Więcej

    O merze, co chmurom się nie kłania

    Pogoda, jak wiadomo, zawsze zaskakuje drogowców. Szczególnie zimą. Potrafi zaskoczyć również polityków o specjalnych uzdolnieniach, jeśli się odpowiednio postarają.
    Ulewą, która wczoraj szalała nad Wileńszczyzną, zaskoczony został mer Wilna, Remigijus Šimašius. Oto ten, co to bohatersko ściął tuję na Zwierzyńcu, a administracyjnymi decyzjami i głosem w radzie skrzywdził dzieci ze szkół Starego Miasta oraz im. Joachima Lelewela, zdziwił się skalą opadów i nazwał je „ulewą dziesięciolecia”. Twierdzeniu temu zresztą zaraz mieszczanie zadali kłam, pokazując zdjęcia z lat poprzednich, również ukazujące ulice pod wodą. Za wyjątkiem obwodnicy zachodniej, bo tę sam dzielny mer Šimašius otworzył tak niedawno – a ona już wdzięcznie wlała się w poulewowy krajobraz.
    Mnie tylko dziwi, dlaczego miasto nie dba o system ścieków, który powinien tę wodę z ulic odprowadzać. Mer może się ani społecznościom szkolnym, ani chmurom, ani nawet rozumowi i prawdzie nie kłaniać, ale za infrastrukturę miasta – dziurawe drogi i zapchane kanały również – odpowiedzialność ponosi. No chyba, że to dla niego taka sama niespodzianka, jak to, że latem bywają ulewy. Jeśli tak – przepraszam, pytań nie mam.