Więcej

    Komitety wyborcze kontra partie

    Decyzja mera Wilna Remigijusa Šimašiusa o uczestnictwie w wyborach samorządowych pod szyldem komitetu wyborczego, a nie rodzimego jak dotychczas Ruchu Liberałów, wywołała w pierwszej kolejności zamieszanie w samym środowisku litewskich liberałów. Pogrążony w skandalu korupcyjnym Ruch Liberałów wstrzymał członkostwo w partii Šimašiusowi i innym członkom stołecznego oddziału, którzy idą na wybory z nowo powstającym komitetem.

    Mera jednak można zrozumieć. Nie ma ochoty tłumaczyć się z grzechów popełnionych przez byłych liderów partii, którzy teraz siedzą na ławie oskarżonych w procesie korupcyjnym. Šimašiusowi zapewne wystarczy własnych grzechów, jakie popełnił w przeciągu minionych czterech lat, gdy był merem Wilna. Wart uwagi jest natomiast sam pomysł tworzenia specjalnego komitetu wyborczego.

    Litewskie partie polityczne od lat są oskarżane o zbytnią hermetyczność. Stworzenie z kolei nowej partii wymaga ogromnego wysiłku organizacyjnego i, co się z tym wiąże, nakładów finansowych. Podobnych ograniczeń natomiast nie mają komitety wyborcze, które mają prawo uczestniczyć w wyborach samorządowych. Umożliwia to wielu środowiskom lokalnym, które nie chcą tworzyć partii politycznych, aktywnie uczestniczyć w życiu swych małych ojczyzn. Oczywiście, o ile potrafią zaproponować mieszkańcom bardziej przekonywujący program niż programy partii. Ale ostatecznie spór: partia polityczna czy komitet wyborczy, rozstrzygną wyborcy.