Więcej

    Nad rozlanym mlekiem

    Litewscy politycy i biznesmeni oskarżają służby specjalne, że te wtrącają się w polityczne i gospodarcze procesy. Z kolei służby zarzucają politykom i przedsiębiorcom, że ich działalność może nosić znamiona korupcji politycznej. I niestety, wygląda na to, że i jedni i drudzy mają dużo racji.

    O tym, że ktoś popełnił przestępstwo może zdecydować wyłącznie sąd, a nie raporty służby bezpieczeństwa czy wrzucone do mediów nagrania z podsłuchanych rozmów. Jeśli instytucje państwowe odpowiedzialne za przestrzeganie praworządności dysponują wiedzą o tym, że ktoś złamał prawo, powinny zaskarżyć tego kogoś właśnie do sądu.

    Jednak mleko się rozlało. Ważna informacja o relacjach pomiędzy dużym biznesem i wpływowymi politykami zamiast sądu trafiła do gazet i telewizji. Informacja, prawdę mówiąc, bardzo źle świadcząca o powiązaniach tych polityków z biznesem. Ale cała ta historia jeszcze gorzej świadczy o kondycji państwa prawa. Na jednej szali mamy oligarchów, którzy, jeśli wierzyć ujawnionym informacjom, kupują już nawet nie poszczególnych polityków, a całe partie. Na drugiej – instytucje praworządności, które zamiast zachować się jak instytucje praworządności, bawią się z jakiegoś powodu w dziennikarstwo, ujawniając po kilkunastu latach informację o rzekomym przestępstwie. I niestety, to jak od kilku tygodni rozkręca się ta historia, nie wskazuje, że i w przyszłości Litwę ominą podobne wydarzenia, które mocno osłabiają państwo.