Więcej

    Pierwszy ochotnik z Wilna

    Czytaj również...

    Ułan Jan Michał Tyszkiewicz, 1919 r.

    „Tu się urodził. Tu żył i trudził się. Tej ziemi bronił. Wyrósł z niej i wrósł w nią jak drzewo, jak kamienie… Był solą tej ziemi. Rolnicy – którzy własnymi rękami tę ziemię orzecie – Wy wiecie, że on wasz. Inaczej nad tą ziemią się trudził, ale miłość do ziemi była w nim ta sama” – zabrzmiały słowa pułkowego kolegi w czasie pogrzebu hrabiego Jana Tyszkiewicza, porucznika rezerwy 13. Pułku Ułanów Wileńskich, kawalera Orderu Virtuti Militari.

    Ostatni właściciel majątku Waka Trocka był niezwykle ciekawą postacią. Pracowity gospodarz, człowiek aktywny społecznie, kochający i kochany ojciec rodziny oraz wielki patriota – o czym pisze w swych książkach o Wace Trockiej również Liliana Narkowicz. W roku 100-ej rocznicy odzyskania niepodległości wart jest wspomnienia jako bitny żołnierz, kawalerzysta, ochotnik Samoobrony Wileńskiej.
    Jan Michał Tyszkiewicz urodził się w 1896 r. Jego rodzice, Jan Józef i Elżbieta Maria z Łohojskich Tyszkiewiczowie, umarli wcześnie. Czwórkę rodzeństwa zabrała do siebie babcia Róża Raczyńska z Potockich. Pułkowy kolega hrabiego, a późniejszy ksiądz, Walerian Meysztowicz, tak pisze o tym po latach w swojej książce pt. „Gawędy o czasach i ludziach” (Londyn, 1983): „Wychowanie twarde, szkoły krakowskie – z dużej fortuny malutkie tylko, studenckie pensyjki. Ta skrajna skromność sprawiła, że Jaś, gdy doszedł do pełnoletniości i objął swoją Wakę, odziedziczony po stryju Wołożyn i pełną wspomnień Zygmunta Augusta lenność knyszyńską, był zdziwiony, prawie oszołomiony obfitością swoich dochodów. Żył nadal jak najskromniej, a umiał wydawać na dobroczynność i na cele społeczne”.
    Z babcią Różą Raczyńską wiąże się kolejna historia. Meysztowicz podaje, że jako szef rodu zjawiła się ona przed Piłsudskim w 1915 r. i powiedziała, iż od niej zależy, czy cała grupa jej synów, wnuków, bratanków i siostrzeńców pójdzie do Legionów. „Niech zaczekają – miał powiedzieć Piłsudski – przydadzą się gdzie indziej”.
    Dalej Meysztowicz pisze: „Ale już w 1918 roku Jaś nikogo nie pytał i na nic nie czekał, chodziło mu najbardziej o to, by być pierwszym na liście ochotników z Wilna. Udało mu się to. Stawił się, oczywiście z koniem, i potem jeździł stale na prawym skrzydle pierwszej trójki pierwszego szwadronu (…). Jaś, choć szeregowy, był jednym z tych, którzy decydowali o duchu pułku. Taki to już był styl naszego pospolitego ruszenia – że nie „Befehl” (z niem. rozkaz – przyp. red.), ale „koło rycerskie” decydowało o duchu, ale które nie zbierało się nigdy.

    Jan Tyszkiewicz, porucznik rezerwy 13. Pułku Ułanów Wileńskich

    Opinia pułku powstawała na gawędach, po kwaterach, na przyzbach – mieliśmy w niej głos „my”, to znaczy ci, dla których „my” to była „Rzeczpospolita”. (…) „My” – nie dowództwo – było zdania, że po wyjściu z Wilna nie należy się rozproszyć, lecz walczyć dalej, choćby beznadziejnie: „my” – gdy doszła wiadomość o czerwonej chorągwi na Zamku Królewskim w Warszawie – wiedzieliśmy, że mimo wszystko trzeba iść dalej.
    Otóż wśród tych „my” Jaś miał duży głos. Nie dlatego, byśmy go uważali za szczególnie zdolnego, przewidującego czy mądrego. Tylko wiedzieliśmy, że z niego zawsze można brać przykład”.
    Inny kolega pułkowy, por. Andrzej Brochocki, podaje przykłady ofiarności i patriotyzmu Jana Tyszkiewicza w 1920 r., kiedy Wojsko Polskie cofało się przed bolszewikami. Przejawiło się to nawet podczas konfliktu z ówczesnym dowódcą 13. Pułku Ułanów płk. Eugeniuszem Ślaskim. „Odwrót całego frontu nie był spowodowany złą działalnością pułku, jednak pułk mógłby przynieść więcej korzyści, choćby wiążąc ciągle rwącą się łączność między oddziałami na naszym froncie. Gdy na takim przygodnym zebraniu podchorąży Jan Tyszkiewicz napomknął coś, że musimy aktywnie działać, płk Ślaski rzucił się w jego kierunku i zaczął krzyczeć: „Bo pan ma tu swoje majątki, to pan chce, żeby nas zabijano z powodu tych majątków”.
    Pchor. Tyszkiewicz rzeczywiście był jednym z największych obszarników ziemskich na Kresach, lecz na punkcie patriotyzmu polskiego był przeczulony. Posądzenie go o prywatę było dla niego największą obelgą. Czuł, że byt Polski chwieje się w tej chwili, czuł potrzebę energicznego działania, był patriotą nie tylko polskim, ale i kresowym. Rozumiał, że Polska bez Litwy i Białej Rusi raczej kwalifikuje się na coś w rodzaju republiki Monaco. Wierzył w tę Polskę i w zwycięstwo, tak jak wierzyli jego pradziadowie, którzy w dziejach tego kraju odegrali nieraz ważną rolę, zawsze w oparciu o Polskę. Pchor. Tyszkiewicz był przesiąknięty duchem ofiarności, zresztą jak każdy Polak na Wileńszczyźnie, więc takie niezasłużone oskarżenie było potwarzą nie do wytrzymania. Z drugiej strony wojna i niska ranga w stosunku do pułkownika i dowódcy pułku nie dawały możliwości reagowania, gdyż dyscyplina wojskowa w obliczu frontu wymagała od niego tylko subordynacji. Pchor. Tyszkiewicz zerwał się, wybiegł – „czy mam go zastrzelić?” – rzucił przyjacielowi w najwyższym wzburzeniu”.

    Jan Tyszkiewicz (10-ty w pierwszym rzędzie) z kolegami pułkowymi i gośćmi w czasie wojny polsko-bolszewickiej

    Jan Tyszkiewicz przeszedł cały szlak bojowy 13. Pułku Ułanów Wileńskich, rozpoczynając od Samoobrony Wileńskiej w końcu 1918 r. Nieraz wspierał wojsko własnym pieniądzem, wydając na prowiant i wyposażenie żołnierzy. Przeszedł wszystkie stopnie żołnierskie od szeregowca do podporucznika, otrzymał szereg odznaczeń. „Wykazał się jako odważny ułan i bezkompromisowy patriota wileński i najlepszy Polak. W końcu wojny został odkomenderowany do dyspozycji gen. Żeligowskiego, którego był adiutantem w Litwie Środkowej” – pisze o nim por. Andrzej Brochocki.
    Po wojnie poszedł do cywila, zajął się na całego swoją ziemią, przede wszystkim Waką Trocką, wydając pieniądze na stawy rybne, na drenowanie pól, na sadzenie lasów.
    Było również dużo działalności społecznej oraz odrobina polityki. Jak podaje Liliana Narkowicz, wilnianka badająca dzieje rodu Tyszkiewiczów, autorka wielu publikacji z tej dziedziny: „W l. 1930-1934 poseł na Sejm Polski, w którym już na początku wszystkich warszawiaków zaskoczył, bo w rubryce „kim zacz” nie wpisał „hrabia”, „ziemianin” czy „przedsiębiorca”, tylko – „rolnik”.

    Meysztowicz o politycznej przynależności Tyszkiewicza pisze: „Jaś dał się wybrać do Sejmu: oczywiście nie był ani „legionistą”, ani „zajadłym piłsudczykiem”, ale rozsądnym obywatelem kraju, który wiedział, że partie w stałym kontredansie rządzić nie potrafią, że jest potrzebny ład i porządek, że nacjonalizm rozbija jedność ludności”.
    Nie zerwał jednak więzi ze swym macierzystym pułkiem. W okresie międzywojennym był porucznikiem rezerwy Wojska Polskiego w 13. Pułku Ułanów Wileńskich, a także pełnił obowiązki prezesa Związku Oficerów Rezerwy Okręgu Wileńskiego.
    Tragedia stała się 30 maja 1939 r. Po rekolekcjach u hrabiego Andrzeja Potockiego śpieszył do domu na własne urodziny, które zwykł spędzać w rodzinie z Anną Janiną z Radziwiłłów Tyszkiewiczową oraz z trójką dzieci. Poprosił o odstąpienie mu miejsca w małym prywatnym samolocie Stanisława Zamoyskiego. Samolot, podrywając się do startu, zaczepił o słupek żywopłotu. Jeszcze próbowali unieść się w górę, ale uszkodzona awionetka spadła do bagna, zabierając życia Zamoyskiego i Tyszkiewicza.
    Pochowany został zgodnie z jego życzeniem przy kaplicy ufundowanej w 1856 r. przez dziadka Jana Witolda Emanuela Tyszkiewicza. Właśnie przy kaplicy, jak żołnierz na warcie przed rodzinną kryptą.
    Jak podaje ks. Walerian Meysztowicz: „Pogrzeb w Wace był chyba ostatnią wielką uroczystością pokojową. Zjechali się krewni z całej Polski, kler wileński odprawiał długie, śpiewane oficjum. Z Wilejki w konnym szyku przybył cały pułk i stał koło wackiej kaplicy podczas nabożeństwa. Wystrzelił trzy naboje”.

    Obchody Pułkowego Święta 13. Pułku Ułanów Wileńskich

    Odznaka pułkowa 13. Pułku Ułanów Wileńskich

    Serdecznie zapraszamy na obchody Pułkowego Święta 13. Pułku Ułanów Wileńskich
    25 lipca
    Godz. 13:00 − zapalenie zniczy na grobach ułanów na cmentarzach: Wojskowym Antokolskim, Nowej Rossie, Garnizonowym w Nowej Wilejce, parafialnym w Niemenczynie.
    Godz. 15:00 − Msza święta w Kaplicy Najświętszej Marii Panny w Wace Trockiej, w rodzinnej kaplicy Tyszkiewiczów. Mszę świętą odprawi ksiądz prałat Wojciech Górlicki.

     

    Waldemar Szełkowski
    Wileński Klub Rekonstrukcji Historycznej
    Garnizon Nowa Wilejka

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Bitwa niemeńska. Ostateczne zwycięstwo

    Wiktoria pod Warszawą nie przesądziła jeszcze o zwycięstwie w wojnie polsko-bolszewickiej. Lenin nie odwołał światowej rewolucji, a Tuchaczewski był jeszcze pewien swojego zwycięstwa i jego rozkazy wciąż mówiły o zajęciu Warszawy. Nad Niemnem, przede wszystkim w okolicy Grodna, bolszewicy...

    Warszawa również wileńską krwią obroniona

    Zwycięska Bitwa Warszawska 15 sierpnia 1920 r. i wygrana wojna polsko-bolszewicka przekonały Polaków, że po wielu latach rozbiorów i klęsk można pokonać wroga o wiele liczniejszego. Polskie zwycięstwo uchroniło Europę przed bolszewickim barbarzyństwem, a małym narodom na 20 lat...

    Plecak szykować czas (2)

    Powracam z nostalgią do zdjęć, notatek i reportaży, wspomnień z włóczęg bliższych i dalszych, czym nieraz dzielę się na Facebooku. Nie tylko przeszłością żyję, wciąż powstają plany ruszenia w siną dal. To już prawie 30 lat takiego życia... życia...

    Plecak szykować czas (1)

    Powracam z nostalgią do zdjęć, notatek i reportaży, wspomnień z włóczęg bliższych i dalszych, czym nieraz dzielę się na Facebooku. Nie tylko przeszłością żyję, wciąż powstają plany ruszenia w siną dal. To już prawie 30 lat takiego życia... życia...