Więcej

    „Moda” na dom odchodzących dusz

    Antyhit tygodnia. Kolejny polityk wybrał się do, stającego się już być „modnym”, obiektu poprawy politycznego wizerunku.

    Minister Linas Linkevičius wybrał się z „oficjalną” wizytą do wileńskiego Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki zarządzanego przez energiczną i ofiarną siostrę Michaelę Rak. Wybrał się do ludzi nieuleczalnie chorych, których to jest dom ostatni…

    Pytanie tylko – kiego licha? Czego tam pan minister spraw zagranicznych zapomniał? Bo to, co odpowiedział na pytanie jednej z dziennikarek, było zdumiewające. Otóż przyznał, że wstyd mu za tak słabą pomoc ze strony rządu. A sam skąd jest? Czy wypada robić z siebie świętego, a swój zespół „podstawiać”.

    Po pierwsze, musiałby się honorowo, tak jak to uznała partia socdemów, wycofać z koalicji z Chłopo-Zielonymi, a nie trzymać się kurczowo teki i portfela ministra, odwracając uwagę wyborców.
    Po drugie, nie robić sobie wstydu, przywożąc do hospicjum 15, bodajże, kocyków. Ale honorem się uniósł! Widocznie więcej nie mógł wpakować do swojej limuzyny.

    Podczas swej wizyty usłyszał też inną wiadomość – zgasło życie kolejnego pacjenta tego smutnego szpitala. Siostra Rak opuściła głowę i tylko powiedziała: „Niestety, to jest nasza codzienność”.
    Minister też opuścił głowę i…

    Nie, nie sięgnął do portfela i nie wyskrobał jakiegoś banknocika jako ofiarę dla rodziny zmarłego – jak niejeden z nas na miejscu ministra na pewno by zrobił. No, bo nie on to powinien zrobić, a koledzy z rządu?