Więcej

    Wileńska Jerozolima. Tu ludzie odnajdują pokój

    Czytaj również...

    Fot. Ks. Walenty Dulko

    To miejsce, do którego ludzie przychodzą z problemami, czasem z niespokojnym sumieniem. Na te drogi przynoszą wszystko, ból rozbitych małżeństw, zdrad, aborcji… Przychodzą też dziękować, kiedy doświadczają szczególnych łask – mówi proboszcz kalwaryjskiej parafii ks. Rusłan Wilkiel.

    Kalwaria Wileńska pozostaje na uboczu turystycznych szlaków. Mimo że kościół pw. Znalezienia Krzyża Świętego jest uważany za jedno z najwybitniejszych dzieł architekta Jana Krzysztofa Glaubitza, rzadko zwracają na niego uwagę przewodnicy, i to nie tylko wycieczek, lecz także pielgrzymek do Ostrej Bramy. Cóż, piękna, ale niewielka świątynia, w istocie po prostu jedna ze stacji kalwaryjskiej drogi krzyżowej, znajduje się na obrzeżach miasta, z dala od głównych atrakcji stolicy. Brak tłumów turystów nie oznacza jednak, że drogi kalwaryjskie są puste.

    Przyjdź, kiedy chcesz, módl się, jak chcesz
    – Bardzo często spotykam w kalwarii niewielkie grupy pielgrzymów, które modlą się, obchodząc drogę krzyżową. Wiele z nich jest odprawianych regularnie. Są tacy, którzy idą boso, czasem na kolanach podchodzą pod górę. Niektóre grupy obchodzą kalwarię nocą – opowiada ks. Rusłan Wilkiel, proboszcz parafii kalwaryjskiej.
    Mimo że z parafią związany jest od wielu lat, w zasadzie od początku swojej drogi kapłańskiej, nie potrafi powiedzieć, jak wielu pielgrzymów odwiedza kalwarię w ciągu roku. – To takie miejsce, gdzie możesz przyjść, kiedy chcesz, modlić się, jak chcesz. Kalwarii nikt nie zamyka, nie pilnuje, nie liczymy ludzi – wyjaśnia.
    Proboszcz podkreśla, że wśród odwiedzających sanktuarium nie brakuje osób, które podejmują trud odprawienia długiej, bo złożonej z 35 stacji drogi krzyżowej w konkretnych, bardzo ważnych dla nich intencjach.
    – To miejsce, do którego ludzie przychodzą z problemami, czasem z niespokojnym sumieniem. Modlą się nie tylko w grupach, często spotykam tych, którzy obchodzą kalwarię samotnie. Na te drogi przynoszą wszystko, ból rozbitych małżeństw, zdrad, aborcji… Często przychodzą w intencji przebłagalnej. Nieraz widziałem łzy, ale są to nie tylko łzy smutku. Czasem też wdzięczności. Często, kiedy patrzę na tych, którzy modlą się tuż przy kościele, przy grobie Pańskim, myślę o tym, czy doświadczają tu tego, że ten grób jest pusty. Idziesz drogą krzyżową, niesiesz te swoje przegrane życie, czy to kapłaństwo, czy małżeństwo, i tu właśnie, przy grobie, gdy wydaje się, że wszystko stracone, możesz zrozumieć, że dzięki wierze wszystko zaczyna się na nowo. Ten grób jest początkiem życia – mówi kapłan.

    Przykład poprzednich pokoleń
    Kalwaria jest wymagająca. Do odprawienia całej drogi krzyżowej potrzeba nie tylko sił, ale także czasu, trwa to około czterech godzin. – Może się wydawać, że to jest trudna modlitwa, ale to nieprawda. Może właśnie jest szczególnie dobra dla tych, którzy mają jakąś ważną intencję, a nie potrafią się modlić. Tu człowiek modli się, idąc – wskazuje proboszcz. Na potwierdzenie tego zwraca uwagę, że nabożeństwo kalwaryjskie bardzo lubią dzieci.
    – Może się wydawać, że to dla nich zbyt duży wysiłek, ale tak naprawdę z dziećmi jest najmniej problemów. Nie nudzą się, nie muszą stać spokojnie. Chętnie obchodzą kalwarię nawet zimą, gdy dorośli zwykle narzekają. Tu, w parafii, staramy się zresztą, żeby każdy miał jakąś funkcję, np. niósł świecę, pilnował porządku. Dzięki temu czas mija dzieciom szybciej i uczą się, że mają swoje miejsce we wspólnocie – opowiada ks. Rusłan.
    Dzieci obecnie przychodzące do kalwarii to kolejne z wielu pokoleń, którym na tych drogach przekazywane są chrześcijańskie tradycje i specyficzne, lokalne bogactwo obrzędów. – Pamiętam, na pogrzebie matki jednego z księży przytoczono piękne świadectwo o jej uczestnictwie w drodze krzyżowej. Obchodziła ją przez całe życie, przez wiele lat w intencji swojego męża. Zawsze zabierała ze sobą dzieci. Te starsze prowadziła, a najmłodsze niosła na rękach. Takie matki przekazywały wiarę w czasach, gdy nie było o niej można mówić publicznie – opowiada proboszcz.
    Znaczenie przykładu poprzednich pokoleń w wychowaniu religijnym podkreśla także młode pokolenie parafian. – Pierwsza postać, która staje mi w oczach na myśl o kalwaryjskiej drodze krzyżowej, to moja śp. babcia, bo dla niej, tak jak dla mamy obecnie, to miejsce to chluba, duma i wyraz wiary – mówi Monika Bogdziewicz, która po kalwaryjskich dróżkach chodzi od wczesnego dzieciństwa. Mimo że teraz mieszka w Warszawie, często na nie wraca. – Dla mnie to jest jeden z elementów domu. Kalwaria to nie tylko msze w niedzielę, to miejsce dojrzewania, kształtowania się postaw, miejsce śpiewu, twórczości, spotkań. Ale też swego rodzaju ostoja, do której chce się udawać w momentach trudnych, tak jak do domu – podkreśla.

    Mężczyźni też potrzebują wiary
    Jednak nie tylko matki i babcie powinny przekazywać wiarę. W ubiegły piątek po drogach kalwaryjskich przeszła droga krzyżowa mężczyzn. Modlitwa rozpoczęła się o godz. 20 przy wieczerniku, a zakończyła mszą św. o północy w kalwaryjskiej świątyni. Chętnych do udziału nie brakowało.
    – Jestem związany z parafią kalwaryjską dopiero od kilku lat, ale kilka razy do roku biorę udział w drodze krzyżowej. To dla mnie ważne doświadczenie. Zostawiasz wszystko i zajmujesz się sprawami, na które nie masz normalnie czasu. Ta piątkowa droga krzyżowa była zupełnie wyjątkowa. Na początku może nawet czułem pewien dyskomfort. Po raz pierwszy chyba brałem udział w takim wydarzeniu bez żony. Zawsze jesteśmy razem. Ale czegoś tylko dla mężczyzn też trzeba. Często się mówi, że w Kościele jest więcej kobiet, może przez to częściej w kościele mówi się do kobiet. Mężczyźni też potrzebują wiary, mają często inne problemy, potrzebują podejmowania innych, czasem bardzo trudnych tematów. Te kilka godzin w kalwarii był mi bardzo potrzebne – mówi Robert Daszkiewicz, uczestnik męskiej drogi krzyżowej.
    Nie wszystkie tradycje kalwaryjskie są jednak żywe do dzisiaj. Bardzo mało osób kontynuuje dziś zwyczaj pielgrzymowania od Ostrej Bramy, przy której rozpoczynają się wileńskie dróżki. Ściśle z kalwarią związane są Święte Schody znajdujące się przy kościele Bernardynów oraz kościół św. Rafała.
    W kalwarii nie spotkamy już także tłumów żebraków, którzy towarzyszyli kiedyś pielgrzymom. Czekali na jałmużnę, która dla nich była środkiem utrzymania, a tym, którzy dzielili się z ubogimi, dawała szansę na świadczenie miłosierdzia. Żebracy byli bardzo ważną częścią kalwarii. Była to grupa społeczna, która miała swoją własną hierarchię, organizacje, można powiedzieć, specyficzne znaczenie w tej parafii.
    – Teraz już tak nie jest, ale nie znaczy to, że w parafii kalwaryjskiej nie ma ubogich. Staramy się o nich pamiętać poprzez parafialny Caritas. Ci, którzy mają trochę więcej pieniędzy, może także czasu, mają możliwość dzielenia się z potrzebującymi – mówi proboszcz kalwaryjskiej parafii.

    Kalwaria to serce parafii
    W tym roku Kalwaria Wileńska obchodzi wielki jubileusz – 350-lecie istnienia. Uroczystości w Zesłanie Ducha Świętego będą miały więc wyjątkowy charakter. Jednak ks. Rusłan zachęca, by odwiedzać kalwarię także poza wielkim świętami.
    – Centralne uroczystości są dla nas bardzo ważne, w ich przygotowanie wkładamy ogromny wysiłek, ale osobiście nie jestem przekonany o skuteczności wielkich, głośnych akcji. Uważam, że oddziaływanie kalwarii będzie skuteczne o tyle, o ile sami parafianie zrozumieją, że jest to serce tej parafii, doświadczą tego, jak wiele może dać, będą potrafili się tym dzielić. Nie tylko ci, którzy mieszkają tu od pokoleń, ale także nowi mieszkańcy. Wydaje mi się, że tak się dzieje, a tegoroczny jubileusz jest do tego bardzo dobrą okazją. Obchodzimy regularnie drogę krzyżową, organizujemy konferencje, dzięki temu w parafii jest coraz więcej osób, które są przygotowane do roli przewodników. Mogą poprowadzić grupę pielgrzymów, która odwiedza to miejsce po raz pierwszy. Teraz bardzo chciałbym, aby z tego naszego kalwaryjskiego skarbu chcieli częściej korzystać też inni ludzie, spoza naszej parafii – podkreśla ks. Rusłan Wilkiel.

    Kalwaryjski skarb: relikwie Krzyża Świętego

    Po prawej stronie ołtarza głównego, w szklanej obudowie znajduje się relikwiarz z relikwiami Krzyża Świętego. Relikwie należały do kościoła kalwaryjskiego od XVIII w. W 1960 r. zostały skradzione. Dopiero po 40 latach, w 2002 r., nękany wyrzutami sumienia złodziej, mieszkaniec Białorusi, zwrócił relikwie ówczesnemu metropolicie Mińska i Słucka, on zaś przekazał je kościołowi pw. Znalezienia Krzyża Świętego w Wilnie.

    Informacje dla pielgrzymów

    Droga krzyżowa w Kalwarii Wileńskiej jest odprawiana w każdą pierwszą sobotę miesiąca o godz. 9 od kaplicy Matki Bożej Bolesnej. O godz. 13.30 – msza św. w kościele pw. Znalezienia Krzyża Świętego.
    Konferencje – w każdą trzecią niedzielę miesiąca w kościele (wyjątek: kwiecień, lipiec, sierpień) o godz. 14.30.
    Koncerty są organizowane w czwartą niedzielę w następujących miesiącach: maj, czerwiec, lipiec, sierpień i wrzesień. Zaczynają się o godz. 15 w kaplicy Poncjusza Piłata.
    Małe odpusty w Kalwarii Wileńskiej można uzyskać 14. dnia każdego miesiąca: o godz. 13 modlitwa przy relikwii Krzyża Świętego, o godz. 13.30 msza św. w intencjach ofiarodawców przy relikwii Krzyża Świętego.
    Główne uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 2019 r. zostały zaplanowane na 6–9 czerwca (8 czerwca to dzień wspólnot polskich).

    Fot. Marian Paluszkiewicz
    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 22(108); 08-15/06/2019

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...