Więcej

    Za Wilno, z którego jesteśmy dumni… lecz nie dziś

    Jedną z cech dobrze działających aparatów administracyjnych jest stabilność i przewidywalność. Kiedy procedury są jasne i proste, decyzje możliwe do przewidzenia i szybkie, zaś politycy słowni – takie okoliczności sprzyjają też inwestycjom i rozwojowi, a zatem potęgują zadowolenie i dumę z życia w takim miejscu. Naszemu kochanemu Wilnu do ideału jest pod tym względem daleko — i chyba się nie przybliży w ciągu następnych czterech lat.
    Miasto żyje tematem rozbicia tablicy upamiętniającej Jonasa Noreikę – generała „Vėtrę”. Litewski dowódca podziemia antysowieckiego, zamordowany w Tuskulanum w 1947 roku. Ale też oskarżany o współudział w Holokauście, więc wiele osób chciało usunięcia tablicy. Mer Wilna Remigijus Šimašius najpierw zapowiadał, że tablicę zdejmie. Po jej nielegalnym rozbiciu – że nie przywróci. Ale zaraz potem zmienił zdanie i już ogłosił, że jednak miasto sfinansuje jej przywrócenie. A potem znów – że może nie teraz, a najlepiej to za jakiś czas wróćmy do tematu, jak będzie spokojniej.
    Był już, całkiem niedawno, taki premier Litwy, który potrafił zmieniać zdanie na strategiczne tematy zależnie od tego, jakie były komentarze w internecie, pora dnia i faza księżyca. I chyba też nie wzbudzał dumy, skoro zniknął ze sceny politycznej.