Więcej

    Jak nie zjeść ciastka i nie mieć ciastka?

    Do pisania o wesołej działalności otorbionego przez liberałów Remigijusa Šimašiusa wileńskiego samorządu można by stworzyć osobną rubrykę – taka tego obfitość. Szkopuł w tym, że ta działalność jest dosyć kosztowna, a jej cenę ponosimy my – mieszkańcy.

    Tym razem zaczęto burzenie Pałacu Związków Zawodowych na Górze Boufałłowej. Inicjatywa szlachetna, bo upiory socrealizmu nam niepotrzebne. Jednak samorządem nie kierowały szlachetne pobudki dbania o estetykę – tam takiego zjawiska nie znają. Można się o tym przekonać na podstawie tego, co pozwalają budować na Starym Mieście czy chcą zrobić na Placu Łukiskim. Pałac chcą zburzyć, by zbudować na jego miejscu nowy budynek, a przy okazji przewalić sporo pieniędzy na budowie i przetargach. Ale mniejsza tu o motywy.

    Okazało się, że samorząd najpierw wydał zezwolenie na organizowanie festiwalu w budynku, który następnie postanowił zacząć burzyć. Organizatorów festiwalu o tym nie poinformował – dowiedzieli się o tym z prasy. Teraz muszą szukać nowej lokalizacji, mogą im też grozić kary umowne za zmianę miejsca, konflikty z uczestnikami itd. Powinni się chyba cieszyć, że rozbiórka budynku zaczęła się przed festiwalem, a nie w trakcie…