w ubiegłym roku średni wzrost cen wynosił 5 procent.
─ Ceny nieruchomości wzrastają przede wszystkim w dużych miastach Litwy, w Wilnie, Kownie, Kłajpedzie, Szawlach i Poniewieżu. Największy wzrost cen jest oczywiście w Wilnie, około 7 procent. Tegoroczne dane wskazują, że w okresie od stycznia do maja w stolicy cena mieszkań wzrosła o około 1,5 procent, w innych miastach o 1 procent. W ubiegłym roku ceny rosły szybciej. W 2007 roku ceny rosły po kilka procent miesięcznie, czyli na razie nie ma tu nic nadzwyczajnego. W ubiegłym roku ceny rosły szybciej niż w bieżącym ─ powiedział Saulius Vagonis.
Jak zaznaczył, nad rosnącą bańką na rynku nieruchomości na razie nie ma co się zastanawiać.
─ Jeżeli mówić o ogólnym wzroście cen na nieruchomości od 2010 roku, gdy rozpoczął się kryzys, to do 2017 roku ceny wzrosły o 25 procent. To w dużych miastach. Natomiast w mniejszych o 10-15 procent. Jeżeli porównać ceny z okresu, gdy pękła bańka przed dziesięciu laty, to obecne ceny w Wilnie muszą wzrosnąć jeszcze o 30 procent.
Jeżeli mówić o takich miastach jak Kłajpeda, Szawle, Poniewież, to ceny muszą wzrosnąć jeszcze o 67 procent, żeby były takie same, jak przed kryzysem. Obecny poziom cen na nieruchomości jest stabilny.
Obecny wzrost wynagrodzeń jest korzystniejszy, aniżeli był przed kryzysem. W 2016 roku wynagrodzenia wzrastały szybciej, niż ceny na nieruchomość. Czyli na razie nie można mówić, że ceny na nieruchomość są bezzasadnie zawyżone ─ twierdzi Saulius Vagonis.
W 2016 roku w Wilnie sprzedano 11 tysięcy mieszkań.
─ Oczywiście, jeżeli ceny na nieruchomości zaczną rosnąć w bardzo szybkim tempie, to trzeba będzie zacząć się niepokoić. Obecnie większa część ludzi kupuje nieruchomości po to, żeby w nich zamieszkać. Około 15 procent inwestuje pieniądze w nieruchomości. Należy pamiętać, że są to inwestycje długoterminowe. Ci, którzy planują zakup nieruchomości myślą, że to jest dobry czas. Wątpię, że w najbliższym okresie ceny spadną i będą jeszcze lepsze warunki kredytowe ─ podkreślił Vagonis.