Więcej

    Dlaczego Pilecki nie jest tak do końca nasz?

    Dlaczego Wileńszczyzna nie doceniła rotmistrza Witolda Pileckiego? Można oczywiście narzekać, że w Wilnie nie ma ulicy jego imienia, wskazując na niechęć litewskich władz do polskich bohaterów, ale nie ma przecież także polskiej drużyny harcerskiej, czy szkoły, która zabiegałaby o to, by nosić jego imię. Dlaczego Polacy z Litwy nie podkreślają przy każdej okazji, że właśnie tutaj wychował się i przeżył swoją młodość jeden z najbardziej przejrzystych bohaterów walki o polską niepodległość? Dlaczego Pilecki nie jest tak do końca nasz?
    Czasem wydaje się, że Rotmistrz jest tak bardzo polski, że aż przestaje być wileński. Na pewno jest zbyt mało wileńsko-postsowiecki. Jego życiorys, w którym nieuchronnie widać, jaki wróg w ciągu całego ubiegłego wieku był największym zagrożeniem dla polskiej niepodległości, jest kłopotliwym punktem odniesienia dla ludzi, którzy tęsknie spoglądają w stronę Wschodu. To byłby bardzo niewygodny autorytet dla osób, które czują się Polakami, walczą o język ojczysty i polską szkołę, ale wieczorem, po pracy, lubią usiąść spokojnie w fotelu i pozwolić, by rosyjska telewizja wyjaśniła im, jak należy patrzeć na dzisiejszy świat i naszą historię.
    Tymczasem to właśnie historia Witolda Pileckiego, nie tylko rotmistrza, ale także ucznia, harcerza, jest prawdziwą historią Polaka z Wileńszczyzny. Może więc warto podjąć odrobinę ryzyka i przyjrzeć się trochę bliżej postaci, nawet gdyby przy okazji miały runąć pewne nasze wyobrażenia…