Coraz częściej słyszy się o szkodach wyrządzanych przez wilki w gospodarstwach rolnych. Tej jesieni w rejonie olickim wilki zagryzły 50 zwierząt domowych, w orańskim – 20. Rolnicy podliczają straty, myśliwi zaś żądają pozwoleń na zabicie większej liczby tych drapieżników.
W ubiegłym roku na Litwie 600 zwierząt domowych padło ofiarą wilczych łowów. W rejonie święciańskim drapieżniki dały o sobie znać już w sierpniu br.
– Na pastwisku pasło się 250 owiec, wilki zagryzły 17, a 75 zostało pogryzionych. Trzeba było je dobić, żeby nie cierpiały – powiedział w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Aleksander Gołownia, zarządca spółki Troškūnų kooperatinė bendrovė zajmującej się hodowlą bydła.
Hodowca zaznacza, że podobne zajścia należy niezwłocznie zgłosić do starostwa. Weterynarz zaś ustali, czy zwierzę domowe na pewno padło ofiarą wilka, nie zaś np. psa. Od tego zależy, czy rolnik dostanie odszkodowanie.
– W rejonie wileńskim odszkodowanie sięga do 100 euro za głowę. Kwota może wahać się w zależności od wagi, wieku czy rasy zwierzęcia – dodaje Aleksander Gołownia.
Czy coraz częstsze wizyty wilków w gospodarstwach rolnych mogą być powodem do niepokoju, czy drapieżniki mogą zaatakować człowieka? Co należy robić w przypadku spotkania „oko w oko” z wilkiem?
– Należy zachowywać spokój, być opanowanym. Wilki boją się ludzi i nie ma zagrożenia z ich strony. Jednak z tymi drapieżnikami jest jak z psami, jeżeli wyczują u człowieka oznaki strachu, mogą go zaatakować, dlatego też nie należy uciekać i wykonywać gwałtownych ruchów, kiedy natrafi się na pojedynczego wilka lub watahę. Najlepiej podjąć ręce do góry, żeby wydawać się wyższym i „groźniejszym” i powoli oddalać się nie odwracając do wilka plecami. Nieuzasadnionym mitem jest też przekonanie, że napotkana w lesie samica z młodymi jest szczególnie agresywna. W rzeczywistości zostawia ona młode i oddala się, bo instynktownie wyczuwa, że w przeciwnym razie zostanie zabita przez człowieka – tłumaczy Andrius Laurinavičius, prezes rady Stowarzyszenia „Baltijos vilkas”, zajmującego się ochroną środowiska.
Zdaniem prezesa przede wszystkim sami hodowcy zwierząt powinni zadbać o ich bezpieczeństwo, szczególnie jesienią, gdy leśne drapieżniki stają się szczególnie aktywne. W ten sposób uczą zabijać swoje młode potomstwo.
– Wilki zabijają zwierzęta gospodarskie dlatego, że są one niedostatecznie chronione przez właścicieli. Pozostawiane są przez całą dobę na nieogrodzonych lub słabo zabezpieczonych pastwiskach i bez jakiegokolwiek nadzoru. Jedyną metodą ograniczenia ataków wilków jest lepsza ochrona inwentarza. Wysokość ogrodzenia wokół pastwiska powinna wynosić nie mniej niż 120 cm. Odpowiednio wytresowane psy świetnie potrafią chronić bydło, dla większego bezpieczeństwa można też zainstalować ogrodzenie elektryczne – wyjaśnia aktywista.
Zaznacza też, że strach przed napotkanym wilkiem jest niczym nieuzasadniony.
– Przez ostatnie 80 lat na Litwie nie odnotowano przypadku ataku wilków na ludzi. Niedawno, do podobnego incydentu doszło w Polsce. Niebawem jednak okazało się, że wilk nie był mieszkańcem lasu, lecz uciekł z niewoli. Był przestraszony i zdezorientowany, i dlatego był agresywny. Podobnie może zachować się też pies – powiedział Andrius Laurinavičius.
Nie wiadomo, ile dokładnie wilków zamieszkuje tereny Litwy, szacuje się, że około 1 000. Z roku na rok ich populacja wzrasta. Gdy mają dogodne warunki, to w miocie pojawia się nawet 8 szczeniąt.
W tym roku myśliwi dostaną na polowanie wilków 110 pozwoleń, o 50 więcej w porównaniu z 2017 rokiem. Na Łotwie rocznie można upolować od 250 do 300 tych drapieżników. W Polsce wilk należy do gatunków ściśle chronionych, co oznacza, że nie wolno na niego polować – jest to zabronione prawem.