Spadek na rynku nieruchomości odnotowano w niemal wszystkich segmentach. W lutym sprzedano najmniej w ciągu ostatnich kilku lat. Według wstępnych danych Centrum Rejestrów, w poprzednim miesiącu sprzedano 7 179 budynków, obiektów i działek.
W styczniu br. sprzedano 7 880 nieruchomych obiektów, dla porównania w lutym 2017 roku było to 7 983 nieruchomości.
O tym, że rynek nieruchomości na Litwie jest w fazie spadkowej, powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” Remigijus Pleteras, generalny dyrektor agencji nieruchomości OberHaus.
– Nie mogę jeszcze powiedzieć, że sprzedaż spadła bardzo drastycznie i że powróciła do okresu przedkryzysowego. Ale ten spadek zastanawia, dlaczego tak się stało. Ten spadek był bardzo nieoczekiwany i jest zauważalny. Na razie nie ma co alarmować, gdyż to tylko jeden miesiąc. Zobaczymy, co będzie dalej. Jeśli taka tendencja utrzyma się jeszcze kolejne trzy miesiące, to wtedy już można się niepokoić. Miejmy nadzieję, że to tylko tymczasowa stagnacja – stwierdził Remigijus Pleteras.
Jak zaznaczył, na razie przyczyny takiego nagłego spadku są nieznane.
– Nie ma żadnych obiektywnych przyczyn. Nie możemy powiedzieć, że pogarsza się sytuacja materialna ludzi. Odwrotnie, wypłaty rosną szybciej niż drożeją nieruchomości. W stolicy osiedla się coraz więcej osób. Takie nagłe zmiany na rynku nieruchomości się zdarzają. W 2014 roku, przed wprowadzeniem euro, był wielki boom na rynku nieruchomości. Ludzie inwestowali. Następnie był niewielki zastój, po którym wszystko wróciło znów do normy. Teraz też może być zwyczajna przerwa. Być może ci, którzy potrzebowali zainwestować, lub kupić dla siebie mieszkanie, to zrobili. Nie ma powodów przypuszczać, że grozi nam bańka spekulacyjna, że zbliża się kryzys. Powstaje ona w innych okolicznościach. Na razie nie ma żadnych sygnałów. O tym, że zbliża się kryzys, pierwsi dowiadują się ekonomiści, a potem już ta informacja rozpowszechnia się, a ekonomiści nawet nie wspominają o kryzysie – podkreślił Pleteras.
Andrius Škarnulis, dyrektor działu analizy makroostrożnościowej Litewskiego Banku, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” zaznaczył, że w 2017 roku rynek nieruchomości osiągnął „sufit”.
– Teraz rynek nieruchomości jest stabilny. Lata 2016-2017 były bardzo udane pod względem liczby sprzedanych mieszkań. Najwięcej młodzi inwestowali w nieruchomości. Dużo osób przenosiło się do większych miast. Wówczas była rekordowa liczba zawieranych małżeństw oraz liczba urodzonych dzieci, dlatego też młode rodziny inwestowały w mieszkania. Niektórzy inwestowali swoje oszczędności i kupowali kolejne mieszkanie z nadzieją, że z wynajmu da się zarobić. Dzisiaj na razie jest cisza, chyba już ci, którzy chcieli i mieli możliwość, kupili mieszkania – podsumował Andrius Škarnulis.
Sprzedaż działek także zmalała. W lutym, w porównaniu ze styczniem sprzedaż spadła o 1,7 procent. W lutym 2017 roku różnica wynosiła 8 procent.
Spadek aktywności klienta najbardziej poczuli sprzedawcy mieszkań. W lutym, w całym kraju swych właścicieli zmieniły 2 091 mieszkania – jest to o 12,3 proc. mniej niż w styczniu, wtedy sprzedano 2 385 mieszkań, o 14,5 procent mniej niż w lutym 2017 roku. Spadła także liczba sprzedanych budynków mieszkalnych, w ciągu miesiąca o 14,4 procent. W styczniu sprzedano 672, a w lutym 579 domów mieszkalnych i innych budynków mieszkalnych. Ogólny trend nie ominął i Wilna. W styczniu sprzedano 760 mieszkań, w lutym 605, dla porównani w lutym 2017 roku sprzedano 782 lokali. W stolicy, w lutym sprzedano 44 budynki mieszkalne, o 34,3 procent mniej niż w styczniu, kiedy sprzedano 67 takich obiektów.
Fot. Marian Paluszkiewicz