Więcej

    Podatek od samochodów nie oczyści atmosfery

    Grzany od kilku tygodni temat wprowadzenia nowego, „ekologicznego” podatku od samochodów nie wywołał, niestety, właściwej reakcji – oburzenia. Chociaż powinien – nie tylko ze względu na to, że każdy nowy podatek to okradanie i tak biednego społeczeństwa. Także i przez to, że ten podatek pogłębiłby i tak niechlubnie rekordowe nierówności społeczne, gdyż płaciłaby go tylko biedniejsza część społeczeństwa. Zamysłem haraczu od „nieekologicznych” samochodów miało być karanie kierowców takich samochodów, zaś pieniądze w ten sposób zebrane pozwoliłyby rekompensować zakup nowszych aut. Jak durny jest to pomysł, nie trzeba tłumaczyć – chyba że naprawdę ktoś wierzy, że ludzie jeżdżą kopcącymi, starymi samochodami dla przyjemności niszczenia przyrody, zaś za 1 000 euro można kupić sprawny samochód dla rodziny. Ale tacy nie czytają gazet. Rzeczywistość jest taka, że z braku sprawnej komunikacji zbiorowej, dla wielu niezamożnych ludzi samochód jest jedynym środkiem docierania do jedynej dostępnej pracy. I gdyby ich opodatkować dodatkowo – to z racji na podatek musieliby zrezygnować z czegoś innego: jedzenia, kółek i korepetycji dla dzieci, lekarstw. A bogaci z nowymi autami i tak by tego podatku nie płacili.
    Nie mówiąc już o tym, że podatek ekologiczny od samochodów już istnieje. Nazywa się akcyza.