Więcej

    Dwulicowość oficjalnego Wilna

    Część politycznych elit Unii Europejskiej dalej chce pogrążać Stary Kontynent w kryzysie migracyjnym. Liderzy Niemiec, Francji oraz Komisja Europejska obstają za projektem przymusowej relokacji imigrantów. Projektem coraz częściej nazywanym „niszczeniem Europy”.

    Obecnie mamy jednak zupełnie inną sytuację niż w 2015 roku, gdy niemiecka kanclerz Angela Merkel na oścież otworzyła bramy do Europy milionom emigrantów z Azji i Afryki. Uczyniła to bez porozumienia się z resztą krajów Unii Europejskiej.

    Niedzielny, nieformalny szczyt UE poświęcony sprawom migracji zbojkotowali przywódcy państw grupy Wyszehradzkiej: Polski, Węgier, Czech i Słowacji oraz jeszcze ośmiu innych krajów członkowskich. Głosy sprzeciwu wobec takiej polityki Merkel słychać nawet w niemieckim rządzie. Niedzielny mini szczyt zakończył się więc bez konkretnego rozwiązania. Teraz sprawa migracji stanie się jednym z czołowych tematów właściwego szczytu UE, który odbędzie się w czwartek i piątek.

    Litwa w tym sporze pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami przymusowej relokacji uchodźców zajmuje dwulicową pozycję. Oficjalnie popiera takie rozwiązanie, chcąc być prymusem w oczach starej Europy, w rzeczywistości jednak realizuje taką politykę przyjmowania uchodźców, że ci masowo uciekają z powrotem do Niemiec lub krajów skandynawskich. Pytanie, jak długo zwolennicy przymusowej relokacji ze starej Europy będą przymykać oczy na litewską chytrość ­– pozostaje otwarte. Na razie.